Sezon w NBA rusza już tej nocy! Tradycyjnie, jak to zwykle przed nowymi rozgrywkami bywa, desperacko próbuję przewidzieć przyszłość i rozdać nagrody indywidualne. MVP, obrońca roku, najlepszy debiutant, gracz, który poczynił największe postępy oraz trener roku. Zapraszam!
MVP
Nominowani: Luka Doncic, Nikola Jokic, Shai Gilgeous-Alexander, Giannis Antetokounmpo, Anthony Edwards, Jayson Tatum.
Mój typ: Luka Doncic.
Stawiam na pucułowatego Słoweńca. W przeciwieństwie do wielu innych wyróżnień indywidualnych, przy nagrodzie MVP liczy się kombinacja indywidualnych osiągnięć, przy jednoczesnych sukcesach drużyny. Jeśli chodzi o Lukę, to ten grał w ubiegłym sezonie na poziomie 33,9 punktu, 9,2 zbiórki, 9,8 asysty oraz 1,4 przechwytu. Przeczytaj sobie tę linijkę raz jeszcze. Nieźle, co? Czego mu zabrakło? Trochę lepszej prasy, bardziej przyjaznych mu narracji oraz rzecz jasna kilku wygranych więcej Mavs. Jego drużyna wygrała 50 meczów i była piąta na zachodzie, szósta w skali ligi. Do pokonania Nikoli Jokica, który zgarnął MVP (drugi był Gilgeous-Alexander) zabrakło mu niewiele (Nuggets wygrali 57 spotkań). Mam wrażenie, że po paru pierwszych sezonach wielkiej sympatii Amerykańskich mediów w stosunku do Luki, w ostatnich dwóch latach te same media miały do niego trochę żal, że pojawia się w Dallas bez formy, z kilkoma kilogramami obywatela Słowenii więcej, niż powinien. Stąd być może niektórym umknął trochę fakt, że Mavs zaliczyli znakomitą drugą część tamtego sezonu. Ekipa z Dallas wygrała 24 z 33 spotkań. Pozyskani w trakcie rozgrywek P.J. Washington i Daniel Gafford okazali się strzałami w dziesiątkę. I moim zdaniem z tego poziomu zaczynamy rozmowę analizując ten skład. Uważam, że to jest ich nowy standard. No i trzeba też pamiętać, że Mavs wygrali w postseason trzy rundy. Niby nie powinno, ale ma to także znaczenie w kontekście MVP kolejnego sezonu. Tak, wiem, kryteria oceniania i przyznawana tej nagrody są trochę pokręcone, trochę dziwne, czasem niespójne, ale tak to już jest. Mnie za to nie wiń. W każdym razie Luka pogrzebał zaczynające delikatnie pojawiać się głosy, że z nim, grającym w takim stylu, Mavs nie są w stanie wygrywać, a jego indywidualne liczby, to tylko puste kalorie. Już wiemy, że tak nie jest. I to będzie mieć znaczenie w tym roku. A zatem, statystyki Luki będą na wystarczająco dobrym poziomie, zresztą jak od lat. Mavs, jak zakładam, zajmą jedno z czołowych miejsc w skali całej ligi. No, a dzięki bardzo dobrym play-offom, rozwiane zostały wątpliwości czy tego typu gra ma sens, czy wymiernie przekłada się na wygrane drużyny. Wszystkie te znaki zapytania stały się zdaniami twierdzącymi, więc atuty są teraz po stronie Doncica.
No dobrze, to dlaczego nie jego rywale? Nie życzę nikomu źle, jak mógłbym, ale wydaje mi się, że Shai Gilgeous-Alexander będzie miał fizycznie bardzo trudno trzeci rok z rzędu osiągnąć średnią na poziomie 30 punktów. W tamtym sezonie obok tychże punktów, notował także po 5,5 zbiórki, 6 asyst i 2 przechwyty. Spodziewam się też jeszcze większej roli w ataku Thunder dla Jalena Williamsa (10 rzutów w pierwszym sezonie, 14 w drugim). To też powinno odebrać Shai’owi parę rzutów. I myślę, że Kanadyjczyk wcale się nie pogniewa z takiego scenariusza.
