Sezon koszykarski w Europie wkracza w decydującą fazę. W poszczególnych ligach rozpoczęła się już rywalizacja w play-off. W najważniejszej z nich zmagania rozpoczynamy w najbliższy piątek. Final Four Euroligi zostanie rozegrane w Žalgirio Arena w litewskim Kownie. Tytułu nie obroni Anadolu Efes Stambuł, który nie załapał się nawet do play-off. Trzech z czterech uczestników finałowych zmagań smak triumfu zna doskonale. Poznajmy ich bliżej.
W pierwszym półfinale zmierzą się ze sobą grecki Olympiakos Pireus oraz francuskie AS Monaco. Grecy są ośmiokrotnym finalistą i trzykrotnym zwycięzcą najważniejszych europejskich rozgrywek koszykarskich. W sezonie zasadniczym Euroligi zajęli pierwsze miejsce z bilansem 24 wygranych i 10 porażek. O miejsce w Final Four „bili się” z Fenerbahce Stambuł. Starcia grecko-tureckie od zawsze naznaczone były historycznymi podtekstami, co podsycało emocje podczas rywalizacji. Tak też było w ćwierćfinale, gdzie o awansie Olympiakosu zadecydował dopiero mecz nr 5, który czerwono-biali wygrali 84:72. Trener Georgios Bartzokas po raz drugi z rzędu doprowadził swoją drużynę do czołowej czwórki Europy, za co po raz drugi z rzędu otrzymał nagrodę im. Aleksandra Gomelskiego dla najlepszego trenera Euroligi, przyznawaną dzięki głosowaniu szkoleniowców drużyn uczestniczących w tych rozgrywkach.
Olympiakos jest z resztą faworytem Unibetu do końcowego tryumfu w całych rozgrywkach i ma ku temu konkretne przesłanki. Przede wszystkim osoba Saszy Vezenkova, zdobywcy trofeum Alphonso Forda dla najlepszego strzelca Euroligi. Urodzony na Cyprze bułgarski skrzydłowy z greckim paszportem w 38 meczach zanotował średnią 17,24 pkt./mecz, aż 15-krotnie zdobywając 20 lub więcej punktów w meczu. Nagroda szczególna dla klubu zawodnika – patronem trofeum jest zmarły w 2004 roku na białaczkę były zawodnik Olympiakosu, Alphonso Ford, jeden z najlepszych strzelców i rekordzista pod względem średniej liczby punktów w historii Euroligi. Wracając do Vezenkova – osiem razy zaliczył double-double, będąc drugim najlepiej zbierającym zawodnikiem, a także został wybrany do All-Euroleague First Team, czyli najlepszej piątki całych rozgrywek. Atutami Greków są także czołowi asystenci Euroligi Kostas Sloukas i Thomas Walkup, obaj ze średnią 5,6 asysty na mecz. Amerykanin jest również najlepiej przechwytującym zawodnikiem Euroligi. Bogate oświadczenie wyniesione z NBA wnoszą do składu Tarik Black i Isaiah Canaan. Jednak mimo niezaprzeczalnej mocy w składzie Grecy trafili na niewygodnego rywala.
Monaco po raz pierwszy w swojej historii zameldowało się w Final Four Euroligi. Jest też pierwszym francuskim klubem, który dokonał tego od sezonu 1996/1997, kiedy ASVEL Lyon-VIlleurbanne zajął 4. miejsce w całych rozgrywkach. Francuzi już rok temu byli blisko czołowej czwórki, ale wówczas na ich drodze stanął… Tak, tak, właśnie Olympiakos Pireus. Głód rewanżu Monaco okazało rywalom już w rundzie zasadniczej rozgrywek – dwie z 10 porażek greckiej drużyny to właśnie przegrane z drużyną trenera Sašy Obradovicia. Czwarte miejsce w sezonie zasadniczym pozwoliło na przewagę własnego parkietu w ćwierćfinale, gdzie „Roca Boys” zmierzyli się ze słynnym Maccabi Playtika Tel Aviv. Podobnie jak w przypadku Olympiakosu, do rozstrzygnięcia potrzebny był mecz nr 5, w którym Monaco odpłaciło się rywalowi z Izraela za upokarzającą porażkę 69:104 w poprzednim starciu. Dla zespołu z księstwa to dopiero drugi sezon w Eurolidze. Trzeba przyznać, że skuteczność mają zabójczą – najpierw ćwierćfinał, teraz Final Four. Czy Francuzi są w stanie zachwiać hierarchią w europejskiej koszykówce? Mają ku temu pewne możliwości.
