Sierpień 2022 był dość spokojny w NBA. Dużo spokojniejszy, niż zwykły sierpień. Ale nie ma co się dziwić. Po raz pierwszy od 2019 roku właściciele drużyn, menadżerowie, a także gracze i trenerzy mieli wolne w tym czasie. Przez „pandemię” od 2020 sierpień był albo częścią sezonu, albo przededniem rozpoczęcia rozgrywek. Zatem po trzech szalonych sezonach, NBA wzięła sobie kolektywnie wolne. Ale nawet i w tych niecodziennych okolicznościach trochę działo się w naszej ulubionej lidze.
– Będzie śledztwo w sprawie okoliczności podpisania kontraktu przez Jalena Brunsona z New York Knicks. Chodzi o słynny „tampering” czyli kontaktowanie się z graczami, gdy jest to zabronione.
25-latek odszedł z Dallas Mavericks i związał się z Knicks czteroletnim kontraktem o wartości $104 mln. W klubie z Nowego Jorku pracuje (jako asystent trenera) pan Rick Brunson, prywatnie ojciec Jalena. Za koszykarskie operacje odpowiada Leon Rose, wieloletni „przyjaciel rodziny” Brunsonów, a Sam Rose, syn Leona, jest agentem Jalena. Taka trochę „Moda na Sukces” w wydaniu NBA.
Komentarz: Wszyscy uprawiają tampering, rzecz w tym, żeby nie robić tego ordynarnie. Bo przecież liga nie ma żadnych narzędzi prawnych, żeby kontrolować kto z kim i kiedy się komunikuje. Knicks dali na tacy lidze całą listę powodów, dla których wszczęto to śledztwo. I myślę, że dla przykładu Nowojorczycy zostaną ukarani. To nie będzie raczej nic wielkiego. Pewnie jakaś grzywna i/lub zabrany wybór w II rundzie któregoś z draftów w (dalekiej) przyszłości. Wizerunkowo dobrze to będzie wyglądać, a faktycznie nic nikomu się nie stanie. Tak myślę.
– Będzie też śledztwo w sprawie okoliczności podpisania kontraktu przez Jamesa Hardena z 76ers. Tam będzie chodzić o to, że Harden wziął podejrzanie mało, jakieś $15 mln mniej, niż mógł dostać za nadchodzący sezon. Liga zbada czy przypadkiem gdzieś, ktoś w Szóstkach lub ich kręgach nie przekazał Hardenowi jakichś „dóbr” pod stołem.
Komentarz: Pisałem o tym, że to co zrobił Harden nie zdarza się za często w zawodowym sporcie. Jest to do tego stopnia rzadkie, że aż liga postanowiła przyłożyć do tego lupę. Myślę, że tutaj śledztwo niczego nie wykaże. Harden chce zdobyć tytuł, więc poszedł klubowi na rękę, żeby Daryl Morey miał wolne środki na wzmocnienia. Finansowo nadal może wyjść na swoje. Jeśli zagra silny sezon, to wielkie pieniądze czekać będą nie niego przyszłego lata. Mi to brzmi wiarygodnie.
– Markieff Morris zgodził się podpisać roczny kontrakt z Brooklyn Nets.
Komentarz: Musimy odłożyć żarty i osobiste odczucia na bok. Bracia Morris trochę polaryzują fanów NBA. To nie czas na roztrząsanie teraz tego tematu. Jak już odłożymy to wszystko, to wyjdzie nam, że w gruncie rzeczy, to dobrzy koszykarze. Nie wybitni, ale dobrzy w swoich rolach. Dodanie 32-latka do składu Nets, poszerza i pogłębia ich rotację. Oczywiście zakładając, że Morris wrócił do pełni zdrowia. Przypomnę tylko, że po brzydkim faulu Nikoli Jokica w tamtym sezonie, wówczas gracz Miami Heat, stracił aż 58 meczów ze względu na uraz szyi. Zdrowy Morris daje Nets trochę obrony, trochę rzutów zza łuku, możliwość obniżenia składu i ustawieniu go na pozycji centra. Oczywiście wszystko to w ograniczonej roli. Solidny ruch Brooklynu.
– Yuta Watanabe przenosi się na Brooklyn na mocy rocznej umowy.
Komentarz: Cichy, ale dobry ruch. Kolejny dobry Nets. 27-letni Japończyk, to klasyczny zadaniowiec na 10-12 minut w meczu. W tym czasie da odpocząć staterom, a będąc na boisku poda, obroni dwóch, może nawet trzech pozycji, czasem coś rzuci. Pamiętajmy, mówimy o zawodniku, który jest dziewiąty, może dziesiąty w rotacji, więc nie możemy oczekiwać nie wiadomo czego. Ale możemy oczekiwać, że pod koniec listopada, gdy Nets wybiorą się do jakiegoś Memphis, to Watanabe wejdzie na parkiet i zostawi trochę zdrowia, gdy gwiazdom za bardzo nie będzie chciało się grać. Niczego więcej nie powinno się oczekiwać po tego typu zawodnikach.
