Nie tak to miało wyglądać! Michał Oleksiejczuk przegrał w Las Vegas z Caio Borralho podczas sobotniej gali UFC Fight Night.
Nie mylili się bukmacherzy, faworyzując – i to wyraźnie – Caio Borralho przed pojedynkiem z Michałem Oleksiejczukiem, który stanowił co-main event gali UFC Fight Night w Las Vegas. Polski skończył bowiem zawody na tarczy, nie będąc bliskim skończenia Brazylijczyka.
Swoim zwyczajem, od początku pojedynku “Husarz” zaatakował bardzo agresywnie, zmuszając Borralho do walki ze wstecznego. Polak polował zarówno na korpus swojego rywala, jak i na jego głowę. Każdym niemal uderzeniem próbował go znokautować, ale Brazylijczyk wyglądał nieźle w defensywie – tu i ówdzie przyjął jakąś bombę, ale wiele z nich był w stanie przepuścić, odpowiadając też później kontruderzeniami, potężnymi niskimi kopnięciami czy próbami zapaśniczymi.
W drugiej rundzie Borralho bez większych problemów przetrwał kolejne huraganowe ataki zmęczonego już jakby Oleksiejczuka, z czasem przewracając go i przenosząc walkę do parteru. Tam szybko utorował sobie drogę do dosiadu, by następnie zajść Polakowi za plecy i duszeniem zmusić go do poddania walki.
Brazylijczyk wyśrubował tym samym swój nieskazitelny bilans w oktagonie UFC do 4-0, torując sobie prawdopodobnie drogę do czołowej piętnastki rankingu wagi średniej. Seria dwóch zwycięstw “Husarza” w limicie do 185 funtów dobiegła końca.
W walce wieczoru gali oktagonowa rzeczywistość okazała się odmienna od tej bukmacherskiej – obronną ręką wyszedł z niej bowiem Yadong Song, który był underdogiem przed konfrontacją z Rickym Simonem.
Chińczyk dał jednak kapitalny występ, rozdając w oktagonie karty od pierwszej do ostatniej sekundy. Dominował w stójce, kąsając Amerykanina szybkimi jak błyskawica uderzeniami – nierzadko w kontrze i w krótkich kombinacjach – oraz atomowymi kopnięciami. Doskonale bronił się też przed zapaśniczymi zapędami Simona.
W piątej odsłonie Song postawił kropkę nad i, porozbijanego już mocno rywala posyłając na deski, by dzieła zniszczenia dopełnić uderzeniami z góry. Powrócił tym samym na zwycięskie tory po zeszłorocznej porażce z Corym Sandhagenem. Wiktoria ta mocno zbliża też Chińczyka do mistrzowskiej rozgrywki w kategorii koguciej.
Nieco wcześniej w Las Vegas z niebywale dalekiej podróży powrócił brazylijski as parterowy Rodolfo Vieira. W pierwszej rundzie walki z Codym Brundagem Brazylijczyk zainkasował masę potężnych uderzeń, sobie tylko znanym sposobem ratując się przed skończeniem. W drugiej odsłonie Vieira zdołał natomiast kompletnie odwrócić losy walki – obalił szukającego gilotyny Amerykanina, a następnie skończył go z góry trójkątem rękami.