Cleveland Cavaliers i Utah Jazz porozumieli się w sprawie transferu z udziałem Donovana Mitchella. W zamian za trzykrotnego uczestnika Meczów Gwiazd Jazz otrzymają następujący pakiet – Lauri Markkanen, Ochai Agbaji, Collin Sexton, trzy niechronione wybory w pierwszej rundzie draftu oraz dwie możliwości zamiany miejsc. Jeśli chodzi o szczegóły, to Sexton odejdzie z Cavs na zasadzie sign-and-trade. Jego nowy, czteroletni kontrakt wart będzie $72 mln i jest w pełni gwarantowany. Wybory w drafcie dotyczyć będą 2025, 2027 i 2029 roku. Z kolei możliwość zamiany miejsc w naborze dotyczyć będzie roku 2026 i 2028.
Komentarz: Zacznę od tego, że jestem trochę zaskoczony. Byłem przekonany, że Knicks ostatecznie dopną tę wymianę, że po zakontraktowaniu RJ Barretta strony znów siądą do rozmów i się dogadają. Podejrzewam, że Danny Ainge rozochocony łatwością, z jaką zdobył cztery wybory w drafcie za Goberta, naciskał na Knicks do tego stopnia, że ci uznali ten ruch za zbyt ryzykowny w kontekście ich przyszłości. I wcale nie należy krytykować Knicks za to. Czasem najlepsze transfery to takie, do których nie doszło. Jak pisałem wcześniej, za parę miesięcy znów jakaś gwiazda zapragnie grać w Nowym Jorku. To jest cykl, który się nie kończy.
Jest to ruch, w którym obie drużyny mogą doszukiwać się pozytywów i nawet mogą mieć rację. Ale z drugiej strony, jakby zmienić perspektywę patrzenia, to obie organizacje mają o czym myśleć i pewnie zarówno Koby Altman, GM Cavs, jaki Danny Ainge położą się dziś spać z myślą „czy na pewno dobrze zrobiliśmy?”
Na początku bądźmy pozytywni. Jazz dostali pięć wyborów w drafcie, a licząc z debiutantem Agbajim, 14 wyborem tegorocznego draftu, nawet sześć. Trzeba zwrócić uwagę, że żaden z tych wyborów nie dotyczy najbliższych dwóch lat, a z kolei ostatnie dwa wybory dotyczą dalekiej przyszłości. 6-7 lat, to wieczność na skalę NBA. Nie wierzycie? Wróćcie pamięcią do sytuacji i narracji z 2016 czy 2015 roku. Wróćcie do starych tekstów, notatek, przewidywań i rankingów. Ciekawie, co? Cleveland, to nie jest słoneczne Miami czy Los Angeles czy wielki Nowy Jork. Jak wszystko będzie szło dobrze, to każdy będzie zadowolony, ale jak tylko coś, gdzieś komuś nie wyjdzie, zaczną się problemy. Margines na popełnianie błędów jest bardzo wąski w małych rynkach. Evan Mobley będzie miał 28 lat w roku 2029, a Darius Garland 29. To naprawdę spory kawał czasu.
Dodatkowo Jazz dostają nadal młodego (25 lat) Lauri’ego Markkanena. Fin zaliczył całkiem niezły miniony sezon, mimo że jego dopasowanie z Evanem Mobley’em i Jarrettem Allen nie było idealne dla żadnego z nich. 14.8 punktu, 5.7 zbiórki, 1.3 asysty, 35.8% zza łuku (2.2 celnej trójki na mecz), 86.8% z linii oraz 44.5% z gry. Myślę, że to nadal nie jest jeszcze sufit jego możliwości. Jego kontrakt wygasa dopiero latem 2025 roku. W tym czasie zarobi $16.4 mln, $17.2 mln oraz $18 mln. Tego typu zawodnik, z tego typu kontraktem, to wręcz idealny fit do tankującej drużyny. Jest na tyle młody, żeby realnie myśleć, że może razem z nimi przeczekać tankowanie i dożyć dobrych czasów. Ale też, przy okazji tankowania, Jazz mogą maksymalizować jego talenty, podpompowywać jego indywidualne osiągnięcie, żeby za pół roku, czy latem przyszłego roku puścić go dalej za kogoś młodszego, tańszego, najlepiej w pakiecie z wyborami w drafcie.
