Kibice piłkarscy w Polsce często wracają z rozrzewnieniem do roku 2016 – nic dziwnego, piłkarska reprezentacja Polski na rozgrywanych we Francji Mistrzostwach Europy dotarła do ćwierćfinału i była o krok od wyeliminowania Portugalii, co utorowałoby jej drogę do finału. Jednak nie w każdym miejscu w Polsce kibice chcieliby wehikułu czasu, cofającego ich o 8 lat. Najlepszym przykładem jest Lublin, który przez dekady nie miał zbyt wielu powodów do sportowej dumy i uniesień, a dziś bez cienia przesady można go nazwać sportową stolicą Polski.
Zamiast stawiać odważne tezy, po prostu pomówmy o faktach.
PIŁKA NOŻNA
W minioną niedzielę kibice w Lublinie obejrzeli inauguracyjny mecz nowego sezonu w wykonaniu Motoru Lublin. Żółto-biało-niebiescy po 32 latach przerwy wrócili do piłkarskiej elity w kraju. Wprawdzie na dzień dobry przegrali z Rakowem Częstochowa, ale zaprezentowali się całkiem nieźle, a z Medalikami jeszcze nie jeden zespół przegra. Przez ponad trzy dekady Motor pałętał się po niższych ligach, grając w pewnym momencie nawet w IV lidze. Bywało i tak, że klub był blisko upadku, a w jego uratowaniu pomagały zmiany nazw (LKP Motor) czy dziwaczne mariaże (Spartakus Szarowola). Te wszystkie historie kibice piłki na Lubelszczyźnie znają doskonale. Droga była długa i kręta jak diabli.
Ale skoro punktem odniesienia jest dla nas 2016 rok, to spójrzmy na ówczesną sytuację lubelskiej piłki. Motor grał w III lidze, grupie IV i sezon 16/17 zakończył na 2. miejscu, bez awansu. W 2. kolejce lublinianie zaliczyli jedną z najbardziej wstydliwych porażek tych czasów – przegrali z Cosmosem Nowotaniec 1:2. Takich „agrowp***oli” było zresztą w ostatniej dekadzie więcej. Motor gubił punkty na różnych większych i mniejszych wioskach. Nikt wtedy nie sądził, że w lipcu 2024 Arena Lublin gościć będzie piłkarską Ekstraklasę.
A jakby tego było mało, dwa dni później Arena Lublin gościła… Ligę Mistrzów. Konkretnie II rundę kwalifikacyjną Champions League i mecz Dynama Kijów z Partizanem Belgrad. Tutaj oczywiście „podziękować” należałoby Putinowi, bo gdyby nie jego zbrodnicza napaść na Ukrainę, Dynamo nie musiałoby grać domowych meczów kilkaset kilometrów na zachód. Ale fakt jest faktem, że na przestrzeni kilku dni Lublin gościł Ekstraklasę i kwalifikacje Ligi Mistrzów, a osiem lat temu oglądał drużyn pokroju Soły Oświęcim, Spartakusa Daleszyce czy Wiernej Małogoszcz.
O innych lubelskich klubach nawet nie ma co wspominać – Lublinianka jak przez większość XXI wieku klepała czwartoligową biedę, a Sygnał okręgówkową.
Mamy pierwszy, bardzo poważny kontrast.
ŻUŻEL
Tutaj będzie jeszcze grubiej. W 2016 rok lubelski żużel… przestał istnieć. Jeszcze sezon wcześniej Koziołki, jeżdżące wówczas pod nazwą KMŻ Lublin, startowały w II lidze. Zajęły 3. miejsce i walczyły w playoffach z Polonią Piła. Walczyły to dużo powiedziane – mecz w Lublinie w ogóle się nie odbył, bo sędzia ogłosił walkower na korzyść gości z powodu źle przygotowanego toru. W rewanżu gospodarze rozgromili zespół z Lublina 61:29 i na jakiś czas był to ostatni mecz drużyny z Koziego Grodu w rozgrywkach ligowych. Rok później KMŻ do ligi nie przystąpił.
Reaktywacja czarnego sportu nad Bystrzycą nastąpiła w 2017 roku, oczywiście od najniższej ligi. Sprawy w swoje ręce wzięli jednak fachowcy, z Jakubem Kępą na czele. Poszli grubo, bo już w 2019 Motor Lublin jeździł w Ekstralidze, w 2021 roku świętował wicemistrzostwo Polski, a w kolejnych dwóch sezonach zdobywał mistrzostwo. Mało tego, wszystko wskazuje na to, że w bieżącym sezonie będzie trzecie z rzędu złoto i perspektywa na kolejne piękne lata żużla w Lublinie. W 2016 pusty stadion przy Zygmuntowskich 5, a dziś Bartosz Zmarzlik, Fredrik Lindgren i Jack Holder w składzie, czyli kolejno mistrz świata, wicemistrz świata i czwarty zawodnik zeszłego sezonu w SGP. Czwarty, ale gdyby nie absencja w jednym turnieju, prawdopodobnie byłby trzeci.
