Skip to main content

Pierwotnie rozpiska sobotniej gali UFC 303 wyglądała zupełnie inaczej, ale seria kontuzji doprowadziła do mocnego jej przemeblowania.

Wydarzenie miało zwieńczyć szlagierowo medialnie zapowiadające się starcie pomiędzy niewidzianym w oktagonie od trzech lat Conorem McGregorem i Michaelem Chandlerem, a w co-main evencie były mistrz wagi półciężkiej Jamahal Hill miał skrzyżować rękawice z idącym jak burza Khalilem Rountree Jr. Tymczasem w sobotę żadnego z tych zawodników w klatce nie uświadczymy.

Na trzy tygodnie przed galą irlandzki gwiazdor doznał jednak kontuzji najmniejszego palca u stopy – a przynajmniej taka jest oficjalna narracja – będąc zmuszonym do wycofania się z zawodów. Czekający nań cierpliwie od prawie dwóch lat Michael Chandler ani myślał walczyć z kimkolwiek innym, wobec czego pojedynek został zdjęty z rozpiski.

Matchmakerzy UFC stanęli jednak na wysokości zadania, ściągając do Las Vegas człowieka od zadań specjalnych – mistrza wagi półciężkiej Alexa Pereirę. Pomimo iż bawił on na drugim końcu świata w Australii, gdzie udzielał seminariów i spotykał się z fanami, propozycję występu w walce wieczoru UFC 303 przyjął. Stanie tam do rewanżu z Jirim Prochazką.

Pierwsza brazylijsko-czeska konfrontacja miała miejsce w listopadzie ubiegłego roku. Pereira znokautował wtedy Prochazkę w drugiej rundzie, sięgając po pas mistrzowski 205 funtów. Od tego czasu obaj zawodnicy stoczyli po jednej walce, a to przy okazji jubileuszowej gali UFC 300 w kwietniu. Alex Pereira w pierwszej obronie tronu znokautował Jamahala Hilla, a Jiri Prochazka taki sam los – tyle że w rundzie drugiej – zafundował Aleksandarowi Rakiciowi.

Faworytem przed rewanżem jest Alex Pereira. Mając na uwadze przebieg pierwszego pojedynku, można to jak najbardziej zrozumieć. Z drugiej zaś strony, grzechem byłoby skreślać Jiriego Prochazkę – zawodnika nieprzewidywalnego, twardego, charakternego i wszechstronniejszego.

Jeszcze większe zamieszanie towarzyszyło co-main eventowi. Najpierw wypadł z niego Khalil Rountree Jr. który został zawieszony za wpadkę dopingową. Na jego miejsce wszedł Carlos Ulberg. Jednak z czasem kontuzji nabawił się Jamahal Hill, którego zastąpił Anthony Smith. Starcie Smitha z Ulbergiem długo się jednak nie utrzymało, bo Nowozelandczyk doznał urazu, będąc zmuszonym do wycofania się z zawodów. W rezultacie rywalem Anthony’ego Smitha będzie wchodzący na ostatni moment Roman Dolidze – ale walka ta została relegowana na niższe miejsce w rozpisce. Nowym co-main eventem – zestawionym na dwa tygodnie przed galą – została konfrontacja w kategorii piórkowej pomiędzy byłym pretendentem do pasa Brianem Ortegą i robiącym furorę w UFC Diego Lopesem.

Potyczka ta zapowiada się fantastycznie, bo Brazylijczyk to na wskroś ofensywny zawodnik, który szuka skończenia w każdej sekundzie i w każdej płaszczyźnie. Ortega będzie jednak miał po swojej stronie przewagę doświadczenie oraz – prawdopodobnie! – parter. Czy jednak wystarczy to do zatrzymania rozpędzonego Lopesa?

Fajerwerki zwiastuje też pojedynek otwierający kartę główną, w którym niepokonany młodzian, 26-letni Ian Machado Garry, stanie w szranki z zaprawionym w bojach, choć toczącym dopiero drugą walkę w UFC Michaelem Pagem. Obaj zawodnicy specjalizują się w szermierce na pięści i kopnięcia, choć walczą zupełnie inaczej. Czy młodość pokona doświadczenie? Czy dojdzie do zmiany warty?

Niewielkim bukmacherskim faworytem zawodów jest młody Irlandczyk, ale nietypowy styl walki “MVP” – oparty na piekielnie szybkich doskokach z ciosami – może stanowić dla niego poważny problem.

 

Related Articles