Skip to main content

Dwa noworoczne spotkania zakończyły 15. kolejkę rozgrywek Orlen Basket Ligi. Jesteśmy dokładnie w połowie rundy zasadniczej. Anwil wreszcie znalazł pogromcę, a Arka wciąż nie potrafi wygrzebać się z dna tabeli. W walce o grę w play-off nadal liczy się aż 12 drużyn. Półmetek wyłonił również 8 finalistów turnieju o Pekao S.A. Puchar Polski. Zapraszam na jeden z pierwszych tegorocznych tekstów o koszykarskiej ekstraklasie w całym internecie.

W lidze nie ma już niepokonanego zespołu. Lider, Anwil Włocławek, który od początku sezonu dumnie kroczył z mianem „Nietykalnych” został zatrzymany w meczu pełnym emocji i kontrowersji przez Legię Warszawa (74:76). Mimo utraty perfekcyjnego bilansu „Rottweilery” niezmiennie prowadzą w ligowym zestawieniu z przewagą aż 4 wygranych nad kolejnym zespołem. Nie do zatrzymania jest Victor Sanders, trzeci strzelec całej Orlen Basket Ligi. Życiówkę nad Wisłą rozgrywa Luke Petrasek, zaś Jakub Garbacz chyba na dobre wrócił do wysokiej dyspozycji. Martwi kontuzja Kamila Łączyńskiego, który w starciu z Legią nabawił się urazu śródręcza i czeka go kilkutygodniowa przerwa. Z zespołem pożegnał się środkowy Tanner Groves, od którego trener Przemysław Frasunkiewicz oczekiwał znacznie więcej pod koszem. Anwil rozgląda się za nowym centrem i spokojnie obserwuje co się dzieje daleko za jego plecami.

Na drugą pozycję wskoczył Trefl Sopot. Drużyna trenera Žana Tabaka odniosła w grudniu 4 wygrane, zostawiając w pokonanym polu aktualnych i poprzednich Mistrzów Polski – Kinga Szczecin i Śląsk Wrocław, a także pozytywną niespodziankę tego sezonu MKS Dąbrowa Górnicza. Formą błysnął Andy Van Vliet, który w trzech spotkaniach rzucił ponad 20 punktów. Sopocianie wciąż mogą liczyć na swojego kapitana Jarosława Zyskowskiego, a solidną dyspozycję utrzymuje również Aaron Best. Czyżby szkoleniowiec ze Słowenii wreszcie poskładał klocki jak należy? Pierwsze sprawdzam już w najbliższy piątek. W sopockiej Ergo Arenie zobaczymy mecz na szczycie – Trefl na własnym parkiecie podejmie Anwil.

Lepszy okres notuje również Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski. Grudniowa kampania zakończona bilansem 4:1 pozwoliła zameldować się na trzecim miejscu w połowie sezonu. Podopieczni trenera Andrzeja Urbana nie sprostali jedynie Anwilowi. Wysokie miejsce ostrowskich „Byków” to ogromna zasługa łotewsko-litewskiego tercetu – Aigars Šķēle, Ojārs Siliņš i Arunas Mikalauskas do spółki z Czarnogórcem Nemanją Đurišiciem ciągną do przodu całą drużynę. Odżył nawet weteran Michał Chyliński. W meczu przeciwko Lublinowi popularny „Chylu” przypomniał kibicom jak grać w basket, rzucając 23 punkty. Ostrowianie skończyli rok 2023 na pudle, a przecież w ubiegłym sezonie zdobyli brązowe medale. Przypadek czy znaki?

Identyczny bilans jak Ostrów – 9:6 – ma także Polski Cukier Start Lublin. Zespół trenera Artura Gronka był w minionym miesiącu na krzywej opadającej, ale wyjazdowa wygrana z Legią pozwoliła poprawić nastroje i wejść w nowy rok pozytywnym akcentem. Wciąż najlepszym strzelcem „Koziołków” jest Liam O’Reilly, mimo czasem irytującej skuteczności rzutów z dystansu. Barret Benson skutecznie wypełnił lukę po Klavsie Čavarsie, Jabril Durham na dobre zadomowił się w czołówce rozgrywających Orlen Basket Ligi, a Tomislav Gabrić utrzymuje równą, wysoką formę. Start to mocny kandydat do gry w play-off, ale czy lublinianom wystarczy pary i jakości, aby utrzymać obecny stan rzeczy? Patrząc na krótką kołdrę trenera Gronka będzie to niezwykle trudne zadanie.

Mistrzowie Polski, King Szczecin, wciąż są w lekkim dołku. Niby 5. miejsce nie jest tragicznym wynikiem, ale trener Arkadiusz Miłoszewski na pewno nie jest zadowolony z obecnej dyspozycji zespołu. Tak naprawdę jedynie Morris Udeze i Andrzej Mazurczak prezentują równy poziom. Pozostali grają bardzo nierówno, mimo zadowalających statystyk. Zaledwie dwie wygrane w grudniu zepchnęły „Wilki Morskie” do grupy zespołów walczących o play-off. Trudno wyobrazić sobie brak szczecinian w najlepszej ósemce, ale w końcu kiedyś nie wyobrażaliśmy sobie ligi bez Turowa Zgorzelec. Życie nie znosi próżni i jeśli „Miły” nie ogarnie swojej drużyny, może się – nomen omen – niemile rozczarować.