Jeśli projekt o nazwie Colin Sexton wypali, to Jazz i Ainge będą mogli mówić o czymś w rodzaju przejścia z Donovana Mitchella na młodszy i tańszy model. Czy w perspektywie czasu lepszy? To dobre pytanie. W rozgrywkach 2020-21 Sexton produkował 24.3 punktu, 3.1 zbiórki, 4.4 asysty i 1 przechwyt na mecz. Realnie ciężko jest ocenić wartość tych liczb, bo Cavs byli słabi i o nic nie grali, a w takich warunkach dużo łatwiej o indywidualne osiągnięcia. Jazz ryzykują podpisując gracza, który wraca po operacji kolana, który w NBA nie grał jeszcze w zwycięską koszykówkę. Z drugiej jednak strony, jest to ryzyko, które może się opłacić. Jeśli tylko będzie zdrowy, to Jazz zrobią dużo, żeby jego gra, przynajmniej w liczbach, wyglądała dobrze. Zatem zarówno Sexton jak i Markkanen, nie przeszkadzają w tankowaniu. A że są jeszcze młodzi i nie zarabiają kosmicznych pieniędzy, to Jazz mogą na spokojnie, w zależności od okoliczności, zastanowić się czy zatrzymać ich, czy puszczać dalej.
Jeśli chodzi o Cavs, to ci dodają sobie siły ognia. Do drużyny, która otarła się o play-offy w minionym sezonie dorzucają znakomitego łowcę punktów, trzykrotnego All-Stara, reprezentanta Stanów Zjednoczonych, który już dwa razy blisko był trzeciego składu All-NBA, który w 39 meczach postseason notował po 28.3 punktu, 4.9 zbiórki, 4.7 asysty oraz 1.2 przechwytu. To dużo. Poza tym ich skład automatycznie zmienia swój kształt. Markkanen, Allen i Mobley, mimo że każdy z nich zaliczył indywidualnie dobre rozgrywki, to nie było najlepsze dopasowanie. Pojawienie się Mitchella zdejmuje ten problem i dodaje drużynie spacingu.
Cavs zakładają też pewnie, że obiecujący i rozpalający wyobraźnię debiutancki sezon Evana Mobleya był jedynie rozgrzewką przed wielką koszykówką w jego wykonaniu. Piątka Mitchell, Garland, Okoro, Mobley i Allen, to piątka, która robi wrażenie.
To teraz obawy i znaki zapytania.
Cavs stawiają na jakościowy, sukcesywny skok w grze Mobleya. Ten będzie jeszcze pod debiutanckim kontraktem do lata 2025. Tak samo, jak Mitchell (ma też opcję na kolejne rozgrywki). Tym ruchem Cavs ogłosili światu, że ich zdaniem Evan Mobley będzie kimś wielkim już bardzo niedługo, że sparowanie go z Garlandem i teraz Mitchellem, jest receptą na bycie (przynajmniej) play-offową drużyną. Ryzyko tu jest takie, że po prostu Cavs mogą nie mieć racji. Oddali dużą część swojej przyszłości za Mitchella, a przecież mogli zakontraktować Sextona, czyli jakąś tam (tańszą) wersję tego, co robi i czym jest Mitchell, i zachować wszystkie swoje picki. $72 mln za cztery lata gry 23-letniego Sextona, w założeniu, że jest zdrowy i będzie jeszcze lepszy, to dobry deal. Czy Cavs proponowali mu coś takiego? Czy od nich chciał więcej? Może kiedyś się dowiemy.
Jeśli chodzi i Jazz, to myślę, że na koniec dnia oferta od Knicks mogła być lepsza. Tych pięć wyborów, szczególnie te oddalone w czasie, to może być coś. Ale tylko w założeniu, że po drodze coś złego wydarzy się w Cleveland. Chyba jednak wolałbym liczyć, że coś nie wyjdzie w składzie Brunson, Mitchell, Barrett, Randle i to od nich dostawać wybory, niż w składzie z Allenem, Mobley’em, Garlandem i Mitchellem.
Ostatecznie uważam jednak, że jest to ruch dobry dla obu stron. Jazz są w fazie przebudowy. Tym ruch wpisali się w idealnie w strategię, którą sobie obrali.
Cavs z kolei chcieli być lepsi i będą lepsi z Mitchellem. Jeśli masz szansę dodać do składu gracza, który nie jest daleko od poziomu All-NBA, to po prostu robisz to.