Jeśli chodzi o Jokica, to wydaje mi się, że Nuggets, tak zwyczajnie może zabraknąć wygranych. Statystyk indywidualnych Serba jestem pewien, ale nie jestem pewien zdrowia Jamala Murraya oraz głębi składu rotacji Nuggets. Bez tego, bez czołowego miejsce Denver w tabeli zachodu, próżno spodziewać się MVP dla Jokera.
To samo tyczy się Giannisa. Grek notował w tamtym sezonie po 30 punktów, 11,5 zbiórki, 6,5 asysty, 1,1 bloku i 1,2 przechwytu. Trochę szokujące jak skonfrontuje się to z tym, jak mało mówiło się o nim w kontekście możliwości wygrania MVP (czwarty w głosowaniu, tylko jeden głos na pierwsze miejsce). W tym roku będzie zapewne podobnie, choć jeśli szukać „czarnych koni” w wyścigu po tę nagrodę, to wzięcie pod uwagę lidera Bucks, nie będzie niczym szalonym.
Jeśli chodzi o Tatuma, to ten może zaliczyć swoją prywatą wendettę w tym sezonie. Po tym, jak nie został MVP finałów, po tym, jak upokorzono go podczas paryskiego turnieju olimpijskiego, jego poziom motywacji, żeby mocno przejść przez ten sezon, może być najwyższy w karierze…a nadal może to się na nic nie zdać. Tatum pokutuje trochę za to, że ma tak silną i zbilansowaną drużynę. Jaylen Brown, jakby nie było, jest MVP finałów. Obok nich są Jrue Holiday i Derrick White. Obaj w konwersacji o poziom All-Star i najlepszy skład obrońców, pierwszy lub drugi. Tatum musiałbym zrobić z Celtics coś wyjątkowego, żeby kupić sobie dobre narrację u amerykańskich mediów. Raczej tego nie widzę, ale też nie mogę wykluczyć.
Jeśli chodzi o ANTa, to nie widzę za bardzo możliwości, żeby drastycznie poszedł w górę z 25,9 punktu, 5,4 zbiórki, 5,1 asysty i 1,3 przechwytu z tamtego sezonu. Jasne, każda z tych wartości może iść w górę i pewnie pójdzie, ale pewnie nie będzie to szokujący skok, i nadal jest to poniżej liczb Luki. Do poważnego włączenia się do walki o MVP, młody lider Wolves musiałby zaprowadzić swoją drużynę do, myślę, to top 2 na zachodzie, top 3-4 w skali ligi. Nie jest to niemożliwe, ale nie stawiam na to.
Obrońca Roku
Nominowani: Rudy Gobert, Victor Wembanyama, Bam Adebayo, Chet Holmgren, Jaren Jackson Jr, Evan Mobley, Anthony Davis, Mikal Bridges. O.G. Anunoby.
Mój typ: Bam Adebayo.
W grudniu 2019 roku, po tym, jak miałem okazję oglądać go na żywo, a potem w szatni chwilę pogadać, napisałem tak: „Bam Adebayo w ciągu najbliższych pięciu lat zdobędzie nagrodę dla najlepszego obrońcy. Ja Ci to mówię. Wróć tu, jak to się stanie.” Jesteśmy zatem już piątym i ostatnim roku mojej przepowiedni. I to będzie ten rok! Ale żarty na bok. Bam, od przynajmniej trzech sezonów, do zgarnięcia tej nagrody potrzebuje tylko większej liczby rozegranych meczów. Blisko wygranej był w rozgrywkach 2021-22, ale zagrał tylko w 56 meczach, rok wcześniej w 64. Heat rokrocznie są wysoko w lidze w większości defensywnych wskaźników, a Bam jest dyrygentem wszystkiego, co robi ta ekipa po bronionej stronie parkietu. W tych rozgrywkach też tak będzie, bo drużyny coach Spoelstry zwykle są dobre lub bardzo dobre w obronie. Bam znakomicie switchuje i może regularnie bronić nawet czterech pozycji. Świetnie czyta grę i jest prawdziwym generałem obrony Heat. Jeśli zdrowie dopisze, to ma wszelkie argumenty, żeby to wygrać. Poza tym, patrząc historycznie, bezpiecznie jest postawić w tej kategorii na wysokiego. W ostatnich 28 latach tylko dwóch zawodników obwodowych było wybieranych obrońcami roku (Gary Payton w 1995 oraz Marcus Smart w roku 2022).
