Skip to main content

Washington Wizards i Golden State Warriors porozumieli się w sprawie transferu, na mocy którego Chris Paul przeniesie się do San Francisco. Do stolicy USA powędruje z kolei Jordan Poole oraz chroniony wybór w pierwszej rundzie draftu 2030 roku, a także wybór w drugiej rundzie draftu 2027 roku.

Komentarz: Zacznę od Warriors, bo patrząc z ich perspektywy, jest to bardzo ciekawy ruch na kilku płaszczyznach. Na wstępie trzeba zaznaczyć, że jest to pierwsza kadrowa decyzja nowego menadżera Warriors. Jest nim były zawodnik, Mike Dunleavy Jr, który przejął obowiązki po Bobie Myersie.

W aspekcie finansowym, Warriors oszczędzają tonę pieniędzy. Poole podpisał minionego lata czteroletni kontrakt warty $128 mln ($123 mln gwarantowane). Umowa wchodzi w życie z początkiem nowego sezonu. Jedni, jak Suns, z przytupem wskakują w „drugi próg podatkowy”, inni, a póki co jest ich chyba najwięcej, na razie podchodzą spokojnie do nowych, jeszcze nie do końca poznanych regulacji.

CP3 ma w swojej umowie zagwarantowane $30,8 mln w nadchodzących rozgrywkach oraz niegwarantowane $30 mln w kolejnych. Mimo tych ogromnych oszczędności, trochę szokujące jest pomyśleć, że Warriors zdecydowali się zamienić 24-latka na 38-latka (!). To pokazuje dwie, a nawet trzy, może i cztery rzeczy.

Po pierwsze, Warriors, jak się okazuje, nie cenią zbyt wysoko boiskowego intelektu Poole’a. Do rzadkości nie należały obrazki, w których Steph Curry lub Draymond Green, delikatnie mówiąc, nie byli zadowoleni z decyzyjności parkietowej ich młodszego kolegi. Pool zagrał w minionym sezonie na poziomie 20,4 punktu, 2,7 zbiórki oraz 4,5 asysty. Nieźle? Owszem, nieźle. Niestety w play-offach liczby te spadły do zaledwie 10,3 punktu (34% z gry, 25,4% zza łuku), 2,2 zbiórki i 3,5 asysty. Poole’a zabrakło, gdy był najbardziej potrzebny. W sześciomeczowej serii z Lakers, 24-latek cztery razy schodził z parkietu z jednocyfrową zdobyczą punktową. Raz nie zdobył ani jednego punktu. OK, to tylko jedna seria. Wielcy gracze przed nim też takie miewali, a potem wracali mocniejsi. Może i tak być w przypadku Poole’a, ale…

Warriors nie mogą, a przede wszystkim, nie chcą ryzykować końcówki świetności 35-letniego już Stepha Curry’ego. I tu wchodzimy w „po drugie”. Wychodzi na to, że Steph, Klay, Green (?) i coach Kerr, jeśli mieli coś do powiedzenia w tej sprawie, a jestem przekonany, że mieli, to woleli rok, może dwa, od weterana CP3, niż od nadal nieopierzonego Poole’a. Gdy Poole wejdzie w swój prime, żadnego z wyżej wymienionych w NBA może już nie być.
Bolesna prawda na temat jego gry jest taka, że Jordan nie sprawiał, że jego koledzy na parkiecie stawali się lepsi przy nim. To raczej on czerpał z obecności swoich klasowych kolegów. Chris Paul będzie gwarantem podań, których jakość w Warriors zapewniał do tej pory tylko Draymond Green.

Po trzecie obrona. Póki co, po czterech sezonach w NBA, Poole nawet nie stwarza pozorów, że zależy mu bronieniu, że chce być przynajmniej neutralny po tej stronie parkietu. Z tego właśnie względu piątki Warriors, które mogłyby być zabójcze w ataku, w których rzecz jasna znajdował się, albo miał się znajdować Poole, na dłużą metę nie miały racji bytu, właśnie przez to, że nie było gdzie i jak chować Poole’a.

Chris Paul nie jest już w defensywie tym, kim kiedyś był, ale nadal ma w rękawie sporo asów, a w kapeluszu parę trików. Mam na myśli to, że nawet jeśli już nie ma tak szybkich rąk i nóg, jak kiedyś, to jego IQ nigdzie się nie ruszyło. Samym czytaniem, rozumieniem gry, pozycjonowaniem, a także, bądźmy szczerzy, reputacją u sędziów (ewidentnie CP3 może więcej na obu końcach parkietu. Nie chcę teraz rozwijać tego wątku), jest dużą nadwyżką nad swoim młodszym kolegą, który właśnie leci do Waszyngtonu.

Po czwarte. Cios w twarz. Wierzę w wybaczanie, ale wierzę też, że pewnych spraw wybaczyć się nie da. Jak rozbijesz wazon, a potem go posklejasz, to nadal będzie to rozbity wazon, tyle że posklejany. Rozumiesz, o co mi chodzi? Da się do niego znów wlać wodę, nic nie będzie przeciekać, ale nadal to będzie rozbity wazon, tyle że posklejany.

