Skip to main content

W miniony weekend PSG pokonało Lens 3:1 i tym samym sezon dla paryskiego giganta praktycznie się skończył. Mistrzostwo jest w zasadzie zapewnione, a z Ligi Mistrzów i Pucharu Francji drużyna Christophera Galtiera już odpadła. Pora więc zadać sobie kilka pytań odnośnie przyszłości paryskiego klubu. Najbardziej palącą kwestią wydaje się ewentualny transfer Leo Messiego.

Argentyńczykowi kończy się dwuletni kontrakt z PSG i nic dziwnego, że pojawiła się lawina spekulacji, gdzie w sezonie 23/24 zobaczymy siedmiokrotnego, a wówczas już prawdopodobnie ośmiokrotnego, zdobywcę Złotej Piłki. Messi będzie miał za sobą prawdopodobnie najważniejszy rok w swojej karierze – 18 grudnia dopiął bowiem swego i po raz pierwszy zdobył tytuł mistrza świata. W dodatku został wicekrólem strzelców, królem asystentów i MVP całej imprezy, a w finale zdobył dwie bramki i skutecznie egzekwował rzut karny w serii jedenastek. To był jego mundial.

Messi już niczego nie musi. W futbolu zdobył absolutnie wszystko – zarówno z klubem, jak i reprezentacją. Mógłby zakończyć karierę albo przenieść się w jakiś egzotyczny zakątek świata i inkasować grube miliony, tak jak robi to Cristiano Ronaldo. Zresztą, arabski kierunek pojawił się wśród plotek dotyczących przyszłości 35-latka. Mówi się, że Al-Hilal chciałby zaproponować Messiemu kontrakt opiewający na około 400 milionów dolarów rocznie! Oznaczałoby to, że Argentyńczyk dostawałby dziennie ponad milion dolarów. Brzmi to jak totalne szaleństwo, ale na pewno w żaden sposób nie wykracza to poza możliwości finansowe Saudyjczyków.

Poza możliwości poznawcze naszej wyobraźni wykracza jednak wizja Messiego przenoszącego się do Saudi Pro League. Wydaje się, że Leo ma inne priorytety niż kasowanie gargantuicznej forsy na zapleczu wielkiego futbolu. Wydaje się, że wciąż chce wygrać piątą w karierze Ligę Mistrzów i zdobyć jeszcze kilka trofeów czy nagród indywidualnych. Jest już zaawansowany wiekowo, ale nadal gra znakomicie. W tym sezonie w Ligue 1 jest liderem klasyfikacji kanadyjskiej. Ma już 15 bramek i 14 asyst. W tej formie stać go jeszcze na wiele.

O tym, że Messi nie zamierza schodzić z wielkiej sceny najdobitniej świadczy fakt, że nie zakończył reprezentacyjnej kariery. Mógł to zrobić, będąc na szczycie, zaraz po zdobyciu mistrzostwa świata. A jednak postanowił grać dalej. Z okolic reprezentacji Argentyny dochodzą już plotki, że Messi obiecał kolegom występ w przyszłorocznym Copa America. Wcześniej na pewno wystąpi jeszcze w kilku meczach towarzyskich, by poprawić swoje i tak imponujące liczby. Kapitan Albicelestes strzelił już 102 bramki w narodowych barwach – więcej mają tylko Ali Daei (109) i Cristiano Ronaldo (122). Być może Messi zamarzył sobie pościg za CR7 – zarówno w klasyfikacji wszech czasów Ligi Mistrzów, jak i w bramkach dla reprezentacji.

Nie brakuje głosów, że skoro Messi chce zagrać w Copa America 2024, to przeciągnie swoją karierę reprezentacyjną jeszcze o 2 lata i w 2026 roku jako 39-latek zagra jeszcze podczas MŚ w Ameryce Północnej. Na pewno nie można tego wykluczyć. Oznaczałoby polowanie na kolejne rekordy. Messi ma 13 bramek w finałach MŚ – prowadzący w tej klasyfikacji Miroslav Klose zdobył ich 16. W mundialowej klasyfikacji kanadyjskiej wszech czasów 35-latek z Rosario już teraz jest najlepszy (21 pkt) – tę statystykę może jedynie wyśrubować.

Jednak poza zdobyczami indywidualnymi, są jeszcze trofea drużynowe. Messi przez całą swoją karierę był przykładem gracza, który przedkładał dobro zespołu nad własne zdobycze, o czym świadczą choćby znakomite liczby asyst czy kluczowych podań. I można być pewnym, że jeśli wystąpi w Copa America 2024 i na mundialu 2026, to w pierwszej kolejności będzie chciał wygrać ten turniej dla drużyny. Liczby przyjdą same.