– Los Angeles Lakers i Utah Jazz dogadali się w sprawie wymiany, na mocy której Patrick Beverley przeniesie się do Kalifornii. W przeciwnym kierunku powędrują Talen Horton-Tucker i Stanley Johnson.
Komentarz: Dobry ruch dla obu stron. Przebudowujący się Jazz dostają wprawdzie nie najtańszego ($10 mln w tym sezonie i tyle samo w opcji gracza na kolejny), ale nadal bardzo młodego (21 lat) Hortona-Tuckera. Danny Ainge ma tu bardzo mało do stracenia, a wiele do zyskania. Niech nikogo nie zszkouje scenariusz, w którym THT będzie produkował w Jazz coś na kształt 17-19 punktów, 6-8 zbiórek i 4-5 asyst. A jeśli nie? Cóż, nawet i w procesie tankowanie „podłogę” salary trzeba czymś zapełnić. Lepiej zapełnić ją młodymi ludźmi, którzy mogą być dobrzy i przydać się w przyszłości, niż weteranami, którzy nie mają interesu brać udziału w tym procesie. Kimś takim byłby dla Jazz 34-letni Pat Bev. Ale o nim za chwilę. W Jazz będzie również Stanley Johnson, swego czasu mokry sen fanów Detroit Pistons. 26-latek nie będzie jednak graczem formatu Hall of Fame, ale jeśli będzie tego chciał, to może zostać w NBA jeszcze z 6-8 lat. Nie przeszkodzi w tankowaniu, a może w lutym ktoś da za niego jakiś wybór w II rundzie draftu czy coś takiego. A jak nie da, to nie ma problemu. Jego kontrakt to tylko $2.3 mln i wygasa latem.
Beverley przyda się w Lakers. Tutaj też trzeba odłożyć żarty na bok. To dobry obrońca i poprawny strzelec z wolnej pozycji, a to jest nadwyżka nad połową rotacji zeszłorocznych Lakers. Czy jedna szatnia ze Westbrookiem nie będzie dla nich za mała? Już nie takie rzeczy NBA widziała w swojej historii.
– NBA zaktualizowała swoje „pandemiczne” protokoły odnośnie „zdrowia i bezpieczeństwa”.
Niezaszczepieni zawodnicy i członkowie klubów będą zobligowani poddawać się testom raz w tygodniu. Nieco łagodniej traktowani będą ozdrowieńcy, którzy będą bezpośrednio po chorobie. Zaszczepieni gracze (i członkowie klubów) będą musieli się testować tylko wtedy, gdy wystąpią u nich symptomy choroby. „Pozytywni” będą zobowiązani do poinformowania ligi oraz do odizolowania się od reszty składu, aż do stania się „negatywnymi”. Gracze będą również musieli informować ligę o pozytywnych przypadkach w obrębie własnych rodzin i najbliższego otoczenia. Maski nie będą już wymagane w żadnym miejscu, ale będą rekomendowane w miejscach sklasyfikowanych przez przedstawicieli władzy jako miejsca o podwyższonym ryzyku. Niezaszczepieni zawodnicy nadal nie będą mogli grać w Toronto.
Komentarz: Niby jest to duże poluzowanie w porównaniu z rokiem poprzednim, ale ja nie jestem fanem tych wytycznych. Żeby się nie denerwować nie chcę zbyt mocno wchodzić w te tematy. Nie podoba mi się, że niezaszczepieni gracze będą męczeni obowiązkiem zrobienia testu, nawet gdy nie mają żadnych objawów. Jestem pewny, że zdarzy się sytuacja, w której ktoś zapomni testu i nie będzie mógł zagrać w meczu. Po blisko trzech latach trzeba iść do przodu. Tym bardziej, że są kraje, w których najsłynniejszy wirus w historii świata, został zepchnięty na dalszy plan. NBA w ostatnich latach zbyt często, w zbyt wielu tematach, wychodzi przed szereg. Nie podoba mi się to. Na koniec dnia, to jest tylko liga koszykówki, a nie od filia ONZ.
– Chet Holmgren, drugi wybór tegorocznego draftu, przeszedł operację prawej stopy. Klub z Oklahomy już wcześniej poinformował, że ich młody zawodnik straci cały nadchodzący sezon.
