Skip to main content

Lauri Marrkanen przez ładnych parę tygodni tego lata łączony był z Golden State Warriors. Ostatecznie związał się jednak pięcioletnim kontraktem z Utah Jazz, a zrobił to na tyle późno, że nie będzie mógł być wytransferowany w nadchodzącym sezonie. Poza Finem, Warriors szukali możliwości dodania do składu m.in. Paula George’a. To też im się nie udało. Ale udało im się dołożyć rok do kontraktu Stepha Curry’ego, za który ich lider zarobi $62,6 mln. Zapraszam do analizy tych i innych ruchów z ostatnich tygodni.

Golden State Warriors i Steph Curry dogadali się w sprawie rocznego przedłużenia kontraktu o wartości $62,6 mln. Tyczy się ono rozgrywek 2026-27. W dwóch najbliższych sezonach lider Warriors zarobi $55,7 mln oraz $59,6 mln.

Komentarz: Nawet nie chcę słyszeć pytania czy w wieku 39 lat Steph będzie warty tych pieniędzy. Będzie. Bo wartość gracza NBA można oceniać przez pryzmat sportowej produktywności, ale też siły marketingowego magnesu. Nie wiem jak będzie z tym pierwszym, ale tego drugiego jestem więcej niż pewny. To po pierwsze. Po drugie, choć wiem, że on sam tego chce, Steph już naprawdę nic nie musi robić dla tej organizacji w aspekcie sportowym. Zrobił więcej niż można było się spodziewać na początku jego kariery. Tutaj też zarówno w warstwie sportowej, jak i marketingowej. Sześć awansów do finałów, cztery mistrzowskie tytuły. Warriors są potężną częścią historii NBA, a ta historia ma twarz Stepha.
A teraz trochę liczb. Gdy Steph pojawił się w Warriors w 2009 roku, klub, wówczas z Oakland, wyceniany był na jakieś $315 mln. Było aż 17 organizacji w NBA wycenianych wyżej. Obecnie Golden State Warriors warci są… ok. $8,2 mld! Ponad osiem miliardów dolarów amerykańskich! To jest o ponad 26 razy więcej niż w 2009 roku! Rzecz jasna Warriors są najbardziej wartościowym klubem w obecnej NBA. Drudzy są New York Knicks ($7,4 mld). W 2013 roku Steph podpisał z Warriors czteroletni kontrakt warty $44 mln. Jego maks mógł wynosić wtedy $73 mln w cztery lata, lub $94 mln w pięć, ale przez poważne problemy ze stawami skokowymi (oba kilkukrotnie kontuzjowane, prawy dwukrotnie operowany) jego rynkowa wartość spadła.
Tak więc, patrząc na to z perspektywy czysto biznesowej, Warriors nigdy nie będą w stanie spłacić Stepha, mając na uwadze kontraktowe obostrzenia w NBA. Jak wysoki nie mógłby być maksymalny kontrakt, zawsze będzie on mocno poniżej tego, ile Warriors zyskali z nim w składzie, ile rokrocznie zarabiają na samym jego istnieniu. Na przestrzeni lat 2015 – 2023 było 27 meczów w NBA, które w USA zobaczyło przynajmniej 14 milionów widzów. Wiesz w ilu z nich zagrał Curry? W każdym! Na tę liczbę składa się 26 meczów w finałach (22 przeciwko Cavs oraz cztery przeciwko Raptors).
A sportowo? Nie wiem tego ja, nie wiedzą tego Warriors, pewnie i san Steph tego nie wie. Biegać za piłką w wieku 39 lat, na dobrym poziomie potrafiła dosłownie garstka ludzi. Czy Steph będzie jednym z nich? Nie wiem. Ale w tym przypadku, nie jest to jednak sprawa pierwszorzędna. Naprawdę.

Utah Jazz i Lauri Markkanen dogadali się w sprawie pięcioletniego kontraktu o wartości $238 mln. Umowa została podpisana 7. sierpnia, zatem Fin nie będzie mógł być wytransferowany w trakcie nadchodzącego sezonu.

