Skip to main content

Jak co roku, podejmuję się próby uporządkowania drużynowego układ sił w NBA. Parę dni temu zacząłem od Konferencji Wschodniej. Teraz na warsztat biorę Zachód. Kto wejdzie do play-offs, kto skończy jako ekipa loteryjna, no i oczywiście, kto zarezerwuje sobie prawo gry w turnieju play-in? Za nami dwa tygodnie rozgrywek, ale to zestawienie było przygotowane przed ich rozpoczęciem. Serdecznie zapraszam do dyskutowania i zamieszczania własnych rankingów.

 

U mnie wygląda to tak:

1.Golden State Warriors. Jest to drużyna, obok Bucks na Wschodzie, wokół której raczej nie mam żadnych znaków zapytania. Nie za często zdarza się, żeby obrońcy mistrzowskiego tytułu mieli możliwość wkomponowywać w rotację młodych, utalentowanych, atletycznych graczy. Mam tu oczywiście na myśli Kumingę, Moody’ego i Wisemana. A do tego Jordan Pool, który ma ambicje i możliwości, żeby poszerzyć swoją rolę w tej rotacji. To niesamowite, jak Warriors byli w stanie obudować Stepha, Klaya i Draya młodymi graczami, którzy bardzo pomogą im przejść długi i ciężki sezon regularny, by ze świeżymi nogami pojawić się w play-offach. Odejście Paytona i Portera zrekompensują Donte Di Vincenzo i JaMychal Greena. Jak dla mnie, ta drużyna jest silniejsza, niż przed rokiem. Pamiętajmy też, że Steph po zrzuceniu z pleców małpy (upragnione MVP finałów) będzie grał z luźną głową, ale nadal głodny. Spodziewam się mocne sezonu w jego wykonaniu. Klay, po wakacjach odpoczywania i trenowania, coraz dalej od swoich dwóch wielkich kontuzji, powinien dobrze wyglądać. Nie spodziewam się powrotu 2019 Klaya, chyba fizycznie jest to już mało możliwe, ale ten z zeszłego roku plus parę procent, to już będzie dużo. Zakładam, że Wiggins po znakomitych play-offach, po (w końcu) odnalezieniu i zrozumieniu swojej roli w NBA pozostanie na wysokim poziomie.

2. Denver Nuggets. Liczę sobie to w taki sposób – w tamtym sezonie Nuggets byli na szóstym miejscu po rundzie zasadniczej, za Suns, Grizzlies, Warriors, Mavs i Jazz. Zakładam, że po wzmocnieniach i po odzyskaniu kontuzjowanych rok temu Murraya i Portera wyprzedzą Suns, Grizzlies i Mavs, bo żadna z tych drużyn (o nich dalej) nie poczyniła praktycznie żadnych większych ruchów latem. No i wyprzedzą też Jazz, którzy będą tankować. Rotację poszerzają Bruce Brown i KCP. Nikola Jokic dostaje tak potrzebną pomoc. Podoba mi się ten skład.

3. Los Angeles Clippers. Tyronn Lue ma w swojej rotacji dziewięciu, może nawet dziesięciu zawodników. Nie każda drużyna w NBA może powiedzieć samo. Clippers mieli ósmą defensywę i dopiero 24 atak w tamtym sezonie. Powrót Kawhi Leonarda i Paula George’a też (tylko 31 meczów w tamtym sezonie) powinien wywindować ich na obu końcach parkietu. Powinien, bo przecież ostatni raz grającego w koszykówkę Leonarda widzieliśmy go w czerwcu 2021 roku. Być może naiwnie stawiam, że obaj będą starymi, dobrymi wersjami samych siebie. Z podkreśleniem „dobrymi”, nie „starymi”.

4. New Orleans Pelicans. Willie Green był moim kandydatem do zgarnięcia nagrody dla najlepszego trenera w tym sezonie. Moim zdaniem Nowy Orlean może może być jedną z lepszych historii tych rozgrywek. Zalążki dobrych rzeczy Pels pokazali już w play-offach, w serii z Suns, no i oczywiście wcześniej, gdy walczyli o dostanie się do ósemki. Teraz, z Zionem, to może być całkiem inna jakościowo drużyna. Mam wrażenie, że koszykarski świat trochę zapomniał, jaką bestią był Zion, gdy grał. Tak – grał. To rzecz, która w jego nie jest czymś super pewnym, ale przecież argumentu zdrowia można by używać przy omawianiu każdej ekipy. Podoba mi się to, co widzę analizując ten skład.