Mówi się, że pańskie oko konia tuczy. W przypadku MKS-u Dąbrowa Górnicza sprawdziło się co do joty. Pod nieobecność trenera Borisa Balibrei, który z powodów rodzinnych przebywał przez kilka tygodni w Hiszpanii, dąbrowanie notowali gorszy okres. Po powrocie hiszpańskiego szkoleniowca wróciła stara, dobra Dąbrowa. W derbowym starciu z GTK Gliwice (wygrana 122:115) licznie zgromadzona publiczność doczekała się aż dwóch dogrywek. Zagraniczna rotacja z Markiem Garcią i Taylerem Personsem na czele wciąż czaruje. Aż szkoda, że nie zobaczymy MKS-u w zmaganiach o Puchar Polski.

Czołową ósemkę zamykają PGE Spójnia Stargard i Arriva Polski Cukier Toruń. W przypadku zespołu trenera Sebastiana Machowskiego można przywołać powiedzenie, że „tak krawiec kraje jak mu materiału staje”. Spójnia potrafiła przegrać z przedostatnim w tabeli Enea Stelmetem Zastalem Zielona Góra. Zespołowi ze Stargardu bardzo brakuje jakościowego strzelca z obwodu. Devonowi Danielsowi i Stephenowi Brownowi jr. przydałoby się większe wsparcie. Z kolei torunianie byli prawdziwym objawieniem grudnia. Cztery kolejne zwycięstwa wywindowały drużynę z dołu tabeli. Jedynie Anwil był przeszkodą nie do przejścia. Ósme miejsce na półmetku to ogromna zasługa rozkręcających się na dobre Gorana Filipovicia, Arika Smitha i Treya Diggsa.

Poza ósemką, ale z identycznym bilansem jak cała stawka, znajdują się Legia Warszawa i Grupa Sierleccy Czarni Słupsk. Ekipa trenera Wojciecha Kamińskiego gra bardzo nierówno. Świetny Cristian Vital, bardzo dobry Aric Holman i przewidywalnie solidny Ray Cowels to czasem zbyt mało, aby marzyć o wygranej. W Warszawie przydałby się rozgrywający z prawdziwego zdarzenia. Ten problem rozwiązali z kolei w Słupsku, gdzie świeżo pozyskany Donatas Sabeckis rozdaje średnio 8 asyst na mecz. Z Litwinem w składzie Czarni notują serię trzech kolejnych zwycięstw. Michał Michalak jak na reprezentanta kraju przystało jest liderem zespołu, który w grudniu zasygnalizował aspiracje do play-off. Słupszczanie wygrali 4 z 5 meczów uciekając z dołu tabeli. Niewykluczone, że ekipa Mantasa Česnauskisa wskoczy na wyższy poziom.

Wciąż nie do pozazdroszczenia jest sytuacja WKS-u Śląska Wrocław. Dopiero 12. pozycja w tabeli jest dla osiemnastokrotnych Mistrzów Polski wręcz upokarzająca. Trener Jacek Winnicki nadal boryka się z plagą kontuzji w drużynie, w której jedynie Dušan Miletić i Artsiom Parakhouski zagrali w każdym z piętnastu spotkań. Wrocławski szkoleniowiec zmuszony był sięgać po głębokie rezerwy. Wydaje się, że światełkiem w tunelu może być wyjazdowa wygrana nad Muszynianką Domelo Sokołem Łańcut i powrót Kendale’a McCulluma. Pozyskanie na ukraińskiego skrzydłowego Andriia Voinalovycha również wydaje się być rozsądnym posunięciem. Mimo ujemnego bilansu 7-8 wrocławianie w pełnym zdrowiu mogą skutecznie walczyć o play-off. Ostatni tytuł mistrzowski zdobyli przecież jako 5. zespół po rundzie zasadniczej.

Po dnie szoruje Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia, która jako jedyny zespół w rozgrywkach od ostatniego raportu zanotowała komplet porażek. Sytuacji drużyny trenera Wojciecha Bychawskiego z pewnością nie poprawia kontuzja lidera, Andrzeja Pluty jr, który w starciu z Sokołem nabawił się urazu błony bębenkowej i jego powrót do gry wciąż jest nieokreślony w czasie. Arka mimo pozyskania Bryce’a Alforda i Przemysława Żołnierewicza wciąż nie złapała rytmu pozwalającego realnie myśleć o pozostaniu w elicie. Druga połowa sezonu po prostu musi być lepsza. Inaczej gdynianie wylądują w I lidze.

Na podstawie Oficjalnych Przepisów Gry w Koszykówkę po 15. kolejce wyłoniono ośmiu uczestników zmagań o Pekao S.A. Puchar Polski. Są nimi: Anwil, Trefl, Stal, Start, Toruń, Czarni, Legia i King. Turniej finałowy zostanie rozegrany w Arenie Sosnowiec wchodzącej w skład ArcelorMittal Park w dniach 15-18 lutego 2024. Po pierwszej części sezonu wiemy, że nic nie wiemy. W uprzywilejowanej sytuacji jest jedynie Anwil. Tabela jest tak płaska, że typowanie uczestników play-off na tym etapie byłoby wróżeniem z fusów. Dla kibiców to sytuacja niemal idealna, bowiem emocji w kolejnych tygodniach z pewnością nie zabraknie. Stay tuned!

Related Articles