Już tylko godziny dzielą nad od prawdziwej uczty MMA, na którą zapowiada się sobotnia gala UFC 308 w Abu Zabi.
Arabska gala rozpocznie się w europejskich godzinach, przystępnych także dla fanów znad Wisły. Początek wydarzenia przewidziano bowiem na godzinę 16:00, podczas gdy karta główna rozpocznie się o 20:00.
W karcie walk aż roi się od kapitalnych zestawień, zwiastujących nie lada fajerwerki. Matchmakerzy zadbali też o polskiego fana, bo w rozpisce nie zabraknie mocnego biało-czerwonego akcentu. Ale po kolei…
Wydarzenie zwieńczy starcie na szczycie kategorii piórkowej pomiędzy niepokonanym w zawodowej karierze Ilią Topurią i zaprawionym w bojach byłym mistrzem Maxem Hollowayem. Nie brak głosów, wedle których jest to najmocniejsza walka, jaką w tym roku zestawiono w UFC.
Hiszpański Gruzin sięgnał po tytuł mistrzowski w lutym tego roku, kończąc prawie 5-letnie panowanie w 145 funtach Alexandra Volkanovskiego. “El Matador” znokautował Australijczyka w drugiej rundzie zawodów, zadając mu pierwszą w UFC porażkę w dywizji piórkowej.
Max Holloway dzierżył pas mistrzowski w latach 2017-2019, ale został zdetronizowany przez Alexandra Volkanovskiego, który zresztą okazał się jego przekleństwem. Hawajczyk stoczył aż trzy walki z Australijczykiem – tym samym, którego Ilia Topuria znokautował w niespełna dwie rundy – wszystkie kończąc na tarczy. Jednak poza nim Hawajczyk pokonywał każdego innego piórkowego, jakiego wyszykowali mu matchmakerzy. Ostatni pojedynek stoczył natomiast w wadze lekkiej, podczas jubileuszowej gali UFC 300 w ostatniej sekundzie 5-rundowej batalii spektakularnie nokautując wyraźnie wtedy faworyzowanego Justina Gaethje. Zdobył w ten sposób pas BMF (Najostrzejszego Skurczybyka), torując sobie drogę do titleshota w 145 funtach.
Wyraźnym faworytem pojedynku jest Topuria. Mistrz jest szybki, zrywny, posiada niebywale ciężkie pięści, a do tego jest wszechstronniejszy – potrafi odwołać się do zapasów czy parteru. Rzecz jednak w tym, że i hawajski pretendent będzie miał po swojej stronie kilka ogromnych atutów – mobilnosć, aktywność, tytanową szczękę i żelazną kondycję.
Równie ciekawie – a zdaniem niektórych nawet ciekawiej – zapowiada się 5-rundowy co-main event, w którym niezwyciężony Khamzat Chimaev stanie w szranki z Robertem Whittakerem. Pojedynek ten nosi wszelkie znamiona eliminatora do walki o tytuł mistrzowski ze zwycięzcą szykowanego prawdopodobnie na początek przyszłego roku rewanżu Dricusa Du Plessisa z Seanem Stricklandem.
Bukmacherzy wyraźnie faworyzują Czeczena. Nie ulega wątpliwości, że Chimaev to znacznie sprawniejszy zapaśnik – można nawet czynić argumenty na rzecz tezy, że jest najlepszem wrestlerem w całym UFC! – ale Whittakerowi oddać trzeba, że pod kątem defensywy przed obaleniami jest naprawdę mocny. W stójce natomiast Australijczyk powinien zdecydowanie rozdawać karty. Pytanie jednak brzmi: czy Whittaker przetrwa pierwszą rundę, w której niewątpliwie Czeczen ruszy na niego z niezmąconą niczym agresją?
W karcie głównej dojdzie też do kluczowego dla układu sił w wadze półciężkiej starcia pomiędzy Magomedem Ankalaevem i Aleksandarem Rakiciem czy zwiastującej kickbokserskie fajerwerki konfrontacji Sharabutdina Magomedova z Armenem Petrosyanem.
Do oktagonu zawita też w Abu Zabi Mateusz Rębecki. Polak rozpoczął przygodę z UFC od trzech dominujacych zwycięstw, ale ostatnio powinęła mu się noga – przegrał przez techniczny nokaut z zaprawionym w bojach Diego Ferreirą. Na UFC 308 dla Polaka wyszykowano niepokonanego w oktagonie – wygrał dotychczas dwie walki – Myktybeka Orolbaia.
Kirgiz jest bardzo wyraźnym faworytem zawodów, co może mimo wszystko odrobinę dziwić. Polski zawodnik ma bowiem kilka cennych narzędzi, które może wykorzystać, aby napsuć krwi rywalowi – srogie niskie kopnięcia, mocne zapasy, dobry parter. Problem oczywiściw w tym, że i Kirgiz jest zawodnikiem wszechstronnym, a po swojej stronie będzie miał też gabaryty i prawdopodobnie przewagę siłową.