O sile ekipy Obradovicia decyduje przede wszystkim Amerykanin Mike James, wybrany do All-Euroleague Second Team, czyli drugiej najlepszej piątki Euroligi, szósty zawodnik w klasyfikacji najlepiej punktujących. Pod tablicami króluje czołowy zbierający i blokujący rozgrywek, Donta Hall. Awans do Final Four nie byłby możliwy, gdyby nie spektakularny finisz Jordana Loyda w meczu nr 5 z Maccabi. To właśnie seria ośmiu punktów z rzędu w wykonaniu amerykańskiego rzucającego obrońcy pozwoliła wyjść Monaco z jednopunktowej straty na prowadzenie, którego nie oddali do końcowej syreny. W składzie francuskiego zespołu znajduje się także doświadczony litewski skrzydłowy, Donatas Motiejunas, z bogatą przeszłością na parkietach NBA w barwach Houston Rockets, New Orleans Pelicans oraz San Antonio Spurs. Pochodzący z Kowna Litwin w Žalgirio Arenie podczas Final Four będzie się czuł jak u siebie, bowiem to właśnie w Žalgirisie zaczynał swoją imponującą karierę koszykarską.
W drugim półfinale, drugi rok z rzędu zobaczymy koszykarskie El Clasico – Barcelona zmierzy się z Realem Madryt. W ubiegłym roku górą byli „Los Blancos”. Dla „Blaugrany” będzie to 10 udział w Final Four w XXI wieku, w tym trzeci z rzędu. Hiszpanie przystępują do półfinałowej rywalizacji jako druga najlepsza drużyna sezonu zasadniczego. Zespół trenera Šarūnasa Jasikevičiusa może nie mieć łatwego życia w Kownie, a to z racji ćwierćfinałowej rywalizacji z Žalgirisem, którą Barcelona wygrała gładko 3:0. Przywitanie może zatem nie należeć do najprzyjemniejszych. Już w pierwszym meczu na parkiecie w stolicy Katalonii hiszpańska drużyna pozbawiła Litwinów złudzeń wygrywając różnicą 22 punktów. Kolejne spotkanie było zdecydowanie bardzie zacięte, bowiem po 3. kwarcie Barcelona prowadziła zaledwie dwoma punktami. Mimo to podopieczni litewskiego szkoleniowca nie pozwolili odebrać sobie zwycięstwa. Žalgiris wietrzył szansę na przełamanie w powrocie do Kowna, ale rywale z Półwyspu Iberyjskiego ponownie pokazali swoją moc. Wygrana trzecia kwarta różnicą 10 „oczek” pozbawiła przeciwników złudzeń i pozwoliła na błyskawiczny awans do Final Four. Szybki awans i dwa mecze mniej od rywali mogą dać Barcelonie pewien handicap.
Siła ekipy ze stolicy Katalonii to doświadczenie. Fenomenalny Nikola Mirotić po dwóch latach obecności w najlepszej piątce Starego Kontynentu w tym roku zameldował się w Second Teamie. Kolejny świetny sezon w barwach Barcelony notuje argentyński rozgrywający Nicolas Laprovittola, czołowy asystent Euroligi. Wartością dodaną są w tym roku Czesi – powracający do zespołu Jasikevičiusa po 6 latach występów w NBA Tomaš Satoransky oraz pozyskany z Fenerbahce Stambuł Jan Vesely. Wszyscy czterej są już po 30-ce, wszyscy zasmakowali NBA, zatem należy traktować ich jako weteranów europejskich parkietów. Doświadczenie zza oceanu wyniósł także Alex Abrines, bodaj najrówniej grający zawodnik Barcelony. Obok nich solidne szlify zbierają młodzi-gniewni – ubiegłoroczny Rising Star Euroligi 22-letni Litwin Rokas Jokubaitis oraz 18-letni Nigeryjczyk James Nnaji, który zaczął zbierać coraz więcej minut zarówno w lidze ACB, jak również w Europie, co nie umknęło uwadze skautów NBA. Nigeryjski środkowy wydaje się być pewniakiem do wyboru w tegorocznym drafcie, choć eksperci nie są zgodni, czy będzie to końcówka pierwszej rundy, czy jednak połowa drugiej. Europejska przygoda Nnajiego może być zatem niezwykle krótka. Część dziennikarzy twierdzi, że to właśnie Barcelona, a nie Olympiakos wygra Euroligę. Jest to możliwe, ale Barca musi spełnić najpierw najważniejszy warunek.