Komentarz: Bardzo ciekawie się to wszystko ułożyło. 27-latek był obiektem spekulacji i różnych transferowych plotek. Jego nazwisko najczęściej łączone było z Golden State Warriors, ale też, w mniejszym stopniu, z paroma innymi klubami (np. Spurs). Mówiło się też, że dla podniesienia rynkowej wartości, Jazz podpiszą z nim kontrakt, by w trakcie rozgrywek oddać go gdzieś za draftowe dobra i młodszych graczy. Tak się jednak nie stało, co do pewnego stopnia jest zaskakujące i na pewno bardzo ciekawe. Po pierwsze dokąd idą Jazz? Wątpię, żeby chcieli być dobrzy w tym sezonie. Wątpię, żeby próbowali usilnie bić się o play-in kosztem zepsucia sobie dobrej pozycji przed draftem, który w 2025 ma być dobry.
Markkanen grał w tamtym sezonie na poziomie 23,2 punktu (druga najwyższa średnia w karierze), 8,2 zbiórki (trzecia), 2 asyst (najwyższa w karierze). Trafiał 48% swoich rzutów z gry, 39,9% zza łuku (druga), trafiał co mecz po 3,2 trójki, co było jego najlepszym wynikiem w karierze. Tym razem jednak nie udało mu się załapać do składu All-Star.
Pisałem i mówił nie raz w przeszłości, że na maksymalne kontrakty nie powinniśmy patrzeć jak na wyznacznik tego, czy z danym graczem, jako liderem, da się walczyć o tytuł. W teorii może być przecież aż ponad 60 graczy w jednym czasie w NBA z maksymalnymi umowami. Fin z pewnością jest w tym gronie. Więc tutaj wszystko się zgadza.
Ja jedynie ponawiam pytanie – dokąd idą Jazz w tym sezonie, jaki mają plan na samych siebie, jaki mają plan na Markkanena? Bo jak dla mnie, to jest on, jeśli chodzi o talenty i charakter, maksymalnie drugą opcją w drużynie, która myśli o tytule. Celowo piszę „myśli”, a nie walczy o tytuł, bo obawiam się, że gdyby zawęzić grono do drużyn z realnymi szansami na mistrzostwo, to jego pozycja wicelidera mogłaby stanąć pod znakiem zapytania. W skali ogólnej nic nie mam do tego ruchu. Markkanen, to gość z głową na karku, twardo stąpający po ziemi. Zdziwiłbym się gdyby mu odbiło i nagle stracił motywację do gry i pracy nad samym sobą.
Odkładając mistrzowskie aspiracje, Jazz potrzebują jeszcze 2-3 ruchów, żeby włączyć się do walki o play-offy, a to też nie jest nic w skali NBA. A na tym poziomie ambicji, Markkanen ze swoim kontraktem, to coś zupełnie akceptowalnego. Przykładając jednak lupę do tego ruchu, głośno zastanawiam się czemu umowa została podpisana dosłownie dzień, czy dwa, po terminie, w którym można by handlować nim jeszcze w tym sezonie.
No i po raz trzeci, retorycznie pytam, jaki plan, jaką wizję, jakie ambicje na ten sezon (i dalej) ma Danny Ainge w stosunku do Jazz? Bo może być też tak, że oś czasu Fina i oś czasu Jazz trochę się rozjadą. 27 lat,to nie jest dużo. Ale to może być dużo, jeśli ta organizacja nie będzie jeszcze chciała być dobra w tym sezonie, bo nie będzie, a za rok nie będzie jeszcze w stanie być dobra, nawet gdyby chciała.

T.J. McConnell i Indiana Pacers porozumieli się w sprawie czteroletniego kontraktu o wartości $45 mln. Umowa wejdzie w życie z początkiem rozgrywek 2025-26. Za najbliższe McConnell zarobi $9,3 mln. Jak łatwo więc policzyć, jego przyszłość jest zabezpieczona na pięć kolejnych sezonów, w czasie których Pacers (lub ktoś inny) wypłacą mu łącznie $54 mln.

