Jak co roku, podejmuję się próby uporządkowania drużynowego układ sił w NBA. Przedwczoraj zacząłem od Konferencji Wschodniej. Teraz na warsztat biorę Zachód. Kto wejdzie do play-offs, kto skończy jako ekipa loteryjna, no i oczywiście, kto zarezerwuje sobie prawo gry w turnieju play-in? Serdecznie zapraszam do dyskutowania i zamieszczania własnych rankingów.
U mnie wygląda to tak:
1. Phoenix Suns. Gdyby ten klub opierał się na 35-letnich, chudych, spracowanych, wysłużonych, dwukrotnie operowanych nogach Kevina Duranta, to obawiałbym się trudów 82 meczów sezonu regularnego. Na szczęście dla Suns i ich kibiców tego klubu, ten skład opiera się na nogach Devina Bookera, które są o prawie dekadę młodsze, które jeszcze nie poznały ostrości chirurgicznego skalpela. Uważam, że gwiazda Bookera, w obecności swoich wielkich, utalentowanych kolegów, będzie świecić najjaśniej. To może być sezon na miarę bycia w top 3-5 w głosowaniu na MVP. Podoba mi się ten skład, podoba mi się rotacja zadaniowców dodana do trójki Durant, Booker i Beal. Myślę, że jakby co, odpukać, Słońca są w stanie przetrwać jakiś czas bez któregoś z nich. Nie widzę scenariuszy na wielkie fiasko tego projektu.
2. Los Angeles Lakers. Co tu dużo mówić, myślę, że będą dobrzy. W przeciwieństwie do tamtego sezonu, w tym, od samego początku mają pasującą do LeBrona i A.D. rotację. Może naiwnym i nierozsądnym z mojej strony jest stawianie na zdrowie Davisa, ale cóż, chyba właśnie to robię. Myślę, że po ostatnich, znakomitych w jego wykonaniu play-offowach, coś kliknęło w jego głowie. Widać było w preseason, ze delikatnie przemodelował swoje ciało, stracił parę kilogramów. To może być to. Spodziewam się po nim sezonu na miarę poważnej rozmowy o jego kandydaturze do zgarnięcia nagród MVP sezon i najlepszego obrońcy. Podkreślam, chodzi mi o to, że będzie w gronie kandydatów do obu, a nie że je zgarnie, lub którąś z nich. Na to akurat daję mniejsze szanse.
3. Denver Nuggets. Nie możemy tutaj się źle zrozumieć. Nikola Jokic jest obecnie najlepszym graczem NBA, a Nuggets są jednym z moich bardzo ścisłych kandydatów do zdobycia mistrzostwa w tym sezonie. Ale sezon regularny, szczególnie bezpośrednio po tym, jak zdobyło się tytuł, bywa ciężki. Dla Nuggets, ten sezon, to będzie jak iść przez kłujące zarośla. To będzie po prostu nudna i bolesna podróż, którą będzie trzeba przebyć. Te zarośla, to będzie każdy z 82 meczów rozgrywek. Tak to już jest, że rywale mierzą się z mistrzem. Porównują, czego im brakuje, jak blisko, albo jak daleko są od pokonania go. I tu nie o to chodzi, że Nuggets będą te mini testy przegrywać. Chodzi o to, że nie do końca będzie zależało im, żeby za każdym razem coś komuś udowadniać od października do kwietnia. Dla nich, obrońców tytułu, czas udowadniania wartości przyjdzie w play-offowach. Do tego czasu Jokic, Murray i koledzy mogą sobie jechać przez ten sezon na czwartym biegu, a z górki na luzie.
4. Minnesota Timberwolves. Tak myślę, ale mogę się mylić. Wierzę w jakościowy skok Anthony’ego Edwardsa. Może za bardzo jestem pod wrażeniem oglądania z bliska jego nadludzkiej fizyczności w Manili. A może będę miał rację, zobaczymy. Myślę też, że wykorzystanie Goberta i KATa w drugim sezonie razem, będzie lepsze, niż pierwszym. Po pierwsze, w pierwszym, Towns zagrał tylko w 29 meczach, po drugie sam Gobert nie zaliczył dobrego sezonu. Obecność Mike’a Conleya też będzie mieć tu ogromne znaczenie. Wolves mają kumatego trenera i całkiem ciekawą rotację. To powinien być dobry sezon w ich wykonaniu.