Dziś bilety na domowe mecze Motoru wyprzedają się w okamgnieniu. I to dosłownie – czasem po pięciu sekundach nie ma już wejściówek, a wszystkie są w koszykach co szybciej odświeżających stronę internetową fanów. Stadion pęka w szwach, a Lublin stał się na dobre żużlową stolicą Polski. Fani z innych ośrodków zżymają się, że to wszystko za publiczne pieniądze spółek skarbu państwa. I tak i nie. Motor faktycznie ma spore wsparcie od firm takich jak Orlen, Bogdanka, Azoty czy ostatnio Lotto. Ale nie on jeden w skali kraju, a ponadto prezes Kępa pokazuje, że w żużel w Lublinie po prostu warto wkładać pieniądze, bo to kapitalna reklama. Miasto żyje speedway’em nawet mocniej niż piłką, a gdyby stadion przy Zygmuntowskich miał dwa razy większą pojemność, to póki co i tak zapełniałby się po brzegi na każdym spotkaniu Koziołków. To szaleństwo nie będzie trwać wiecznie, ale hasło Speedway Euphoria, będące nazwą lokalnego fanklubu, stało się rzeczywistością. Zaledwie osiem lat po ogłoszeniu całkowitej śmierci pacjenta pod nazwą KMŻ…
KOSZYKÓWKA
W sezonie 2014/15 Start Lublin zadebiutował na najwyższym poziomie rozgrywkowym, przyjmując zaproszenie do ówczesnej Tauron Basket Ligi. W debiutanckim sezonie koszykarze z Lublina zajęli trzecie miejsce od końca, a sezon później ostatnie – 17. W rozgrywkach 2016/17 znów udało się wyprzedzić dwóch rywali. Tutaj kontrast nie będzie tak wielki, bo i dziś Start nie jest ligowym hegemonem, ale stał się znacznie większą marką. W minionych rozgrywkach do ostatniej kolejki walczył o awans do play-off. Skończyło się 9. miejscem. Po drodze lublinianom udało się jednak zdobyć nawet „covidowe” wicemistrzostwo Polski w przerwanym sezonie.
Wspomnieć można też o koszykówce kobiet. Sezon 2023/24 nie poszedł po myśli koszykarek AZS UMCS Lublin, które zajęły 6. miejsce w fazie zasadniczej rozgrywek i przegrały pojedynek ćwierćfinałowy z Arką Gdynią. Jednak na usprawiedliwienie dodajmy, że lublinianki musiały łączyć grę w lidze krajowej z… Euroligą. Tak, to nie pomyłka. Kilka miesięcy temu na lubelski parkiet wybiegały najlepsze drużyny Europy, bowiem AZS UMCS sezon wcześniej został mistrzem kraju. A jak było osiem lat temu? Marzeń o mistrzostwie oczywiście nie było – bezpieczne granie w środku stawki.
SIATKÓWKA
W sezonie 2015/16 siatkarze LKPS Pszczółka Lublin byli beniaminkiem II ligi (trzeci poziom rozgrywkowy). Przez lata kibice siatkówki na Lubelszczyźnie, chcąc obejrzeć mecze na w miarę wysokim poziomie, musieli jeździć do położonego nieopodal Świdnika na mecze Avii. Wajcha zaczęła się jednak przestawiać w kierunku stolicy województwa. W sezonie 19/20 Pszczółka, wówczas już pod nazwą LUK Politechnika Lublin, awansowała na zaplecze Plusligi. Na tym nie poprzestała – w swoim drugim sezonie w I lidze zrobiła kolejny awans. Gdzie jest sufit możliwości obecnej Bogdanki LUK Lublin? Trudno powiedzieć – w pierwszym sezonie w Pluslidze było 11. miejsce, potem 10., a ostatnio już wysokie 5! Ale to nie wszystko.
Lublin zaszokował nie tylko siatkarską Polskę, ale i cały świat, kontraktując jednego z najlepszych zawodników na kuli ziemskiej, czyli Wilfredo Leona. Został on już zaprezentowany jako nowy siatkarz Bogdanki. To najważniejszy, ale niejedyny transfer klubu ze wschodniej Polski, który z miejsca staje się faworytem do medalowej rozgrywki. Czy faworytem do złota? To chyba zbyt odważna teza, ale bez wątpienia Bogdanka LUK Lublin ma pełne prawo myśleć o miejscu na podium Plusligi. Osiem lat temu była radość po awansie z czwartego na trzeci poziom rozgrywkowy…
PIŁKA RĘCZNA
Tutaj skupimy się na kobietach, bo od wielu lat dumą miasta jest drużyna żeńskiego szczypiorniaka, która od sezonu 1994/95 zdobyła mistrzostwo kraju aż 22 razy! W sezonie 2015/16 piłkarski z Lublina były oczywiście aktualnymi mistrzyniami kraju, ale akurat rozpoczynał się gorszy okres w historii drużyny, którą – mimo wielu zmian nazwy – kibice ciągle nazywają Montexem, od pierwszej, historycznej nazwy. W sezonie 2016/17 po raz pierwszy i jedyny w ciągu 30 lat (sic) lublinianki wypadły poza ligowe podium, zajmując 4. miejsce. Potem na dwa lata wróciły na szczyt, ale od czterech sezonów nie są w stanie złamać dominacji Zagłębia Lubin. Jednak za chwilę startuje sezon 24/25, w którym drużyna z Lublina zamierza po raz kolejny świętować mistrzostwo kraju. W tym celu sprowadzono doświadczoną Szimonettę Planetę. Węgierka ma być jedną z gwiazd naszej Superligi, a oprócz niej MKS sprowadził jeszcze kilka niezłych piłkarek. Gra o wysoką stawkę w Polsce i europejskich pucharach jest nieunikniona.
PODSUMOWANIE
Żużlowcy jadą o mistrza i najpewniej zdobędą go po raz trzeci z rzędu. Siatkarze będą grali o najwyższe cele, piłkarki ręczne również. Koszykarze na stabilnym, niezłym poziomie, podobnie jak koszykarki. Do tego wracający do najwyższej ligi piłkarski Motor, a jako bonus mecze Dynama Kijów na miejscowym stadionie. To wszystko okraszone gwiazdami światowego formatu, takimi jak Zmarzlik i Leon. Niecałą dekadę temu Lublin był sportowym zaściankiem, a teraz tydzień w tydzień kibice w Kozim Grodzie mogą przebierać jak w ulęgałkach w imprezach sportowych na wysokim poziomie.