Komentarz: Bardzo dobry ruch Indiany. Pieniądze te nie powalałyby na kolana w starej finansowej rzeczywistości. W nowej, to będzie standard dla gracza z ławki. Przy czym McConnell, to nie jest jakiś tam gracz z ławki, tylko jeden z lepszych zmienników w skali ligi. Pamiętacie play-offy 2019 roku? Według statystyk T.J., z ławki 76ers, był lepszy od Bena Simmonsa, wówczas gwiazdy NBA. Zadziorny w obronie, ofiarny w ataku, podejmujący dobre decyzje na boisku. Jego statystyki z ostatnich play-offów sięgnęły 11,8 punktu, 5,1 asysty, 3,1 zbiórki w niecałe 21 minut gry.

Ivica Zubac i Los Angeles Clippers przystali na warunki trzyletniego przedłużenia kontraktu o wartości $58,6 mln. Umowa wejdzie w życie z początkiem przyszłego sezonu. Za nadchodzący 27-latek zarobi $11,7 mln. Łącznie zatem, w ciągu najbliższych czterech lat Chorwat wzbogaci się o ok. $70 mln. W umowie zapisany jest „trade kicker” wynoszący 5%.

Komentarz: Zero sensacji, zero kontrowersji. To są stawki, jakie płaci się za pierwszopiątkowego centra w obecnej NBA. Są rzeczy, których Zubac nie robi. Są to rzuty za trzy punkty (w ostatnich trzech latach okrągłe zero trafionych, tylko dwa oddane, żadnego w tamtym sezonie) oraz asysty (tylko 1,4 w tamtym sezonie). Ale jest kilka rzeczy, które robi na ponadprzeciętnym poziomie. Zubac trafiał 65% swoich rzutów z gry. Bardziej skuteczni w minionym sezonie byli tylko Daniel Gafford i Rudy Gobert. Znakomicie bronił obręczy. Skuteczność rywali przy samym koszu wynosiła tylko 49,6%, gdy krył ich Zubac. Była to najlepsza wartość w całej lidze, jeśli chodzi o graczy, którzy mieli okazję kontestować przynajmniej 200 rzutów, zatem była to duża próbka.
27-latek grał w tamtym sezonie na poziomie 11,7 punktu, 9,2 zbiórki, 1,4 asysty oraz 1,2 bloku. W play-offach, w serii z Mavs, jego średnie wzrosły do 16,2 punktu.

Evan Fournier opuszcza NBA po 12 sezonach i przenosi się do Olympiakosu Pireus. Strony dogadały się w sprawie dwuletniego kontraktu o wartości $4 mln.

Komentarz: Nie będę pisał, co jego przyjście znaczy dla greckiego klubu, bo nie zajmuję się ani ligą grecką, ani Euroligą. Skupię się za to na okolicznościach jego odejścia z NBA. W ostatnich dwóch sezonach Fournier zagrał łącznie tylko w 59 meczach. 30 w Knicks, 29 w Pistons. W Nowym Jorku całkowicie wypadł poza rotację, a jak pokazują turnieje FIBA, w których Fournier brał udział, w jego niespełna 32-letnich nogach zostało jeszcze całkiem sporo koszykówki. Zamiast więc kisić się gdzieś na ławce, albo grać o nic w drużynie tankującej (miał oferty z Wizards) wybrał granie o coś w Grecji. Olympiakos, poza ambicjami grania o tytuł mistrzów Grecji, rywalizować będą też w Eurolidze. Będzie więc o co walczyć.

San Antonio Spurs zakontraktowali Malachi Flynna na najbliższy sezon.