5. Golden State Warriors. Sufitem tej drużyny jest walka o mistrzowski tytuł, a podłogą… nawet play-in. Chyba nie ma w lidze drugiej takiej drużyny z tak wielkim rozstrzałem między planem maksimum i ewentualnym sezonem z problemami. Zakładam, że Steph ma jeszcze w nogach sił na rozgrywki na swoim normalnym, czyli nieziemskim poziomie (czego pod żadnym pozorem nie powinniśmy nigdy brać za coś pewnego – teraz i przez te wielkie lata w przeszłości), że fizycznie jest w stanie zagrać jakieś 70 meczów. Zakładam, że Klay będzie z formą miej więcej tam, gdzie był rok temu. Wreszcie, zakładam, że Green, po powrocie po kontuzji nadal będzie generałem obrony i ofensywnym „motorkiem” tej ekipy. Zakładam też, że Chris Paul będzie wartością, a nie tylko nazwiskiem w tej drużynie. Za dużo tych założeń, za mało pewnych rzeczy? Może i tak, ale nie do końca, bo Stepha, jak mało kogo, jestem niemal pewny. Przyjmując, że większość z tych założeń się sprawdzi, w moich wyliczeniach potrzeba jeszcze, żeby których z młodych na stałe wszedł do rotacji. To jest bezwzględny mus dla Warriors. W tamtym sezonie Moses Moody często przegrywał minuty z Ty Jeromem, a Jonathan Kuminga przesiadywał na ławce zasypany kurzem. Na potrzeby sezonu regularnego, a potem play-offów, coach Kerr musi wydobyć z nich jak najwięcej talentu. Czy w to wierzę? Skoro mam ich tak wysoko, to znaczy, że wierzę.
6. Los Angeles Clippers. Stawianie, że Clippers nie wejdą do top 6 zachodu, to stawianie nie na koszykówkę, a na względy pozasportowe, na które nikt z nas nie ma wpływu. Kontuzje? Mogą się zdarzyć. Ale mogą się zdarzyć każdemu i każdemu mogą wywrócić sezon. George i Leonard nadal będą opuszczać mecze, ale zakładając, że nie spotka ich jakiś znaczący uraz, to zagranie 60-70 meczów, powinno dać im play-offy. Myślę też, że transfer po Jamesa Hardena w końcu się wydarzy, a to doda im trochę siły ognia. Poza tym Russell Westbrook jest w tej drużynie od początku sezonu. Możesz powiedzieć o nim wiele nieprzyjemnych rzeczy, ale nawet i Ty zgodzić się musisz, że chłop jest nie do zaje..ania, a na potrzeby rundy zasadniczej, bycie dostępnym, to jedna z najcenniejszych cech.
7. Oklahoma Thunder. Shai Gilgeous-Alexander był w tamtym sezonie na piątym miejscu w głosowaniu na MVP. Grał na poziomie 31,4 punktu, 4 zbiórek, 5,5 asysty, 1,6 przechwytu oraz 1 bloku. Tradycją wcześniejszych dwóch sezonów było to, że tankujący Thunder, wyłączali go z gry, z byle powodu, na wiele tygodni przed zakończeniem rozgrywek. W tamtym sezonie Sam Presti nie mógł już ukrywać i blokować talentów, jakie zgromadził. W tym roku ta organizacja idzie przynajmniej o krok dalej. Jest prawdziwy lider z pułapu All-NBA, jest cała grupa piekielnie utalentowanych graczy, trochę doświadczenia i bardzo dobry coach. To już ten czas!
8. Sacramento Kings. Nadal będą dobrzy. Problem dla nich w tym, że kilka drużyn zachodu się znacząco wzmocniło, a Kings nie. A kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Oczywiście wszystko w sporcie się może wydarzyć, ale czysto w teorii, teraz na początku sezonu, na papierze, nie jestem w stanie umieścić tego składu ponad siódemkę, którą mam nad nimi. Myślę nawet, że jak w Nowym Orleanie obejdzie się bez większych kontuzji i pozaboiskowych dramatów, to także i Pelikany mogą wyprzedzić Kings.
9. New Orleans Pelicans. Zdrowi mogą wygrać pod 50 meczów. Ale zanim to się stanie, chciałbym to zobaczyć. Na papierze, w czystej teorii, zakładając, że Zion będzie grać więcej, niż siedzieć w gabinecie lekarskim, Pels mogą być play-offową ekipą. Ale do tego muszą być spełnione inne warunki. Ingram musi zostać na poziomie ocierającym się All-Star, C.J. McCollum będzie musiał nadal być dobry, Herb Jones będzie musiał nadal być tytanem defensywy i dodać trochę spacingu przynajmniej przyzwoitym rzutem. Im więcej z tych punktów zostanie spełnionych w rzeczywistości, tym większe szanse na dobry sezon. Ale największy z nich, dosłownie i w przenośni, to Zion Williamson. Od niego wszystko się zaczyna w tej organizacji.
