Skip to main content

Za nami pierwsze cztery spotkania 1/8 finału Ligi Mistrzów. Podsumowujemy je w tradycyjnej formie.

1. Dobrze, że wróciła
Ligi krajowe są ciekawe. Ciekawe są mecze reprezentacji. Fajny bywa Puchar Narodów Afryki. Można zawiesić oko na Klubowych Mistrzostwach Świata. Ale nic nie ma podjazdu do Ligi Mistrzów. To piłkarski szczyt. I to dwumiesięczne oczekiwanie każdego roku ma jeden pozytyw – kiedyś się kończy. Konkretniej – w połowie lutego. Gdy zakochani myślą o Walentynkach, fani futbolu przystępują z nogi na nogę, by wreszcie obejrzeć najpotężniejsze kluby w akcji. Tak, dobrze, że wróciła!

2. Gol strzelony na wyjeździe NIE liczy się podwójnie
Skoro wróciła Liga Mistrzów to warto przypomnieć, że właśnie rozpoczęły się pierwsze dwumecze w historii rozgrywek, w których nie ma już zasady podwójnego premiowania bramek wyjazdowych. Jeśli wygrasz u siebie 2:1, a przegrasz na wyjeździe 0:1, to czeka cię dogrywka. Przegrasz u siebie 3:4, a wygrasz na wyjeździe 2:1. Dogrywka. Koniec pewnej epoki. Zobaczymy jak w dłuższej perspektywie wpłynie to na przebieg Champions League i pozostałych europejskich pucharów, ale spodziewamy się – co dość oczywiste – większej liczby dogrywek.

3. Jak po łysej kobyle
Przejdźmy więc do wydarzeń czysto piłkarskich. Manchester City w zasadzie w 45 minut zapewnił sobie awans do ćwierćfinału. Podopieczni Pepa Guardioli po pierwszej części gry na Estadio Jose Alvalade prowadzili ze Sportingiem już 4:0, a jednym z bohaterów był były piłkarz… Benfiki – Bernardo Silva. W tym sezonie Portugalczyk jest niesamowity – rządzi jak totalny szef, a przecież przed startem rozgrywek Guardiola brał pod uwagę sprzedać Bernardo! Po zmianie stron Citizens dołożyli jeszcze jedną bramkę i z wyjazdowego meczu przywieźli znakomity wynik 5:0. Kwestia awansu jest rozstrzygnięta – co do tego nie ma wątpliwości. Można się zastanawiać jedynie nad tym, czy Guardiola w rewanżu pośle do boju kilku młodzieżowców.

4. Królowie doliczonego czasu gry
PSG w tym sezonie najniebezpieczniejsze staje się w doliczonym czasie gry. Przekonywali się o tym rywale w Ligue1, a we wtorek przekonał się o tym Real. Długo utrzymywał się dość korzystny dla Królewskich remis 0:0, ale wtedy PSG znów to zrobiło! Trzeba przyznać, że zwycięstwo 1:0 w perspektywie całego spotkania jest absolutnie zasłużone i być może nawet za niskie, bo Real praktycznie nie zagrażał bramce Donnarummy, a Courtois miał ręce pełne roboty. Na pewno jednak rezultat 1:0 niczego nie rozstrzyga. Real na Santiago Bernabeu będzie musiał zagrać odważniej i to powinno być gwarancją wielkiego widowiska.

5. Wielki Kylian Mbappe
Czy obserwujemy zmierzch gigantów? Cristiano Ronaldo nie błyszczy w Premier League – właśnie zaliczył serię 6 meczów bez strzelonego gola, przerwaną notabene we wtorek. Leo Messi? Po transferze do PSG ma fatalne liczby i nie jest to przypadek – gra Argentyńczyka także jest daleka od tej, którą prezentował w Katalonii. Być może Ronaldo i Messi wygrają jeszcze wielkie rzeczy, ale wiele wskazuje na to, że schedę przejmie po nich Kylian Mbappe. W tym sezonie Champions League jest on po prostu wyśmienity. W starciu z Realem także to on był największym zagrożeniem ze strony PSG. Wywalczył rzut karny, który zmarnował Messi, a przede wszystkim strzelił zwycięską bramkę w doliczonym czasie gry, robiąc z obrońców Realu głupców. Florentino Perez naocznie przekonał się, że jego główny transferowy cel jest wart każdych pieniędzy.

6. Salzburg zaskoczył
Przewidywaliśmy baty, mniej więcej takie jakie zafundował Sportingowi Manchester City. Tymczasem Austriacy postawili się Bayernowi. Red Bull Salzburg po kapitalnej pierwszej połowie prowadził 1:0 i utrzymał ten wynik do samej końcówki. Wtedy to jednak sytuację Bawarczyków poprawił w znaczący sposób Kingsley Coman. Miało być jednak po dwumeczu, a tymczasem w Monachium wszystko może się jeszcze zdarzyć. Fani Bayernu mogą się martwić o formę swoich ulubieńców, którzy przegrali w lidze z Bochum (2:4), a teraz dali się zaskoczyć mistrzowi Austrii.

7. Lewandowski nieobecny
Robert Lewandowski zagrał z Salzburgiem pełne 90 minut, ale gdyby ktoś powiedział nam, że pauzował w tym meczu za kartki albo z powodu kontuzji, bylibyśmy skłonni uwierzyć. Polak został odcięty od gry, całkowicie zneutralizowany. Pewnie liczył na podreperowanie swojego strzeleckiego dorobku, a tymczasem nie trafił do siatki, a jego drużyna w rewanżu musi drżeć o awans do ćwierćfinału. Trzeba jednak pamiętać, że Bayernowi i Lewemu rzadko zdarzają się przestoje, a to zła wiadomość dla dzielnego Salzburga.

8. Niesamowita statystyka

9. Liverpool o krok od awansu
Liverpool był faworytem dwumeczu z Interem i z tej roli wywiązuje się jak do tej pory dobrze. Wprawdzie w środę na Stadionie Giuseppe Meazza były momenty, w których dominował Inter, ale summa summarum zwycięstwo 2:0 gości nikogo nie zaskakuje. Roberto Firmino trafił do siatki głową po rzucie rożnym, a potem podwyższył Mohamed Salah, który śrubuje swoje znakomite statystyki w tym sezonie. Cóż, Inter nie pozostawił po sobie wstydu, ale prawdopodobnie o półfinał powalczy konkretniejszy i po prostu lepszy Liverpool.

10. Marciniak? TOP!
Hitową konfrontację w Mediolanie prowadził Szymon Marciniak, wraz ze swoją biało-czerwoną „świtą”. I trzeba przyznać, że po raz kolejny Marciniak sprostał wyzwaniu. Poprowadził mecz Interu z Liverpoolem bez zarzutu. Od początku widać było pełne panowanie nad spotkaniem. Nie było też wielkich kontrowersji. Nie brak opinii, że w tym sezonie Marciniak jest kandydatem do poprowadzenia nawet meczu finałowego. Na pewno środowy występ go do tego przybliżył.

 

Related Articles