Komentarz: Nigdy za wiele spacingiu wokół Viktora Wembanyamy i Jeremiego Sochana też. 26-latek, jako gracz Pistons, zdobył na początku kwietnia 50 punktów w starciu z Hawks. Nie, on nie jest o minuty i szansę od poziomu All-Star, być może nie jest też na poziomie regularnego startera w drużynie NBA walczącej o coś. Ale już z pewnością jest na poziomie gracza rotacyjnego. Coach Popovich, jeśli będzie chciał, będzie mógł korzystać z niego tak, jak przez lata korzystał z Parry Millsa.

Talen Horton-Tucker i Chicago Bulls dogadali się w sprawie częściowo gwarantowanego kontraktu na nowy sezon.

Komentarz: Intryguje mnie ten 23-latek. Jest też dla mnie trudnym orzechem do zgryzienia. Choć może sprawa z nim jest nader prosta. Do czego zmierzam? A no do tego, że patrząc na przebłyski niesamowitego talentu, zachodzę w głowę czemu nie robi tych rzeczy regularnie, czemu nie utrzymał się w Lakers, czemu nie utrzymał się w Jazz. Odpowiedź może być banalna – lenistwo. Co nie jest niczym nadzwyczajnym, nawet w lidze zawodowej. Jego delikatna pucułowatość może być dowodem na poparcie tej tezy. Talent (niewątpliwy) talentem, ale niepoparty pracą, uchodzi w niebyt. Jestem bardzo ciekaw jego przyszłości w NBA. Jeśli się odbudowywać, to tylko w Bulls, którzy w tym roku raczej silni nie będą, którzy w końcu porządnie zatankują.

Tyus Jones i Phoenix Suns porozumieli się w sprawie jednorocznej umowy o wartości $3,3 mln, co jest stawką minimum dla weterana z jego stażem.

Komentarz: Mały ruch o potencjalnie ogromnym znaczeniu dla Suns. Za śmiesznie niskie pieniądze otrzymali prawdziwego rozgrywającego. Podkreślam – prawdziwego rozgrywającego. Wiele mówiło się w tamtym sezonie o tym, że Devin Booker potrafi i (po)lubi(ł) prowadzić grę, że wiele na temat gry na „jedynce” nauczył się przy Chrisie Paulu. Mówiło się, że „od biedy”, to i Durant może porozgrywać, bo jest inteligentny na boisku, dużo widzi i mimo że jest z natury strzelcem, to lubi grać „we właściwy sposób”. Mówiło się, że nawet i Bradley Beal, też może grać (rolę) rozgrywającego. Na małą skalę, w przypadku całej tej wielkiej trójki Suns, to do jakiegoś stopnia prawda, ale inną prawdą, w szerszej skali jest to, że żaden z nich nie jest rasową jedynką i żeby wypełniać te obowiązki, każdy z nich musiał rezygnować z części swojej prawdziwej boiskowej tożsamości.
Przyjście Jonesa wszystko zmienia. Ten nie będzie musiał wchodzić w żadną rolę, musi tylko być sobą, czyli rozgrywającym, czyli zawodnikiem z pozycji, której bardzo brakowało w tamtym sezonie. Jones i jego agent szukali tego lata rozwiązań „sign-and-trade”, ale najwidoczniej drużyny potencjalnie przyjmujące nie miały wystarczająco interesujących dóbr z perspektywy Waszyngtonu. Mówiło się też o tym, że sami Wizards po prostu go podpiszą z myślą o transferze w trakcie sezonu. Ostatecznie, z rzeczy namacalnych, na stole był dla niego dwuletni kontrakt o wartości $10 mln od New York Knicks oraz, podobno, „coś lepszego” z innego klubu. Chyba to coś nie było aż tak znacząco wielkie, bo 28-latek zdecydował się na minimum od Phoenix. I to może być współpraca z obustronnymi benefitami. Jones będzie chciał za rok spieniężyć samego siebie po sezonie zakończonym, kto wie, może mistrzostwem. Podejrzewam więc, że pojawi się na obozie przygotowawczym do rozgrywek z formą życia i spróbuje wykorzystać sportową szansę. Obok siebie ma trzech graczy, którzy co wieczór mogą rzucać po 30 i więcej punktów. Jego najlepsze w karierze 7,3 asysty sprzed sezonu, może zostać przekroczone w Arizonie. A zatem raz jeszcze – świetny ruch Słońc bez żadnego ryzyka. Gdyby za Jonesa trzeba było płacić wielkie miliony, gdyby pojawił się w Phoenix na mocy „sign-and-trade”, co oznaczałoby, że trzeba by było oddawać za niego coś w zamian, wtedy mogli byśmy dyskutować o wadze i opłacalności tego ruchu. A tak, to tutaj nie ma żadnych minusów dla Suns. Jones stawia na samego siebie, a już za rok zgłosi się po lepszy kontrakt.