I to ostatnie zdanie trochę mnie martwi w kontekście mojego typu. Wielkim faworytem bukmacherów jest tu bowiem Victor Wembanyama. Rozumiem ten „hype”, ale jednak trochę go nie rozumiem, jeśli mam być szczery. Bo jak dla mnie najlepszego obrońcę sezonu powinno się wybierać z grona drużyn, które były dobre lub bardzo dobre w obronie. Spurs tacy nie byli rok temu, ale to nie przeszkodziło głosującym, którzy uplasowali młodego Francuza na drugim miejscu. Rozumiem, że jego zasięg, gabaryty, styl bronienia, rozbudzają zmysły, a filmiki, na których zawodnicy rezygnują z penetracji pod koszą, gdy widzą pod nim Wemby’ego tylko to potęgują. Ale szanujmy się, w moim notesie nigdy nie wygra zawodnik w tej klasyfikacji, którego drużyna jest w trzeciej dziesiątce, jeśli chodzi o defensywne wskaźniki. Ale moje zdanie ma tu małe znaczenie. Weźcie pod uwagę, że „hype” na Wembanyamę będzie jeszcze większy w tym sezonie, a obrona Spurs zapewne będzie lepsza niż rok temu. Weźcie jednak też pod uwagę, jeśli myślicie o inwestowaniu pieniędzy, że aby być branym pod uwagę przy tej i innych nagrodach, trzeba zagrać w przynajmniej 65 meczach. Weźcie też pod uwagę, niewspółmierny do ryzyka i klasy rywali, niski kurs na wygraną młodego podkoszowego Spurs. U mnie się to nie dodaje, ale to tylko ja.
Debiutant Roku
Nominowani: Zach Edey, Reed Sheppard, Matas Buzelis, Zaccharie Risacher, Alex Sarr, Stephon Castle.
Mój typ: Alex Sarr.
Jeśli czytacie mnie od jakiegoś już czasu, to wiecie, że nie śledzę NCAA. Nie mam więc tak głębokiego, jak chciałbym mieć swojego własnego poglądu na temat wartości młodzieży przychodzącej do ligi z tego kierunku. Bazuję na opiniach i doniesieniach innych, a nie lubię nie mieć całkowicie własnego zdania, opartego wyłącznie na własnych obserwacjach i przemyśleniach. Ligi letnie i preseason, to jest już coś, ale nadal mimo wszystko, jak dla mnie, trochę za mało. Ale, co ja się będę tłumaczył?
Stawiam na Alexa Sarra z Wizards, bo gdzie jak gdzie, ale w Waszyngtonie, który nie gra absolutnie o nic, 19-letni Francuz dostanie tyle możliwości na produkowanie, na ile praktycznie żaden z jego rywali liczyć nie może. Faworytem bukmacherów jest to Edey. I jest to kandydatura jak najbardziej słuszna. Przy czym ja myślę, że Grizzlies, z aspiracjami nie tylko na samo wejście do play-offów, będą musieli wrzucić swojego młodego centra w system, w którym jednego dnia będzie robił 20/10 przeciwko jakimś Blazers, a innym razem spędzi na parkiecie 9 minut w starciu z jakimiś Nuggets. Tak myślę. To samo tyczy się Reeda Shepparda, który najpierw będzie musiał przebić się przez rotację obwodowych swojej drużyny (m.in. Green i VanVleet). A gdy już to zrobi, to wejdzie w sztywne schematy coachu Udoki, który podkreśla, że celem Rockets są play-offy w tym sezonie. To jest idealne środowisko do rozwoju i nauki, ale nie za dobre, jeśli chodzi o indywidualne liczby.