5. Minnesota Timberwolves. Byli siódma siłą tamtego sezonu. Z horyzontu znikają im Jazz, a także, moim zdaniem, Mavs i Grizzlies. Wyprzedzają ich Clippers. Innego wyjścia nie ma! Żartuję. Myślę, że będą dobrzy. Tak, jak gracze robiący różnicę w ataku, tak Rudy Gobert zrobi różnicę w obronie. Nie myślmy na razie o play-offach. W 82 meczach rundy zasadniczej, jego obecność pod koszem będzie mieć znaczenie. Tak, jak miała przez lata w Jazz. Wierzę w analityczny umysł menadżera Tima Connellya i kreatywny coaching Chrisa Fincha. Wierzę, że kilka znaków zapytania towarzyszących tej rotacji, temu dopasowaniu, staff Wolves zamieni w zdania twierdzące lub nawet wykrzykniki. Do tego potrzeba będzie trochę czasu, ale myślę, że im dalej w sezon, tym coraz lepiej będzie to wyglądać. Wierzę też w jakościowy skok w grze Anthony’ego Edwardsa. W zasadzie, to ich ewentualny sukces, lub jego brak, leży u stóp tego 21-latka. Pytanie czy nie za wcześnie.

 

6. Phoenix Suns. Clippers, Nuggets i Pelicans odzyskują zdrowie. Wolves się wzmacniają, cały czas silni i groźni pozostają Warriors. A teraz Suns? Nie poczynili żadnych wzmocnień, o które aż się prosiło. Nierozsądnym byłoby oczekiwać, że 37-letni CP3 fizycznie da radę prowadzić tę ekipę cały sezon. Targani wewnętrznymi problemami Suns zapomnieli latem sprowadzić mu wartościowego zmiennika. Nadal będą mocni, bo mają rotację 7-8 kompetentnych koszykarzy, bo mają świetnego trenera, ale obawiam się, że będą okresy, w których rywale będą próbowali fizycznie nękać Paula. Nic brutalnego. Raczej coś, co robił m.in. Alvarado w play-offach. I tu będzie im brakować wartościowej jedynki, najlepiej punktującej, która dawałaby odpocząć CP3.

 

7. Memphis Grizzlies. Podobnie jak Suns, Grizzlies nie wzmocnili latem drużyny, a stracili rotacyjnych Kyle’a Andersona (Wolves) i De’Anthony’ego Meltona (76ers). A co ważniejsze, Jaren Jackson Jr, ich defensywny filar, leczy złamaną kość w stopie. Tego ostatniego obawiam się najbardziej. Kiedy wróci i jak będzie wyglądał? Poza tym, młode Niedźwiadki tracą element zaskoczenia, który bardzo pomógł im w tamtym sezonie. W tym nikt ich nie zlekceważy. Wejść do elity NBA jest trudne, ale jeszcze trudniejsze jest w niej pozostać.

 

8. Dallas Mavericks. Zachód jest mocniejszy, niż przed rokiem. A Mavs, przynajmniej na papierze, nie są mocniejsi. Może się mylę, ale przynajmniej na razie nie wierzę w Christiana Wooda. Przed Dallas grał w sześciu innych klubach i żaden, gdy była taka możliwość, nie chciał zatrzymać go na dłużej. Ma 27 lat, jest w roku kontraktowym. Trochę obawiałbym się takiej kombinacji. Spodziewam się wielkiego sezonu od Luki Doncica, ale… nie widzę raczej fizycznej możliwości, żeby Mavs jechali na jego plecach przez cały sezon. Tej ekipie brakuje gracza, który nie patrząc na Doncica, potrafiłby regularnie dostarczać Mavs punktów. W tej drużynie niebezpiecznie wiele zależy od Luki.

 

9. Los Angeles Lakers. Jak dla mnie drużyna zagadka. Blisko 38-letni LeBron w swoim dwudziestym (!) sezonie w lidze. Anthony Davis, który w ostatnich dwóch sezonach wystąpił łącznie w 76 meczach. Co z Westbrookiem? Oni mogą zakończyć sezon w top 6 jeśli tylko liderzy będą zdrowi i będą dostarczać, ale na to nie mam żadnej gwarancji. Ale przecież mówimy o Hollywood, tam cały czas wisi w powietrzu transfer, w którym Lakers m.in. oddają swoje dwa słynne już picki z roku 2027 i 2029, a w zamian dostają wartościowych ludzi. Nie lubię stawiać przeciwko LeBronowi, nie lubię zakładać, że jego drużyny będą tylko przeciętne, ale patrząc na chłodno, na tabelę Zachodu, to wszystkie drużyny, które mam nad nimi, są po prostu lepsze, zdrowsze, młodsze, lepiej zbudowane.

 

10. Portland Trail Blazers. Nie czuję się za dobrze z umieszczeniem Damiana Lillarda i jego Blazers tak nisko. Ale spójrzmy razem na tabele Zachodu. Zakładając, że nikomu nie dzieje się nic nieprzewidywanego, kogo Blazers mogą wyprzedzić? Jest w Portland kilka scenariuszy, które gdy ułożą się dla nich pozytywnie, mogą dać im play-offy. Ale jest też parę ewentualności, które mogą zepchnąć ich nawet poza play-in. Nie ma żadnej pewności czy 32-letni Lillard, wracający po operacji mięśni brzucha, fizycznie da radę. Dla Blazers będzie sprawą kluczową czy Dame będzie nadal elitarny, czy „tylko” bardzo dobry. Kto poza nim, Simonsem i Nurkicem będzie tam regularnie zdobywał punkty? Kto poza Grantem, Paytonem i trochę Nurkicem będzie tam bronił?