Precious Achiuwa i New York Knicks przystali na warunki rocznej umowy wartej $6 mln.

Komentarz: Na początku wolnej agentury, był zastrzeżonym wolnym agentem Knicks. Jego kwalifikowana oferta na ten sezon wynosiłaby $6,2 mln. Drużyna z Nowego Jorku zrezygnowała z tej opcji czyniąc go niezastrzeżonym wolnym agentem. Wolny rynek nie upomniał się o tego byłego gracza Heat i Raptors, więc Knicks zakontraktowali go na mocy umowy o dwieście tysięcy dolarów niższej. I jest to bardzo dobry, bo tani, ruch. Nie chodzi o tych 200 tysięcy dolarów, tylko tak ogólnie. Achiuwa trafił do Nowego Jorku z Toronto w trakcie tamtego sezonu, był kompletem opon zimowych przy transferze O.G. Anunoby’ego. W 49 meczach dla Knicks jego średnie sięgnęły 7,6 punktu i 7,2 zbiórki w 24 minuty gry. To nie jest gracz, od którego zaczynasz budowanie drużyny, ale z pewnością jest to gracz, którym uzupełniasz rotację, która ma ambicje, żeby coś wygrać. Knicks zaryzykowali nie dając mu dłuższej umowy, gdy był ich zastrzeżonym wolnym agentem, zaryzykowali trochę bardziej zrzekając się całkowicie praw do niego. Na koniec jednak Knicks i Achiuwa znów są razem na mocy kontraktu, który na obecne standardy nawet za bardzo nie wymaga uzasadniania.

Bez komentarza:

– Juan Nunez, wybrany przez San Antonio Spurs w drugiej rundzie tegorocznego draftu, związał się z Barceloną na najbliższe rozgrywki. W umowie jest zapis o możliwości odejścia do NBA. Spurs planują ściągnąć do siebie tego 20-latka w przyszłe wakacje.

– Davis Bertans przenosi się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, do klubu Dubai BC. W umowie jest podobno klauzula mówiąca o możliwości rozwiązania jej, gdyby pojawiła się konkretna oferta z NBA.

– Los Angeles Lakers i środkowy Christian Koloko związali się roczną umową.

– New York Knicks i Landry Shamet przystali na warunki rocznego kontraktu.

– Mac McClung, najlepszy dunker NBA ostatnich dwóch lat, związał się z Orlando Magic częściowo gwarantowaną umową na rok.

– New York Knicks i Marcus Morris porozumieli się w sprawie niegwarantowanego kontraktu. Jeśli uda mu się wywalczyć miejsce w rotacji Knicks na pierwszy mecz sezonu, wtedy umowa na najbliższe rozgrywki stanie się gwarantowana.

– Wybrany w drugiej rundzie tegorocznego draftu Kyle Filipowski i Utah Jazz porozumieli się w sprawie czteroletniej umowy o wartości $12 mln. W ostatnich dwóch latach żaden gracz wybrany w II rundzie nie podpisał tak wysokiej umowy.

– Utah Jazz i Svi Mykhailiuk zgodzili się podpisać czteroletni kontrakt o wartości $15 mln.

Related Articles