Sarr dostanie od Wizards wolną rękę na granie, rzucanie, podejmowanie decyzji, popełnianie błędów. A to jest duży komfort dla debiutanta. Reszta w jego rękach i nogach. Liga letnia i preseason w jego wykonaniu może i nie do końca przekonują, ale jak to mówią i śpiewają Halina Kunicka, Cypis i Kicka Kocia, niech się dzieje, co chce!
Most Improved Player
Nominowani: Jonathan Kuminga, Jalen Johnson, Evan Mobley, Josh Giddey, Andrew Nembhard, Jaden Ivey. Inni.
Mój typ: Evan Mobley.
Jest to prawdopodobnie moja ulubiona nagroda. Bardzo ją lubię, bo daje ogromne pole do interpretacji przez swoją płynność, jeśli chodzi o jej definicję. Czy większą wartość ma gracz, który po prostu dostał szansę (minuty, większa rola) i ją wykorzystał, czy raczej taki gracz, który po paru sezonach bycia anonimowym graczem, nagle pojawił się na horyzoncie i pozytywnie zaskoczył? Czy brać pod uwagę zawodników wybranych wysoko w drafcie, którzy dopiero w kolejnych latach udowodnili swoją przynależność do NBA? Czy brać pod uwagę drugoroczniaków, których progres jest niejako oczekiwany?
Przez to, że jest tak wiele kryteriów, tak wiele płaszczyzn, tak wiele zmiennych, na których możemy graczy obserwować i oceniać pod kątem rozwoju, wyścig po tę nagrodę jest każdego roku bardzo ciekawy. Mam symbolicznie wpisanych sześciu kandydatów, ale przy tej nagrodzie można by mieć ze 20 czy nawet 30 nazwisk i przy każdym mieć po kilka zdań uzasadnienia. Nie przesadzam. Niektóre firmy bukmacherskie przyjmują zakłady na przeszło setkę zawodników w wyścigu po to wyróżnienie.
Ja w tym roku stawiam na Evana Mobleya. 23-latek ma idealne statystyki bazowe z poprzedniego sezonu – 15,7 punktu, 9,4 zbiórki, 3,2 asysty, 1,4 bloku. Myślę, że skok punkowy o jakieś pięć, czy może nawet 6-8 nie jest niczym niemożliwym. Wydaje mi się, że w nowym systemie, z nowym trenerem, Mobley, który miał zapłacone latem jak lider, jak gwiazda, tak właśnie będzie wykorzystywany i traktowany. Nadal przed oczami mam jego serię z Celtics, późniejszymi mistrzami NBA, w której notował po 21,4 punktu. Jestem przekonany, że bez problemu może być to jego pułap w tym sezonie, a przecież był to postseason przeciwko jednej z najlepszych defensyw ligi. Wierzę też, że będzie więcej rzucał i więcej trafiał za trzy punkty. To wszystko, w połączeniu z jego już znakomitą obroną, będzie niezłym pakietem argumentów podczas wybierania laureata tej nagrody. Ale tak, jak piszę wyżej, kandydatów jest tu cała masa. Każdy ze swoimi argumentami i historią do opowiedzenia. Jonathan Kuminga i Jalen Johnson też muszą być tu wzięci mocno pod uwagę.
Najlepszy Rezerwowy
Nominowani: Malik Monk, Naz Reid, Grayson Allen, Alex Caruso, Donte DiVincenzo, Payton Pritchard.
Mój typ: Donte DiVincenzo.
W byciu najlepszym rezerwowym, oczywiście w kontekście tej nagrody, chodzi zazwyczaj o bycie najlepszym strzelcem. A trochę szkoda, bo taki Andre Iguodala na mistrzowskich ławkach Warriors, to było prawdziwe złoto, które nie do końca należycie zostało docenione. Szczególnie patrząc na to wszystko z perspektywy czasu.
