Już dziś rusza najważniejszy darterski turniej. Święta to okres, który fanom rzutek kojarzy się z mistrzostwami świata. W turnieju weźmie udział aż trzech Polaków – Krzysztof Ratajski, Krzysztof Kciuk oraz Radek Szagański. Tytułu broni Michael Smith, jednak to nie on jest głównym faworytem. Czego możemy się spodziewać na MŚ w darcie?
Mistrzostwa świata są tak ekscytujące, bo bierze w nich udział każdy ze światowej czołówki i przede wszystkim przyjeżdżają reprezentanci bardzo odległych państw. Druga sprawa jest taka, że nie ma podzielności uwagi na kilka meczów, które grane są o jednej porze. Każdy wchodzi na scenę, jest pokazywany w telewizji jako “danie główne” i może poczuć tę atmosferę. Mamy kwalifikantów z Afryki, Azji, nordyckiej części Europy. Znajdziemy reprezentanta Chin, Hong Kongu, Nowozelandczyka, Gujańczyka, Hindusa, dwóch Filipińczyków oraz dwie kobiety – Fallon Sherrock, która kiedyś potrafiła pokonać dwóch przeciwników i dotrzeć do trzeciej rundy, zyskując przydomek “Queen of Palace” oraz Mikuru Suzuki, Japonkę, która wchodzi na scenę do piosenki… “Baby shark”. Zaskoczyła Beau Greaves, która zdecydowała się bronić tytułu mistrzyni świata tej mniej prestiżowej federacji – WDF, co się jej udało. Straciła zaledwie jednego seta w samym finale. Musiała wybierać, gdyż PDC nie zezwoliła na branie udziału w jednej i drugiej imprezie.
Faworytów w Alexandra Palace jest kilku, ale ten główny to Luke Humphries. Nie będziemy się powtarzać i po prostu odeślemy do dwóch tekstów o systematycznym rozwoju tego zawodnika – TUTAJ oraz TUTAJ. Humphries wygrał ostatnio trzy bardzo ważne turnieje, prezentując niesamowitą formę. Średnie ponad 100-punktowe, powtarzalność i regularne ogrywanie mocnych rywali. Będzie walczył nie tylko o mistrzostwo świata, ale także o to, by wylądować po nim na pierwszym miejscu w rankingu PDC. Nie potrzebuje do tego samego zwycięstwa, jednak musiałby dojść przynajmniej do półfinału i liczyć na inne korzystne rozstrzygnięcia. Unibet płaci czterokrotność stawki za postawienie na Humphriesa i także w nim widzi faworyta nr 1.
Najbardziej poszkodowany w stawce jest Peter Wright. “Snakebite”, słynący z gry z kolorowymi włosami, trochę stracił formę. Przeciętnie grał w Premier League, przegrywał mecz za meczem i odstawał od reszty, jednak później trochę się przebudził. Dlaczego jest poszkodowany? Ten czas musiał w końcu nadejść. Stracił w rankingu aż 500 tysięcy funtów za wygraną sprzed dwóch lat i spadł na odległą, siódmą pozycję. Ta bardziej odzwierciedla jego formę. Żeby wyjść na zero, musiałby zostać mistrzem świata, a na to ma małe szanse. Jest przynajmniej kilku innych, na których śmielej można postawić i mowa tu o tych mniej oczywistych, którzy mogą sprawić niespodziankę. Jednym jest Nathan Aspinall, który wygrał w tym roku drugi najważniejszy turniej darterski – World Matchplay. Według Unibetu w skali faworytów jest na… dopiero ósmym miejscu, a to dlatego, że ten największy turniej mu nie leży i przez trzy lata z rzędu odpadał w trzeciej rundzie. Jeżeli jednak gdzieś ryzykować, to tu warto, bo bukmacher płaci aż 34-krotność (!) za mistrzostwo świata Anglika. Aspinal zaczął jakiś czas temu współpracować z psychologiem. Zapowiada, że czuje się doskonale i nie spocznie, dopóki nie zostanie mistrzem świata. Nawet, gdy dobije do 60 lat!
