Może sobotnia gala UFC w Abu Zabi złotymi zgłoskami w historii organizacji się nie zapisze, ale kilku zawodników dało fantastyczne występy – niestety nie Michał Oleksiejczuk.
W walce wieczoru wydarzenia wyraźnie faworyzowany – choć niesprawdzony jeszcze w starciach z rywalami ze ścisłej czołówki – Umar Nurmagomedov obronił nieskazitelny bilans, pewnie na pełnym dystansie pokonując zaprawionego w bojach Cory’ego Sandhagena.
Dagestańczyk tylko w pierwszej rundzie walczył odrobinę niepewnie, z czasem się rozkręcając. Rozdawał karty w stójce, gdzie był agresywniejszy i skuteczniejszy, udanie odwołując się też do zapasów – w każdej z pięciu rund przewracał Amerykanina. Ostatecznie wygrał jednogłośną decyzją sędziów, śrubując swój bilans w UFC do 6-0.
Po zwycięstwie Dagestańczyk wyraził pełną gotowość na pojedynek o pas mistrzowski z triumfatorem wrześniowego boju na szczycie wagi koguciej pomiędzy Seanem O’Malleyem i Merabem Dvalishvilim. Nie sposób absolutnie wykluczyć, że matchmakerzy UFC spełnią jego życzenie.
Nad Wisłą najuważniej przyglądano się co-main eventowi gali, w którym Michał Oleksiejczuk poszedł w oktagonowe tany z Sharabutdinem Magomedovem.
Starcie to okazało się jednostronnym długimi fragmentami widowiskiem. Polak co prawda nieustannie nacierał, starając się przedzierać do półdystansie i rozpuszczać tam ręce, ale Dagestańczyk świetnie hasał do boków, okupując defensywę Polaka masą różnorodnych ciosów i kopnięć. Mocno porozbijany Polak do końca walki broni jednak nie złożył, próbując odwrócić losy walki. Nie był jednak w stanie tego dokonać, ostatecznie przegrywając jednogłośną decyzją sędziowską.
Dla polskiego “Husarza” była to trzecia porażka z rzędu i czwarta w ostatnich czterech występach. Mając jednak na uwadze, że zawsze walczy efektownie, szukając skończenia, a za pojedynek ten zostali wspólnie z Magomedovem nagrodzeni $50-tysięcznym bonusem w ramach “Walki Wieczoru”, to wydaje się, że Polak otrzyma od UFC jeszcze jedną szansę.
Na wyróżnienie zasłużyli w Abu Zabi Deiveson Figueiredo, Joel Alvarez i Azamat Murzakanov.
Rozdający swego czasu karty w wadze muszej Deiveson Figueiredo w ważnym dla układu sił w kategorii koguciej starciu pokonał na punkty Marlona Verę, fundując nawet Ekwadorczykowi pierwszy nokdaun w karierze. Odniósł tym samym trzecie zwycięstwo z rzędu w 135 funtach, włączając się do gry o najwyższe laury.
W pojedynku otwierającym kartę główną metodycznie acz rzeźniczo usposobiony Joel Alvarez rozbił i w trzeciej rundzie ubił Elvesa Brenera, szlifując swój bilans w UFC do 6-2. Dysponujący kapitalnymi gabarytami jak na wagę lekką Hiszpan wiktorią tą prawdopodobnie zapewnił sobie awans do Top 15 dywizji.
Wreszcie Azamat Murzakanov obronił nieskazitelny bilans, odnosząc czwartą wiktorię w UFC – tym razem pod jego ciosami padł Alonzo Menifield. Rosjanin liczy teraz na starcia z rywalami z czołówki kategorii półciężkiej UFC, nie ukrywając jednocześnie mistrzowskich aspiracji.