Pokonać madrycki Real – najbardziej utytułowany zespół w historii Euroligi. „Los Blancos” wygrywali ter rozgrywki aż dziesięciokrotnie. Madrytczycy zajęli 3. miejsce w sezonie zasadniczym i w ćwierćfinale zmierzyli się z Partizanem Belgrad. Oj, co to była za rywalizacja. Serbowie dwukrotnie pokonali Real na jego parkiecie. Drugie z tych spotkań zakończyło się skandalem. Na 1 minutę i 40 sekund przed końcem, przy 15-punktowym prowadzeniu Partizana, doszło do gigantycznej bójki pomiędzy zawodnikami i sztabami szkoleniowymi obu zespołów. Jeden z najbardziej doświadczonych graczy Realu na parkiecie, Sergio Llull, przy próbie obrony uderzył w twarz Kevina Puntera. Doszło do przepychanek, w ruch poszły pięści, rzuty zapaśnicze, padło mnóstwo obelg. Po długiej analizie wideo sędziowie wykluczyli tak wielu zawodników, że mecz został przerwany, a finalnie utrzymano wynik z parkietu w momencie przerwania gry. Punter został ukarany zawieszeniem na dwa mecze, jego kolega z Partizana Matthias Lessort oraz Gabriel Deck z Realu otrzymali karę jednego meczu, zaś najwyższy wymiar sprawiedliwości dotknął Guerschona Yabusele z Madrytu, który może zapomnieć o udziale w meczach Final Four dzięki karze zawieszenia na 5 spotkań. Wracając do ćwierćfinałów, w Belgradzie stał się cud – Real w obu meczach wyrównał losy rywalizacji. Powrót Puntera na mecz nr 5 zdał się na niewiele. Mimo, że do przerwy „Los Blancos” byli -16, a po 3. kwarcie „Los Blancos” przegrywali 7 punktami, w ostatniej zdołali odwrócić losy meczu, dzięki punktom i asystom Sergio Rodrigueza. Tym samym Real został pierwszą drużyną w historii Euroligi, która uzyskała awans do Final Four po przegraniu pierwszych dwóch spotkań.
Po tym spotkaniu pojawiło się miłe wspomnienie – 15 lat temu Rodriguez razem z Rudym Fernandezem grali w Portland Trail Blazers. Teraz wprowadzili Real do półfinału Euroligi. Doświadczenia w Madrycie jest nawet więcej niż w Barcelonie. Dla Sergio Llulla będzie to dziewiąty występ w Final Four, dla Fernandeza i Rodrigueza ósmy, Anthony Randolph zagra po raz szósty, Fabian Causeur po raz piąty, a Adam Hanga i Walter Tavares zagrają po raz czwarty. Tavares został w tym sezonie wybrany do najlepszej piątki Euroligi. Środkowy rodem z Wysp Zielonego Przylądka otrzymał także nagrodę dla najlepszego obrońcy. Obok Tavaresa w All-Euroleague First Team znalazło się miejsce dla innego gracza Realu, Bośniaka Džanana Musy, za którym jednosezonowa przygoda w Brooklyn Nets. Z graczy doświadczonych na parkietach NBA w składzie zespołu z Madrytu mamy także argentyńskiego skrzydłowego Gabriela Decka oraz Chorwata Mario Hezonję. Drużyna trenera Mateo Chusa, przez lata asystenta Pablo Laso, wygląda wręcz monstrualnie, nawet mimo braku Yabusele w najważniejszym momencie europejskiej kampanii. W Eurolidze starcia Realu z Barceloną zakończyły się remisem, z czego „Los Blancos” domowy mecz wygrali dopiero po dogrywce. W lidze hiszpańskiej dwukrotnie górą była Barca. Całość dopełnia wygrana Realu po dogrywce w Superpucharze Hiszpanii. Powiedzieć, że będzie ciekawie to nic nie powiedzieć.
Areną zmagań w Final Four będzie Žalgirio Arena, nowoczesna, wielofunkcyjna hala sportowa znajdująca się na wyspie Nemunas w samym sercu litewskiego Kowna. Podczas meczów koszykówki obiekt mieści nieco ponad 15 tysięcy kibiców. Litwa kocha basket, dlatego nie dziwi, że przed każdym meczem Žalgirisu w Eurolidze dość szybko ogłaszany jest sold out, czyli wyprzedanie hali w komplecie do ostatniego miejsca. Kowieńska arena gościła już największe gwiazdy światowej muzyki, a z imprez sportowych EuroBasket w 2011 roku oraz Mistrzostwa Świata w Futsalu w roku 2021. Teraz czas na Final Four Euroligi. Półfinały w najbliższy piątek o godzinie 17:00 i 20:00. W niedzielę, w tych samych godzinach najpierw mecz o 3. miejsce, a następnie wielki finał. Kowno czeka na ostateczne rozstrzygnięcia!