To może być bardzo zaskakująca edycja Ligi Mistrzów. W zasadzie to… już taką jest, ponieważ zajmująca 5. miejsce w Bundeslidze Borussia Dortmund postawiła właśnie krok w stronę finału. Bayern mógł mieć podobną zaliczkę z Realem Madryt, ale wypuścił prowadzenie w końcówce.
Bayern – Real Madryt 2:2
Bayern rozpoczął odważnie, przeważał, potem odrobił stratę w cztery minuty i prowadził 2:1, jednak ten wynik wypuścił. Leroy Sane już w 40. sekundzie mógł dać prowadzenie, ale – który to już raz w Champions League – świetnie zachował się Andrij Łunin. Ukrainiec był przecież bohaterem 1/8 finału z RB Lipsk i przede wszystkim półfinału z Manchesterem City. Tu od razu świetnie wszedł w mecz udaną interwencją. Niemiecki skrzydłowy świetnie się czuł i robił przewagę na prawym skrzydle. Przecież to on po indywidualnej akcji trafił na 1:1. Od początku był rozochocony, bo w jednej z akcji zagrał do Kane’a piętką. W ciągu pierwszych siedmiu minut uczestniczył w trzech groźnych akcjach.
Real Madryt znów pokazał, że jest niesamowity. Na boisku nie istniał, ale kiedy już zaistniał to… na dzień dobry golem Viniciusa Juniora. Kapitalne prostopadłe podanie posłał w tej sytuacji Toni Kroos i to ono było tu najpiękniejsze. Puścił piłkę pomiędzy trzema piłkarzami Bayernu, a dopadł do niej właśnie Vinicius i nie miał problemu z pokonaniem Manuela Neuera. Być może w swoich najlepszych latach niemiecki golkiper wyszedłby do tej piłki, tu jednak został w blokach. Do przerwy taki wynik się utrzymał, a potem różnicę zrobił wspomniany Sane doskonałą indywidualną akcją, w której to “nawinął” Mendy’ego i zapakował po bliższym słupku silnym strzałem. Cztery minuty później Bayern już prowadził 2:1. Jamal Musiala został kopnięty w polu karnym przez Lucasa Vasqueza, a jedenastkę pewnie wykorzystał Harry Kane.
Bayern zagrażał też po stałych fragmentach gry, a dokładnie rzutach rożnych. A Real, jak to Real. Wystarczyła jedna piłka za plecy, jak chociażby ta od Luki Modricia w 78. minucie i robiło się groźnie. Kiedy wydawało się, że nic się raczej nie wydarzy i Bayern ma tu już zapewnione zwycięstwo, to wówczas Kim sfaulował w polu karnym Rodrygo. Takiej sytuacji nie zmarnował Vinicius Junior i ustrzelił w tym pierwszym półfinale dublet. “Bawarczycy” mogą na pewno czuć się rozczarowani, że w ten sposób wypuścili jednobramkowe prowadzenie. Można za ten mecz pochwalić świetnie pracującego w środku pola Konrada Laimera i skrzydłowych – Musialę oraz Sane, robiących przewagę dryblingami. W przypadku Realu trzeba uważać na nieoczekiwane podanie, jakie potrafią posłać geniusze w postaci Kroosa czy Modricia.
Borussia Dortmund – PSG 1:0
Borussia Dortmund wygrała 1:0, ale tak naprawdę… może czuć się rozczarowana, ponieważ paryżanie bardzo długo spali w tym spotkaniu i wtedy należało ich dobić. Ta – wydawało się – wymarzona ścieżka dla PSG okazała się drogą pełną kamieni. To gospodarze mieli w tym pierwszym półfinale większą ochotę do gry i bardziej przekonali swoją postawą. Przede wszystkim, jeżeli już coś tam z przodu działali, to w większości tych akcji było groźnie. Jeżeli nie oddajesz w pierwszej połowie ani jednego celnego strzału, to trudno myśleć o czymkolwiek pozytywnym. To była doskonała okazją dla BVB, żeby wypracować przewagę. To się udało za sprawą gola Niclasa Fullkruga, jednak mogło być nawet lepiej.
PSG długo nie istniało, oddając trzy średnio groźne strzały, natomiast Borussia strzelała celnie cztery razy w pierwszych 45 minutach. Jakby tego mało, to paryżanie z powodu kontuzji stracili Lucasa Hernandeza i nie zagra on w rewanżu, a pod znakiem zapytania stoi też jego występ na EURO 2024. W 14. minucie Jadon Sancho odebrał piłkę Nuno Mendesowi, ale Julian Brandt miał trudną sytuację, by z kąta pokonać Gigiego Donnarummę. Skutkiem tych wszystkich ataków była bramka Niclasa Fullkruga w 36. minucie. Tu, podobnie jak w akcji z pierwszego półfinału, należy docenić asystenta – był to stoper Nico Schlotterbeck, który zagrał dokładną długą piłkę do napastnika. Fullkrug przyjął, pobiegł, a potem zapakował piłkę do siatki po mocnym uderzeniu w bliższy róg.
Piłkarze PSG wyszli na ten półfinał w 46. minucie. Po przerwie mieli między innymi akcję, w której piłka dwukrotnie trafiła w słupek – najpierw po uderzeniu Kyliana Mbappe, a później Achrafa Hakimiego. To był najlepszy moment paryżan w spotkaniu, gdy w 15-20 minut naprawdę konkretnie przycisnęli. Okazję miał też Fabian Ruiz. Mimo wszystko Borussia mogła to i tak wygrać różnicą dwóch bramek, lecz znakomitą okazję zmarnował Fullkrug, Piłkę na ósmy metr wyłożył mu po świetnym dryblingu Jadon Sancho. Była to sytuacja podobna do tej, jaką miał w ćwierćfinale Kevin De Bruyne z Realem Madryt. Belg nie trafił i Manchester City odpadł. Może ta trochę trudniejsza, bo z powietrza, ale i tak bardzo dogodna. Genialny mecz zagrał Jadon Sancho, który wygrał aż 13 dryblingów (!!!) na 18 podjętych prób. Anglik wyglądał po prostu fantastycznie i widać jak doskonale czuje się w Dortmundzie.