Po niedzielny meczu MKS-u Dąbrowa Górnicza z Eneą Zastal BC Zielona Góra rozgrywki Energa Basket Ligi zatrzymały się na prawie trzytygodniową pauzę. Za nami 2/3 ligowego sezonu, gdzie w ostatnich kolejkach sporo się działo. Przed nami turniej o Suzuki Puchar Polski, który zostanie rozegrany w lubelskiej hali Globus.
Tradycyjnie nasz raport rozpoczynamy od rzutu okiem do tabeli Polskiej Ligi Koszykówki, gdzie mamy zmianę na pozycji lidera. Pierwszą lokatę lepszym bilansem małych punktów okupuje BM Stal Ostrów Wielkopolski. „Byki” wygrały 4 z 5 ostatnich spotkań i skorzystały na potknięciach dotychczas prowadzącego w zestawieniu Śląska Wrocław. Podopieczni trenera Andrzeja Urbana, mimo wpadki na własnym parkiecie z Grupą Sierleccy Czarnymi Słupsk, notują świetny okres. Damian Kulig jest jak wino – im starszy tym lepszy, Jakub Garbacz wreszcie przypomina o swoich możliwościach, a Josh Perkins chyba na dobre rozwiązał problem Stali na pozycji rozgrywającego. Dobra dyspozycja zagranicznej rotacji i krajowych liderów każe poważnie traktować ostrowian jako kandydata do medalu. Być może nawet złotego.
Z „tronu” z hukiem spadł wrocławski Śląsk. Zespół trenera Andreja Urlepa nie jest nawet w dołku. On jest w ogromnym leju po bombie. Wrocławianie, mimo dość wąskiej kadry, drugi rok z rzędu przeplatają ligę z EuroCupem, ale w tegorocznej kampanii idzie im jak po grudzie. Od Nowego Roku Śląsk wygrał łącznie zaledwie 2 z 12 meczów! Winy za taką sytuację upatrywaliśmy w niezrozumiałych decyzjach personalno-taktycznych Urlepa, ale przede wszystkim w coraz bardziej egoistycznej grze lidera Śląska, Jeremiaha Martina. Amerykanin chyba zbyt szybko poczuł się gwiazdą PLK i choć wciąż jest jednym z faworytów do tytułu MVP fazy zasadniczej to na jego nietrafionych boiskowych decyzjach traci cały zespół. Czy straci w ten sposób medalową szansę w play-off? To pytanie jeszcze przez kilka tygodni pozostanie bez odpowiedzi.
Podium zamyka rewelacja tegorocznych rozgrywek, czyli King Szczecin. Trener Arkadiusz Miłoszewski zbudował w stolicy województwa zachodniopomorskiego prawdziwego potwora. Zespół złożony z zawodników próbujących się odbudować wspaniale rozkwitł i ma możliwości, aby straszyć ligowych faworytów. W 2023 roku „Wilki Morskie” przegrały – nieznacznie, po dogrywce – jedynie w Ostrowie z miejscową Stalą, a wśród skalpów notują wyjazdowe wygrane we Wrocławiu, Zielonej Górze czy Warszawie. Szkoda jedynie, że dobrych występów reżysera gry Kinga, Andrzeja Mazurczaka, nie dostrzega selekcjoner reprezentacji Polski. Nieobecność w kadrze najlepszego polskiego rozgrywającego PLK jest zwyczajnym nieporozumieniem. Czy King wyrośnie na króla rozgrywek? Niewykluczone.
Za plecami czołówki sporo się dzieje. Niepokonany od czterech spotkań Trefl Sopot chce włączyć się w grę o wszystko. Grudniowy transfer zespołu trenera Žana Tabaka, belgijski skrzydłowy Jean Salumu, stał się drugim strzelcem drużyny. Forma Trefla jest ewidentnie rosnąca i ekipa z nadmorskiego kurortu może realnie myśleć o rozstawieniu w ćwierćfinałach play-off. Tuż za sopocianami niespodziewanie zagościła PGE Spójnia Stargard. Trudno się jednak dziwić, skoro amerykański rozgrywający Spójni, Courtney Fortson notuje średnio 17 punktów i niemal 10 asyst na mecz. Kosmiczne jak na warunki PLK statystyki dały mu nagrodę MVP stycznia. Gdyby nie ostatnia porażka z Anwilem po drogrywce, zespół ze Stargardu mógłby powoli myśleć o play-off, a tak wciąż musi oglądać się za plecy.