10. Dallas Mavericks. Zapytałem Lukę Doncica jak widzi współpracę jego i Kyrie Irvinga, by maksymalizować ich talenty. Obaj przecież potrzebują piłki, by być tymi, kim są w NBA. Luka najpierw zrzucił w żartach pytanie na coacha Kidda, a gdy nie dałem za wygraną, obrócił temat w żart. „Great”, tak Słoweniec widzi ich wspólną grę. Ja obawiam się, że aż tak „great” niestety może nie być. Stąd to odległe miejsce w tabeli. W tej drużynie jest kilku ciekawych zawodników. Grant Williams to wartościowe wzmocnienie. Myślę, że Richaun Holmes też. Mam jedną dużą obawę o tę ekipę – zadałem pytanie, na które jeszcze jakiś czas nie poznam odpowiedzi. Jeśli będzie ona twierdząca, to znaczy, jeśli Luka i Kyrie są w stanie grać obok siebie, czerpać ze swojej obecności, uzupełniać się, to ta drużyna bez problemu może być w top 6 zachodu. Jeśli dwóch jej najlepszych zawodników, sumą swoich talentów i umiejętności, będzie ją nieść przez sezon, to cała reszta jakoś się ułoży, bo w gruncie rzeczy, jest to kompetentny skład weteranów oraz paru młodych i ciekawych graczy. Jeśli ten eksperyment się nie uda, to ten kolos legnie, bez względu na to, jak grać będzie reszta, jak dobry będzie coach Kidd. Wstępnie jestem sceptyczny, ale nic mnie nie zdziwi, bo talenty Luki i Kyrie’ego są ogromne.
11. Memphis Grizzlies. No i stało się, mam Grizzlies nawet poza play-inem. Jeśli jesteś fanem Niedźwiadków i już szykujesz się, żeby mi napisać, że jestem głupi, to możesz to zrobić już, ale możesz też przeczytać to, co piszę dalej i zastanowić się czy ma to sens. Jeśli to do Ciebie trafi, to fajnie, jak nie, to pisz śmiało, co tam sobie życzysz. Internet jest pojemny i przyjmie wszystko.
A zatem…uważam, że w miarę pewni awansu do play-offów mogą być Suns, Lakers, Warriors, Nuggets, Wolves i Clippers. To jest sześć drużyn. Kolejnych pięć drużyn, czyli Thunder, Kings, Pelicans, Mavericks i Grizzlies stoczy bój o cztery miejsca dające prawo gry w turnieju play-in. I tutaj może wydarzyć się naprawdę wszystko. Jestem nawet w stanie zgodzić się, że play-offów pewnych jest tylko pięć ekip, albo nawet cztery, a u dwóch „rotacyjnych” organizacji może być różnie. Jedną z nich są Clippers, u których brak zdrowia może pokrzyżować wszystko. Ta druga to Warriors, którzy, jak pisałem wyżej, mają dla mnie mają największy w lidze rozstrzał, jeśli chodzi o sufit i podłogę możliwości. Ich sufitem, rzecz jasna, jest tytuł. A podłogą, jeśli coś się usra, nawet i spadnięcie do play-in. W takim scenariuszu dziki zachód, będzie jeszcze bardziej dziki. Ale dla nas kibiców, to idealna zapowiedź tego sezonu. Prawda?
Ludzie zapominają trochę, że dobry bilans Grizzlies bez Moranta tyczył się sezonu 2021-22 (20:5), a nie poprzednich rozgrywek (11:10). Teraz bez Tyusa Jonesa nie sądzę, żeby było tak dobrze. Poza tym jaką mamy gwarancję, że jak Morant wróci po 25 meczach zawieszenia, to zagra we wszystkich pozostałych 57 spotkaniach. To może być bardzo ciężki sezon dla tej organizacji. Bez Stevena Adamsa i Brandona Clarke’a, mam obawy ile będzie w stanie wytrzymać JJJ. Problemy na tablicach to jedno, a zdobywanie punktów? Sam Bane to trochę mało. JJJ raz, że będzie musiał dużo pracować w obronie, to dwa zdobywanie punktów czasem idzie mu jak krew z nosa. Nikomu więcej nie ufam, jeśli chodzi o regularne dostarczanie punktów, gdy są potrzebne. Smart? Bądźmy poważni.