11. Sacramento Kings. Kings zajęli dwunaste miejsce po zakończeniu tamtego sezonu. Z drużyn, które były wtedy nad nimi w dół polecą tylko Jazz i Spurs. Wychodzi dziesięć? Tak, przy czym ja delikatnie nad Kings, mam w tej chwili Blazers, którzy rok temu byli za nimi. Wierzę, że Mike Brown poukłada ten chaos w obronie (Kings mieli czwartą najgorszą obronę w tamtych rozgrywkach). Jego defensywne zorientowanie będzie znakomitym dopasowaniem do składu, który ma kilku ofensywnie nastawionych graczy. Nie będę zaskoczony jeśli wyprzedzą przynajmniej jedną ekipę (Blazers?) i zagrają w upragnionym play-in. Ale to są przecież Kings, Knicks zachodu, którzy ze swoim właścicielem są ultra nieprzewidywalni. Tam praktycznie z dnia na dzień ktoś może stracić pracę, ktoś może być wytransferowany w jednostronnej wymianie.

I tutaj można by postawić grubą kreskę. Jedenaście drużyn na Zachodzie powalczy o czołowych dziesięć miejsc. Pozostała czwórka zatankuje. Nie widzę innej możliwości. To znaczy, w sporcie nie można niczego wykluczać, ale bardzo zdziwię się, jeśli na koniec sezonu, skład dolnej czwórki Zachodu będzie inny, niż ten mój poniżej. Idźmy dalej zatem…

 

12. Oklahoma Thunder. Spodziewałem się, że Thunder mogą chcieć sprawdzić czy mogą być średni, czy są w stanie grać o wygrane. Ale potem wydarzyły się dwie rzeczy, po których jestem pewny, że znów zatankują. Po pierwsze Chet Holmgren, drugi wybór ostatniego draftu, przeszedł operację prawej stopy i w tym sezonie już nie zagra. Po drugie Victor Wembanyama zagrał dwa znakomite mecze w USA czym rozwalił głowy GMów większości drużyn NBA. Ci, którzy planowali tankować, zrobią to z jeszcze większą pieczołowitością. A ci, którzy się zastanawiali czy tankować, już się nie zastanawiają. A jeszcze dodatkowo SGA skręcił sobie kolano. Pytanie, jeśli ktoś pragnie je zadać, jest tu tylko jedno – które od końca miejsce zajmą Thunder. Ja ich umieszczam na dwunastym miejscu, bo mają krnąbrnego trenera.

13. Utah Jazz. Ta organizacja podejdzie do sezonu z jednym celem – mocno zatankować, a w czerwcu liczyć na szczęście podczas losowania kolejności draftu 2023 roku. Jazz mają w składzie paru koszykarzy, którzy bardzo przydaliby się w play-offowych ekipach. Kwestią czasu będzie, kiedy ci gracze zmienią barwy. Myślę, że coach Will Hardy, jak każdy debiutujący w NBA szkoleniowiec, będzie chciał pokazać swój warsztat i zaznaczyć swoją obecność w lidze, ale potem nastąpi kontrolowane wyhamowanie. Nie będzie innego scenariusza. Sport bywa nieprzewidywalny, ale zdarzają się też sytuacje klarowne i w miarę pewne. Ta w Salt Lake City Taka właśnie jest. Ta organizacja podjęła latem decyzję o mocnej przebudowie. Jazz mają tonę wyborów w drafcie od Cavs i Wolves. Zapewne niedługo pojawią się kolejne ruchy. Ale najważniejsze dla nich jest to, że ich los jest w ich rękach. Mają własny wybór, który jeśli będą chcieli, będzie bardzo wysoki. Jestem przekonany, że będą chcieli.

14. San Antonio Spurs. Co tu dużo pisać – drużyna, która kolektywnie ma prawdopodobnie najmniej talentu w lidze. Celowo użyłem słowa kolektywnie, bo jest tam kilka nazwisk, które w niedalekiej przyszłości mogą coś znaczyć w NBA. Tak, między innymi, mam tu na myśli, naszego Jeremiego Sochana i głęboko trzymam za to kciuki. Spurs, jak to Spurs, zapewne nie raz pokonają dobrą drużynę, a nawet jak będą przegrywać, to rywalom nigdy nie będzie łatwo, ale w skali ogólnej, poza trenerem, nie mają składu na wygrywanie.

15. Houston Rockets. Mają (na ten moment) więcej talentu od Spurs, ale Spurs mają Popa. Nie wiem jak będzie w tym sezonie, ale w tamtym ich mecze bardziej przypominały „gierki” na orliku, niż poważne, zorganizowane granie. Adam Silver i jego ludzie mają pomysł, żeby w jakiś sposób prawnie ograniczyć kilkuletnie tankowanie. Patrząc na tę organizację (i nie tylko) jestem bardzo za!

 

 

Related Articles