Po tym, jak Draymond Green rok temu znokautował podczas przedsezonowego treningu Poole’a, nic już nie było takie samo. Tym bardziej, że nagranie z tego zajścia wyciekło do sieci. Wyglądało to gorzej, niż można było przypuszczać.
Draymond Green zrezygnował parę dni temu z opcji gracza na nadchodzące rozgrywki. Myślę, że wróci do Warriors, ale pewności nie mam. Warriors też jej nie mają. Tym ruchem GM Dunleavy, właściciel Joe Lacob i pewnie też coach Kerr czyszczą przedpole dla powrotu Greena. Jeśli wróci, Warriors podejmą próbę, być może ostatnią realną, zdobycia tytuły w tym składzie. Jeśli nie wróci, to trzymanie super drogiego składu, tym bardziej nie będzie mieć sensu. Zatem obecność Chrisa Paula, a nie Poole’a, ma znaczenie na teraz (obecność weterana), jak i na potem (krótki kontrakt).

Obawy? Jasne, że są. Gdy zaczną się play-offy 2024 roku, CP3 będzie miał 39 lat. Od ładnych paru sezonów jego ciało zawodzi go w play-offach. Poza tym gra Warriors, ich styl, to nie jest do końca to, co lubi, co gra Paul.

Czy to może wyjść? Myślę, że może, a pisząc to, nie mam na myśli gwarancji zdobycia mistrzostwa (nikt takiej nie ma, nawet Nuggets), tylko realną szansę na powalczenie o nie. A to już dużo. Gdy tylko mógł, Steve Kerr lubił mieć prowadzącego piłkę w swojej rotacji. Andre Iguodala, Shaun Livingston. Kerr lubił oddawać piłkę w ich dłonie. Myślę, że z chęcią odda ją też w dłonie CP3. Jestem przekonany, że Steph nie będzie miał z tym problemu. Warriors nie będą potrzebować od Paula 30+ minut gry w sezonie i zagrania w 75 meczach. Rok starszy od CP3 Jason Kidd wystąpił w 76 meczach w swoim ostatnim sezonie w NBA i grał po 27 minut. Myślę, że Warriors będą zadowoleni z jakichś 60 meczów i 25 minut w wykonaniu Paula. Przez sezon regularny powinien nieść ich 21-letni Moses Moody, który na treningach będzie czerpać garściami z doświadczenia CP3.

Nieco inny styl gry Paula nie jest dla mnie żadnym problem. Przecież doskonale dogadał z się „piłkocentrycznym” Hardenem. Razem wygrali 65 meczów i byli właśnie o kontuzję uda Paula od pokonania Warriors, którzy byli wtedy „lata świetlne” przed resztą ligi. Dogadał się też z Shaiem Gilgeousem-Alexandrem i Dennisem Schroderem w Thunder, gdzie stworzyli przebojowe trio obrońców i niespodziewanie weszli do play-offów. Nie martwi mnie dopasowanie. Martwi mnie jedynie zdrowie CP3, ale nad tym ani ja, ani Warriors, ani sam CP3 (niestety) nie mamy kontroli.

Jeśli chodzi o Wizards, to podoba mi się ten ruch. Ściągają do siebie 24-letniego, bardzo utalentowanego gracza, już z mistrzowskim doświadczeniem. Warriors nie mają czasu czekać na jego rozwój, ale Wizards go mają i powinni zrobić wiele, żeby dać mu miejsce na to, żeby urósł jako zawodnik i wydoroślał jako człowiek. Mają go pod kontraktem przez cztery lata. Będą mieć wszelkie możliwości, a my przy nich, żeby przekonać się ile naprawdę wart jest ten zawodnik.

Chciałem też oficjalnie powiedzieć, że zmieniam zdania, na łagodniejsze, dla Waszyngtonu, na temat wymiany Bradeleya Beala. Wizards dostaną od Suns wybory w drugich rundach draftów 2024, 2025, 2026, 2027, 2028 oraz 2030 roku. Dodatkowo będą mieli prawo wymienić się wyborami z pierwszych rund w latach 2024, 2026, 2028 oraz 2030. To są szczegóły, które spłynęły już po tym, jak napisałem o tej wymianie. Te możliwości wymiany, szczególnie w latach 2028 i 2030 budzą wyobraźnię. Suns za pół dekady i dalej będą wyglądać inaczej, niż dziś.

Można więc powiedzieć, że ostatecznie za Bradleya Beala dostali Jordana Poole’a, trochę draftowych dóbr od Warriors, i całkiem sporo dóbr od Suns. Patrząc na to w ten sposób, jest to oferta lepsza, niż oferta Miami Heat. Też lepsza od oferty Suns w wersji z DeAndre Aytonem. Zatem zmiękczam swój wcześniej twardy pogląd na dotychczasowe ruchy Wizards. Czekam teraz na to, co wydarzy się z Kyle’em Kuzmą.

Related Articles