Ale podkreślam raz jeszcze, jak dla mnie, walka o miejsca 7-11, a może nawet i 5-11, to będzie w tym sezonie jedna wielka kąpiel we krwi na noże. Podejrzewam, że ekipę z miejsca siódmego i jedenastego może dzielić pięć, może mniej meczów różnicy.
12. Houston Rockets. Brooklyn Nets wiszą im przyszłoroczny wybór w drafcie. Jeśli chodzi o ich własny, to jeśli znajdzie się w top 4, to zostaje u nich, jak spadnie poniżej, to trafi do Oklahomy. Będzie więc ciekawie, bo jeśli klub będzie bardzo chciał go zatrzymać, to drużyna będzie musiałaby być tragiczna. Albo inaczej – tragiczny będzie musiał być ich bilans. Nie do końca chce mi się wierzyć w to, że Ime Udoka pisałby się na takie coś. Choć być może przeceniam tu trochę okoliczności sprowadzania go do Teksasu. Po odejściu z Bostonu w atmosferze skandalu, może wziął tę posadę bez kręcenia nosem i bez stawiania większych warunków. Tego nie wiem, ale wiem, że przybył tu, między innymi po to, żeby posprzątać to dziadostwo, i jak Piłsudski wziąć kilku młodych „za mordy”, jeśli będzie trzeba. Można tankować, a przy tym próbować coś grać. Można też grać patobasket i czekać na lepsze jutro. Tacy właśnie od odejścia Jamesa Hardena byli Rockets. W tym sezonie ma się to zmienić. I myślę, że się zmieni. Nadal będzie to za mało na wygrywanie. Play-in? Wątpię. Ktoś z wyższych miejsc musiałby zaliczyć jakieś historyczne fiasko.
13. Utah Jazz. Zdziwię się, jeśli Jazz zakończą sezon na miejscu wyższym, niż mniej więcej to, na którym ja ich mam. Nie wiem czy pamiętacie, ale za „zezłomowanie” Derricka Favorsa latem 2021, Jazz musieli zapłacić Thunder pierwszorundowym wyborem w drafcie 2024 roku. Pick jest chroniony w top 10. Danny Ainge go nie straci. Mówię Ci to już teraz. Jazz nie będą najgorsi w lidze, ale jednocześnie tak się ustawią, żeby zminimalizować ryzyko wypadnięcia poza top 10 przyszłorocznej loterii draftu. Ot i całe rozważanie na temat tego sezonu w wykonaniu Jazz. Jeśli chodzi o parkiet, to ciekawym będzie oglądanie ich rotacji wysokich Kessler, Markkanen, Collins. Swoją drogą – czy jest to jedyny frontcourt w lidze, w którego nazwiskach każdego z graczy występują podwojenia liter?
14. San Antonio Spurs. Dzięki pozyskaniu Victora Wembanyamy atencja mediów w stronę tego klubu będzie przeogromna. Polski kibic doda jeszcze do tego Sochana. Ale jakby tak odjąć emocje, spojrzeć na to wszystko na chłodno, to okaże się, że ta rotacja aż tak mocna nie jest. Talent rozbudza wyobraźnię, ale to jeszcze nie jest ten czas, że będzie on przekładał się na wygrywanie.
15. Portland Trail Blazers. W tej organizacji wszystko sprowadza się do dwóch rzeczy. Pierwsza jest taka, że w nowej erze po Damianie Lillardzie, głupotą byłoby dążenie do bycia średnim. Blazers, wierzę w to, są mądrzejsi. Po drugie, zestawiając ich skład ze Spurs, Jazz i Rockets, czyli jak dla mnie dolną czwórką zachodu, to Blazers mają najsłabszą ekipę.
Ayton, Grant oraz Simons, Brogdon i Williams są do wzięcia. Ekipa z Oregonu ma czas do lutego przyszłego roku, żeby zrobić wszystko, by każdy z nich wyglądał jak najlepiej. A potem wymienić któregoś z nich, może dwóch, może trzech, może wszystkich za schodzące umowy i draftowe dobre. Im młodszy gracz, tym większe prawdopodobieństwo, że w Portland zostanie dłużej. Może nawet i poza te rozgrywki. Ale w sprawie każdego z nich można dzwonić i pytać o cenę. O nic więcej Blazers nie grają w tym sezonie. Oczywiście nie licząc najważniejszego – ogrywania i sprawdzania młodzieży pod kątem bycia filarami w ekipie, która za lat parę będzie chciała wrócić do wygrywania.