Do formy wrócili na przykład bardziej doświadczeni – Gary Anderson oraz James Wade. Ten pierwszy to mistrz świata z 2015 i 2016 roku, ale ten rok w jego wykonaniu jest nieudany. W Grand Slam od Darts pokazał jednak, że nie należy skreślać starego mistrza, bo jak równy z równym grał w ćwierćfinale z Humphriesem. Anglik wygrał z nim 16:14, ale mecz był absolutnie kozacki, czołówka spotkań tego sezonu. Unibet także zauważył wracającego do formy Szkota i w ofercie jest on… jednym z pięciu głównych faworytów! Szansę tylko czterech darterów bukmacher ocenia wyżej. Również takim nieoczywistym bohaterem może być inny ex-mistrz świata – Rob Cross. To zawodnik, który potrafi zaskoczyć i przeplata turnieje przeciętne z takimi, jak Grand Slam of Darts czy Masters, gdzie dochodzi do finału i gra doskonale. Ta nieregularność to słowo klucz. To potencjalny przeciwnik Krzysztofa Ratajskiego w 4. rundzie, czyli w 1/8 finału. Jeżeli jednak obaj w ogóle do tej fazy dotrą.
Faworytów należy też zawsze upatrywać w takich graczach, jak Michael van Gerwen oraz Gerwyn Price. Akurat sezon w wykonaniu Holendra jest bardzo dobry. Rzadko miewał wtopy. Taka największa to przegrana z Brendanem Dolanem w Matchplayu w drugiej rundzie. Nawet jeżeli grał często słabiej, to potrafił w kluczowych momentach się spiąć, a przeciętnych rywali jakby paraliżowało, że mogą pokonać wielkiego mistrza. W efekcie dotarł aż do pięciu finałów i jest drugim głównym faworytem Unibetu. Słabszy jest za to sezon w wykonaniu Walijczyka, który zasłynął z tego, że w trakcie jednego ze spotkań rok temu… założył słuchawki. Szczególnie ostatnie turnieje nie poszły po myśli “Icemana” i odpadał w nich bardzo szybko. Tytułu broni Michael Smith, jednak patrząc na jego poczynania… nie dajemy mu zbyt dużych szans. Ten sezon to raczej ciągłe miny niezadowolenia. Łatwo było pobić mistrza świata przy tarczy. Czy zepnie się na najważniejszy turniej?
A co z Polakami? Będzie ich całkiem sporo, bo aż trzech. Krzysztof Ratajski – to oczywiste. “Polski Orzeł” za wiele do stracenia nie ma, a tylko może zyskać. Stracił bowiem punkty sprzed dwóch lat, gdy odpadł w drugiej rundzie, czyli zatrzymał się już na pierwszym przeciwniku. Od drugiej rundy do gry wchodzi TOP32. Jako że Polak się w tym gronie znajduje, to teraz także zacznie od tej fazy i zmierzy z wygranym z pary Jamie Hughes/David Cameron. Wygrana to obowiązek. Drabinka jest łaskawa, bo w rundzie trzeciej czeka Jonny Clayton, który sprzeciętniał i nie jest tak groźny. Odpadł w grupie Grand Slam of Darts, a ogólnie często odpadał na początkowych przeszkodach. Forma Ratajskiego jest lepsza.
Krzysztof Kciuk to kwalifikant z turnieju dla wschodniej części Europy, gdzie w finale pokonał… Sebastiana Białeckiego! Kciuka zobaczymy w sesji popołudniowej już drugiego dnia mistrzostw. Trafił na Connora Scutta i ma spore szanse na awans. Jeżeli mu się uda, to w drugiej rundzie czekać będzie na niego pojedynek z samym Gerwynem Pricem! Co za nagroda. Radek Szagański zdobył przepustkę dzięki bardzo dobrym turniejom podłogowym. Jeden zdołał nawet wygrać! Zagra z kwalifikantem z Finlandii – Marko Kantele i to też będzie wyrównana walka. W drugiej rundzie czeka pojedynek z Raymondem van Barneveldem. 56-latek to jeden z ulubieńców trybun, mistrz świata z 2007 roku, ale ma słabiutki sezon. W wielkich turniejach nie istnieje, a i w European Tourze szło mu przeciętnie. Dziwnie to zabrzmi, ale Szagański jest w stanie sprawić niespodziankę. Nie może się jednak przestraszyć.
Pierwsze emocje już dziś wieczorem, a turniej otwiera pojedynek Lee Evansa z Filipińczykiem Sandro Erikiem Sosingiem. W pierwszej rundzie TOP32 odpoczywa, jednak żeby uszczęśliwić widzów, to każdego dnia będzie też mecz drugiej rundy na koniec sesji.. Mistrzostwa świata czas zacząć! Święto darta w końcu nadeszło.