Komentarz: Uraz dotyczył uszkodzonego stawu Lisfranca. Lekarzem nie jestem, ale mam internet w domu i poczytałem sobie o tej kontuzji. Znawcy piszą, że po operacji tej części stopy do zdrowia powinno się wrócić w przedziale od 3 do 5 miesięcy. Pięć miesięcy od teraz, to końcówka stycznia/początek lutego. Rozumiem zamysł, ale nie podoba mi się kategoryczne oświadczenie, że Holmgren w tym sezonie już nie wróci. Ale oczywiście rozumiem realia – tankujemy, nie chcemy ryzykować długoterminowego zdrowia młodego talentu. Przede wszystkim, to szkoda tego 20-letniego chłopaka. Nigdy nie było wątpliwości co do jego talentu. Za to było dużo znaków zapytania odnośnie tego, czy jego chude ciało wytrzyma trudy gry w NBA. Nie wytrzymało. Przy tego typu narracjach zawsze spod kamienia wyleźć muszą leśni ludzie, żeby wykrzyczeć Ci „a nie mówiłem!?” Do urazu doszło w meczu popularnej, półamatorskiej ligi Pro-Am. I tu, jak zawsze przy okazji kontuzji zawodowców odniesionych poza NBA, pojawiają się głosy czy jest sens brać w czymś takim udział? A jak jakiś poseł jedzie 130 na drodze z ograniczeniem do 50, to znaczy, że trzeba zakazać używania samochodów w tej okolicy? No właśnie.
– Miami Heat zastrzegą koszulkę #40 Udonisa Haslema. Taką informację podał parę dni temu sam Pat Riley.
Komentarz: Żadnych zastrzeżeń. Haslem jest jedną z twarzy tej organizacji. Był z nią na dobre i na złe, rezygnował z większych pieniędzy w innych klubach by być w Heat. Gdy był sprawny i zdrowy, bardzo mocno pomógł Heat w zdobyciu mistrzowskiego tytułu w 2006. Jestem więcej, niż pewny, że gdy zakończy karierę, a zrobi to pewnie po tym sezonie, zostanie w klubie w innej roli.
– Los Angeles Lakers zastrzegą koszulkę #16 Pau Gasola. Uroczystość odbędzie się 7 marca przeszłego roku.
Komentarz: Sześć i pół sezonu w Lakers, trzy wybory do All-Star, dwa tytuły mistrzowskie. Wszystko się zgadza.
– Niemiecka Federacja Koszykówki zdecydowała się zastrzec koszulkę #14 Dirka Nowitzkiego. Dojdzie do tego pierwszego września, przed rozpoczęciem meczu Niemcy-Francja w ramach EuroBasketu 2022.
Komentarz: Brawo! Nie mam nic więcej do dodania w tej sprawie.
– Zostając w temacie zastrzegania koszulek, to NBA zdecydowała się wycofać #6 z całej ligi na cześć zmarłego niedawno Billa Russella. Zawodnicy, którzy obecnie grają z szóstką (m.in. LeBron James) będą uprawnieni zachować swój numer i zakończyć w nim karierę, ale żadna „nowa” szóstka nie zostanie już nigdy założona w NBA.
Komentarz: Jeśli ktoś miał zostać w taki sposób uhonorowany w NBA, to tym kimś musiał być Bill Russell. Tym, którzy nie znają jego postaci i jego historii, bardzo polecam zaznajomienie się z nią. Napisawszy to, muszę dodać, że jednak nie do końca jestem fanem tej decyzji. Jestem jak najbardziej za honorowaniem i fetowaniem pięknych karier, jestem także za zawieszaniem koszulek pod kopułami hal. Ale jeśli chodzi o nienoszenie potem „już nigdy więcej” tychże zastrzeżonych numerów, to mam mieszane uczucia. Nie uważam, że bezczeszczeniem danej legendy byłoby noszenie koszulki z jej numerem. Ale też nie mam absolutnie żadnego problemu z tą decyzją. Rozumiem ją. Po prostu nie do końca jestem fanem.
– Ben Simmons i Philadelphia 76ers zawarli ugodę w sprawie wstrzymanych wypłat dla Australijczyka za odmawianie gry w minionym sezonie. Kary wyniosły łącznie prawie $20 mln. Porozumienie jest tajne, więc nie wiemy ile ostatecznie zwrócono Simmonsowi.
Komentarz: Jestem ciekaw jak sprawy by się miały, gdyby Simmons nie został wytransferowany i przesiedział cały sezon. Zaczęliśmy tutaj stąpać po kruchym lodzie. Zawodnik dostaje maksymalny kontrakt, a potem odmawia wykonywania swojej pracy. Zdrowie mentalne, to bardzo ważny element życia. Jeśli Simmons faktycznie nie grał przez problemy w tej sferze, to trzeba to zrozumieć i mu współczuć. Jeśli jednak „grał”, żeby wymusić na klubie transfer, to obawiałbym się, żeby nie był to początek brzydkiego trendu, w którym zawodnicy pod kontraktami siłą wymuszaliby transfery do innych klubów. Chcę wierzyć, że wszystko odbyło się tam w sposób „czysty”. Wierzę, że takie rzeczy da się jednoznacznie sprawdzić od strony medycznej. A Simmonsowi życzę zdrowia zarówno w sferze cielesnej jak i duchowej.