Wiekopomnym wydarzeniem okazała się jubileuszowa gala UFC 300, która odbyła się w sobotę w Las Vegas.
Oczekiwania względem wydarzenia były oczywiście monumentalne, ale realia zostawiły je daleko w tyle. O gali UFC 300 będzie się mówiło latami. Nie brakował tam absolutnie niczego – nieprawdopodobnych nokautów, szalonych zwrotów akcji i momentów, o których fani MMA będą opowiadali swoim wnukom.
Show skradł w pojedynku o pas BMF (Najostrzejszego Skurczybyka) Max Holloway. Przenoszący się do wagi lekkiej Hawajczyk nie był faworytem w starciu z Justinem Gaethje – a jednak dał kapitalny występ, zakończony spektakularnym nokautem, określanym tu i ówdzie mianem najlepszego w dziejach UFC. Jak do niego doszło?
Otóż, na dziesięć sekund przed zakończeniem tej 5-rundowej walki wyraźnie prowadzący na punkty Hawajczyk zaprosił Gaethje do szalonych wymian na środku oktagonu – pomimo iż zwycięstwo w zasadzie miał w kieszeni. A jednak ku uciesze fanów wdał się z rywalem w nieprawdopodobne wymiany. Zawodnicy osadzili mocno stopy i rozpuścili bomby na lewo i prawo. Na sekundę – jedną sekundę! – przed zakończeniem pojedynku Holloway potężnym prawym sierpem ściął z nóg Gaethje, który runął na deski bez życia!
“Błogosławiony” sięgnął tym samym po pas BMF, który daje mu teraz mistrzowskie opcje zarówno w wadze lekkiej, jak i piórkowej.
Wcześniej niezwykle cenne zwycięstwo w pojedynku określanym mianem eliminatora do walki o pas mistrzowski w 155 funtach odniósł Arman Tsarukyan. Po świetnej, bliskiej walce Ormianin pokonał niejednogłośną decyzją sędziowską byłego mistrza Charlesa Oliveira, drogę do zwycięstwa torując sobie przede wszystkim świetnymi zapasami i pracą z góry.
Zaraz po walce “Ahalkalakets” otrzymał od razu propozycję mistrzowskiego boju z Islamem Makhachevem na okoliczność czerwcowej gali UFC 302, ale odmówił – na rewanż z Dagestańczykiem chce mieć bowiem pełen obóz przygotowawczy. W konsekwencji rywalem Islama Makhacheva będzie Dustin Poirier. Wydaje się jednak, że w drugiej połowie roku to właśnie Arman Tsarukyan stanie w szranki ze zwycięzcą.
Nie zawiodła walka wieczoru gali. Kowadłoręki Alex Pereira w nieco ponad trzy minuty brutalnie rozprawił się z Jamahalem Hillem, nokautując buńczucznego w drodze do walki Amerykanina swoim firmowym lewym sierpowym. Tym samym Brazylijczyk obronił po raz pierwszy tytuł mistrzowski kategorii półciężkiej.
“Poatan” mierzy teraz w migrację do kategorii ciężkiej, gdzie łypie w jego kierunku tymczasowy mistrz Tom Aspinall, ale czy Brazylijczyk stanie przed historyczną szansą sięgnięcia po pas mistrzowski trzeciej kategorii wagowej, nie wiadomo. Sternik UFC Dana White podszedł bowiem z rezerwą do takiego pomysłu.
Ponadto w co-main evencie, na szali którego znalazł się pas mistrzowski wagi słomkowej, Weili Zhang wypunktowała Xiaonan Yan, a w starciu otwierającym kartę główną niepokonany Bo Nickal poddał w drugiej rundzie Cody’ego Brundage’a.
Warto wspomnieć też o starciu wieńczącym kartę wstępną. Tamże Jiri Prochazka po szalonym pojedynku znokautował w drugiej rundzie Aleksandara Rakicia, choć to Serb przez większość walki zdecydowanie rozdawał karty.