Stawiam na DDV, bo jestem przekonany, że jego obecność w rotacji Wolves będzie bardzo ważna i bardzo potrzebna od samego początku. Do końca zastanawiałem się czy nie dać tutaj Alexa Caruso. Co do niego mam również wysokie oczekiwania, jeśli chodzi o rolę w rotacji Tunder, ale myślę, że Caruso gra trochę za mało samolubnie, żeby to wygrać. Ci, którzy na koszykówce się znają, docenią jego wkład w wygrane drużyny. Na potrzeby tej nagrody, niestety, trzeba to wszystko okrasić trochę punktami. Jemu na tym za bardzo nie zależy, więc pewnie tego nie wygra. A mógłby. Z kolei DiVincenzo, jak przypuszczam, podejdzie do sezonu „wkur..iony”, wybacz mój język. Transfer z Knicks podrażnił jego ego. Meczów w Minnesocie zaczynać nie będzie, ale jestem przekonany, że będzie mógł liczyć na minuty, rzuty i ważną rolę w drużynie. Czy blisko 15 rzutów na mecz ze średnią prawie 18 punktów na mecz, jakie miał rok temu w Knicks, wchodzi w grę w systemie Wolves? Nie jest to niemożliwe.
Trener Roku
Nominowani: Taylor Jenkins, Mark Daigneault, Ime Udoka, Kenny Atkinson, Jason Kidd, Eric Spoelstra, Chris Finch, Mike Budenholzer.
Mój typ: Jason Kidd.
Obserwując historię przyznawania tej nagrody, można dostrzec trzy różne trendy, trzy różne podejścia przy ocenie wartości wykonanej pracy przez danego szkoleniowca. W pierwszym wariancie wygrywa trener, którego drużyna była wśród dwóch-trzech najlepszych ekip ligi. To jest dość proste i czytelne kryterium. W drugim wariancie wygrywa trener, który stał za sukcesem składu, co do którego nie było aż tak wielkich oczekiwań przed rozpoczęciem danych rozgrywek. Drużyna i jej trener niejako urośli na naszych oczach w trakcie sezonu. W trzecim mamy do czynienia ze swego rodzaju kombinacją obu tych rzeczy. To znaczy, drużyna była dużo lepsza, niż powszechnie sądzono, wykonała duży progres w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Nie była najlepsza w skali ligi, ale była lepsza, niż sezon wstecz, lepsza, niż sądzono.
Nie do końca jestem fanem tego elementu „zaskoczenia” jako nadrzędne kryterium, bo to trochę spycha solidne trenerskie rzemiosło na dalszy plan, a na czoło wysuwa element sensacji. A szkoda, bo w takich okolicznościach Eric Spoelstra, jeden z najpiękniejszych i najpotężniejszych umysłów trenerskich, może nigdy nie doczekać się swojej statuetki. Faworytem bukmacherów jest w tym roku Taylor Jenkins. Grizzlies wygrali w tamtym sezonie 27 meczów, a w tym mogą może nawet podwoić tę liczbę, albo być gdzieś blisko, jeśli zdrowie pozwoli. Ja jednak nie kupuję tego toku rozumowania. Rok wcześniej bowiem (2022-23), wolna od kontuzji i problemów, ta sama ekipa wygrała 51 spotkań. Tak na nich będę patrzył. Jenkins jest świetnym szkoleniowcem, on nie potrzebuje sensacji w stylu „poprawił wynik o 25 wygranych”. Ja na niego nie stawiam, ale jest silnym kandydatem do tej nagrody. Nikogo nie powinno zdziwić, jeśli właśnie on to wygra.
Ja stawiam na Jasona Kidda, bo tak jak pisałem przy MVP dla Luki, uważam, choć może się mylę, że Mavs będą świetni w tym sezonie. Myślę, że na koniec rozgrywek będą jedną z dwóch-trzech najsilniejszych ekip w całej lidze. Chciałbym, żeby przynajmniej raz zgarnął tę nagrodę coach Spo, ale chyba nie zanosi się na to w tym sezonie. Heat nie mają składu na wygranie wschodu. Element zaskoczenia też odpada, bo po tej organizacji zwykle spodziewamy się trzymania pewnego poziomu, co paradoksalnie nie pomaga kandydaturze ich trenera.