A tam ścisk jak w zbiorkomie podczas porannego szczytu. Z grupy drużyn: Czarni, Zastal, Legia i Anwil, jedna prawdopodobnie będzie musiała obejrzeć play-offy przed telewizorem. Choć przed decydującymi rozstrzygnięciami nie można nikomu odbierać szans, tak wydaje się, że sytuacja MKS-u Dąbrowa Górnicza, który 8 z 10 pozostałych meczów rozegra na wyjazdach, każe włożyć ich marzenia o grze medalowej między bajki. W najtrudniejszej sytuacji jest obecnie Anwil, który nazbierał już 10 porażek, a najbliższe dwa spotkania zagra jako gość, kolejno w Szczecinie i Słupsku. Sytuacja drużyny trenera Przemysława Frasunkiewicza może się zatem bardzo szybko skomplikować. Najłatwiejszy terminarz ma Zastal. Zielonogórzanie aż 7-krotnie zagrają na własnym parkiecie.
W krótkiej przerwie od rozgrywek ligowych zostanie rozegrany turniej o Suzuki Puchar Polski. Gospodarzem imprezy będzie ponownie Lublin, co dziwi, bowiem ubiegłoroczne zawody w hali Globus nie cieszyły się zbyt dużym zainteresowaniem. Koszykarskie władze z uporem maniaka „pompują” jednak stolicę województwa lubelskiego kolejnymi eventami. I choć jako lublinianin powinienem się cieszyć, to jednak podzielam zdanie większości kibiców basketu nad Wisłą – Lublin jest nietrafioną lokalizacją dla turnieju o Suzuki Puchar Polski. Impreza ta powinna być wizytówką krajowej koszykówki z trybunami pełnymi spragnionych wrażeń kibiców. Kibiców, którzy z każdej części Polski powinni mieć do pokonania rozsądny dystans. Do głowy przychodzi mi choćby łódzka Atlas Arena. Wróćmy jednak do samego turnieju.
Okazały puchar trafi w ręce jednej z ośmiu drużyn – 7 najwyżej rozstawionych w ligowej tabeli drużyn po 15. kolejce spotkań: WKS Śląsk Wrocław, BM Stal Ostrów Wielkopolski – obrońca tytułu, King Szczecin, Trefl Sopot, Legia Warszawa, PGE Spójnia Stargard i Anwil Włocławek oraz gospodarz Polski Cukier Start Lublin, obecnie 13. Drużyna w szesnastozespołowej Energa Basket Lidze. W czwartek i piątek obejrzymy po dwa ćwierćfinały, których zwycięzcy utworzą pary półfinałowe – czwartkowi jedną, piątkowi drugą. I tak 16. lutego na parkiecie hali Globus zmierzą się w derbach zachodniopomorskiego King i Spójnia, a zaraz po nich zagrają Start z Legią. Następnego dnia zobaczymy spotkania Stali z Anwilem oraz Śląska z Treflem.
Sobota upłynie nie tylko pod znakiem półfinałów, ale także konkursów. Pomiędzy meczami obejrzymy najpierw PEKAO S.A. Konkurs Wsadów, a następnie Aerowatch Konkurs Rzutów za 3 Punkty. W najbardziej widowiskowym z konkursów zobaczymy obrońcę tytułu sprzed roku – Jamesa Eadsa (Rawlplug Sokół Łańcut), jak również Phila Fayne’a (King Szczecin), Martina Krampelja (MKS Dąbrowa Górnicza) oraz dwóch Polaków: Mateusza Bręka (Sokół) i Dominika Grudzińskiego (PGE Spójnia Stargard. W konkursie „trójek” wezmą udział: Luke Petrasek – ubiegłoroczny zwycięzca (Anwil Włocławek), Łukasz Kolenda (WKS Śląsk Wrocław), Tony Meier (King), Delano Spencer (Sokół) i Michał Krasuski (Polski Cukier Start Lublin). W niedzielę o godz. 18:00 finał Suzuki Pucharu Polski.
Wśród uczestników imprezy tylko zespoły ze Stargardu i Lublina nigdy nie podniosły w górę Pucharu Polski, choć obie grały już w finale. Ciekawym wyjątkiem jest Szczecin, gdzie niemal 40 lat temu zdobywcą Pucharu Polski była miejscowa Pogoń. Miejmy nadzieję, że poziom sportowy turnieju zrekompensuje nam medialny odbiór całej imprezy, która w samym Lublinie jest bardzo słabo promowana, a ilość dostępnych miejsc w serwisie biletowym wciąż jest bardzo duża. To kolejny kamyczek do ogródka organizatora, potwierdzający, że „Kozi Gród”, mimo niezaprzeczalnego uroku, nie jest najlepszym miejscem do rozgrywania koszykarskich turniejów.