Sobota zapowiada się na prawdziwą ucztę dla fanów MMA – w Warszawie odbędzie się bowiem gala KSW 73, a w Salt Lake City UFC 278.
Zmagania rozpoczną się sobotnim wieczorem w stolicy Polski, gdzie nadwiślański gigant z KSW zorganizuje 73. już galę. Organizatorzy nie mieli jednak szczęścia do rozpiski, która pierwotnie wyglądała zupełnie inaczej. Karta walk została jednak mocno przetrzebiona kontuzjami.
Ostało się natomiast danie główne gali, czyli starcie dwóch kapitalnych kickbokserów – Arkadiusza Wrzoska i Tomasza Sarary.
Dla Arkadiusza Wrzoska, opromienionego świetnymi walkami z legendarnym Badrem Harim pod banderą kickbokserskiej organizacji GLORY – pierwszą, gremialnie skreślany, wygrał przez sensacyjny nokaut, a druga w atmosferze skandalu została uznana za nieodbytą – będzie to debiutancki występ w formule MMA.
Tomasz Sarara, zasłużony nad Wisłą – i nie tylko! – kickbokser, ma już za sobą debiut w nowej dyscyplinie. W lipcu zeszłego roku w dramatycznych okolicznościach pokonał Filipa Bradaricia, który wszedł wówczas na zastępstwo w ostatniej chwili. Polak przez cały niemal pojedynek był dominowany w parterze, ale w trzeciej rundzie powrócił z bardzo dalekiej podróży, uderzeniami zmuszając wyczerpanego już Chorwata do poddania walki.
Młodszy o siedem lat od Sarary Wrzosek jest sporym bukmacherskim faworytem zawodów. Wydaje się, że szczególnie pod kątem fizycznym warszawiak może tutaj rozdawać karty jako zawodnik większy, silniejszy. Krakowianin to jednak typ charakternego bitnika, który zawsze walczy do samego końca. Wreszcie – miał już okazję posmakować MMA w warunkach bojowych, podczas gdy Wrzosek jest tutaj absolutnym debiutantem.
Galę UFC 278 w Salt Lake City uświetni rewanżowe starcie na szczycie kategorii półśredniej pomiędzy mistrzem Kamaru Usmanem i pretendentem Leonem Edwardsem.
Do pierwszej walki doszło w 2015 roku. Nigeryjczyk pokonał wówczas Jamajczyka jednogłośną decyzją sędziowską, zaprzęgając do działania zapasy. Od tego czasu Usman wygrał trzynaście walk – jego całkowity bilans w UFC wynosi 15-0 – sięgając po tron wagi półśredniej i pięciokrotnie go broniąc. Jeśli także w sobotę opuści oktagon w glorii zwycięzcy, wyrówna historyczny rekord 16. kolejnych zwycięstw, jaki w latach 2006-2013 ustanowił w UFC Anderson Silva.
Także Leon Edwards od czasu przegranej konfrontacji z “Nigeryjskim Koszmarem” gruszek w popiele nie zasypiał. Jamajczyk wygrał dziewięć następnych starć, torując sobie drogę do walki mistrzowskiej.
Zdecydowanym faworytem rewanżu jest Kamaru Usman, czemu trudno się dziwić, jeśli wziąć pod uwagę formę, jaką ostatnimi laty prezentuje. Z drugiej zaś strony, Nigeryjczyk ma już swoje lata, a kontuzje dają mu się coraz bardziej we znaki. Kto wie, czy wchodzący w najlepszy etap swojej kariery Leon Edwards nie sprawi tutaj sensacji.
W Salt Lake City dojdzie też do kilku innych interesujących pojedynków. W co-main evencie wydarzenia Paulo Costa powita z powrotem w oktagonie niewidzianego tamże od ponad trzech lat – i nokautu z rąk Jana Błachowicza – byłego mistrza wagi średniej Strikeforce i UFC Luke’a Rockholda.
W kategorii koguciej naprzeciwko siebie staną legendarny Jose Aldo i maszyna zapaśnicza w osobie Meraba Dvalishviliego. Niewykluczone, że zwycięzca w kolejnym starciu walczył będzie o tytuł mistrzowski.
Wreszcie kartę wstępną gali zwieńczy walka pomiędzy Marcinem Tyburą i Alexandrem Romanovem. Dla polskiego zawodnika będzie to dopiero pierwsze starcie w tym roku po tym, jak w październiku zeszłego zmuszony był uznać wyższość Alexandra Volkova. Uniejowianin będzie bronił 11. miejsca w rankingu kategorii ciężkiej – Mołdawianin jest bowiem sklasyfikowany na 13. pozycji.
Zdecydowanym faworytem walki jest wyróżniający się przede wszystkim w obszarze zapaśniczym, silny jak tur Romanov. Warto natomiast mieć na uwadze, że Mołdawianin jest znacznie mniej doświadczony od Polaka w rywalizacji ze światową czołówką. Wydaje się, że Marcin powinien dyktować warunki walki w stójce i pod kątem brazylijskiego jiu-jitsu – pytanie natomiast, czy zdoła powstrzymać zapaśnicze zapędy rywala?