Wróćmy jednak do przyszłości klubowej Messiego. Skoro uznajemy kierunek arabski za mało prawdopodobny, to z tego samego powodu odrzucić należy plotki o ewentualnym transferze Leo do MLS. Kto wie, może w przyszłości taki transfer będzie bardziej prawdopodobny, ale na dziś trzeba zakładać, że siedmiokrotny zdobywca Złotej Piłki pozostanie w Europie.

Tutaj z realnych scenariuszy pozostają trzy. Pierwszy to pozostanie w PSG. Bukmacherzy wciąż najmniej płacą właśnie za taki finał tej historii. Jednak od pewnego czasu dużo mówi się i pisze o tym, że Leo ma już dość Paryża. Nie znalazł wspólnego języka z Kylianem Mbappe, choć na boisku panowie współpracują znakomicie. Nie czuje się dobrze w szatni paryskiego dream teamu. Nie jest też ulubieńcem publiczności. Z wzajemnością. Messi jest w gronie tych piłkarzy, którzy po meczach nie idą do fanów podziękować za doping. Kibice oklaskują jego bramki i asysty, ale na pewno nie ma tu chemii.

I trudno się dziwić – Messi to chłopak z Barcelony. Urodził się oczywiście w Argentynie, ale jako młody chłopiec trafił do szkółki Blaugrany i tam wyrósł (dosłownie i w przenośni) na najwybitniejszego piłkarza w dziejach. Wydawało się, że nigdy nie opuści Camp Nou. I pewnie tak by było, gdyby nie katastrofalne zarządzanie klubem przez prezesa Josepa Bartomeu. Doprowadzona na skraj ruiny Barca nie była w stanie utrzymać Messiego z powodów finansowych, choć sam piłkarz zgodził się na obniżenie uposażenia. Początek drugiej prezesowskiej kadencji Joana Laporty to niespełniona obietnica zatrzymania Leo w stolicy Katalonii i łzy samego piłkarza na pożegnalnej konferencji prasowej. Nie tak miało wyglądać rozstanie najwybitniejszego wychowanka klubu w dziejach.

I być może napisze się jeszcze jeden rozdział tej historii. Ponoć Messi chce wrócić do Barcelony, co zresztą zapowiadał już podczas wspomnianej łzawej konferencji. Ponoć sam klub też chce powrotu Leo. Problem w tym, że to sytuacja niemal identyczna jak dwa lata temu – wtedy też obie strony chciały, ale Barcelona nie była w stanie przeskoczyć limitów finansowych nałożonych przez La Liga. Właśnie dlatego już teraz trwają proceduralne negocjacje, a może raczej przepychanki na linii Laporta – Tebas. Sprawa jest wielowątkowa, ale jednym z wątków na pewno jest potencjalny powrót Messiego do macierzy.

Kibiców w Polsce rozpala wizja Roberta Lewandowskiego grającego u boku Messiego. Gdy „La Pulga” rzeczywiście wyląduje na powrót w swoim ukochanym klubie, najpewniej stanie się ona faktem. Lewandowski jest bez formy, ale wciąż pozostaje on najlepszym strzelcem Barcy i całej La Liga w tym sezonie. Duma Katalonii kroczy po mistrzostwo Hiszpanii – wprawdzie ostatnio krokiem dość chwiejnym, ale z dość bezpieczną przewagą nad ustępującym z tronu Realem. Jeśli ktoś dał impuls nowej Barcy Xaviego, by wrócić na szczyt, to był to właśnie Lewandowski. To najważniejszy letni transfer klubu. Piłkarz z tej półki, która pozwala myśleć o wygrywaniu największych rzeczy. Dlatego trudno sądzić, że ewentualny powrót Leo do Barcy, miałby się wiązać ze sprzedażą Lewego. Xavi raczej będzie chciał oprzeć atak zespołu o ich obu. Skoro Scaloniemu udało się dopasować wkomponować Lautaro Martineza lub Juliana Alvareza do owocnej współpracy z kapitanem, to czemu miałoby to się nie udać w Katalonii Xaviemu, który z Messim zna się doskonale? Wygrywał z nim wiele trofeów i zagrywał mu bardzo wiele piłek, po których Argentyńczyk pakował piłkę do siatki lub notował asystę. Xavi zna wszystkie atuty i boiskowe zachowania Leo na wskroś. I wie, że jego obecna Barca to wciąż twór mocno niedoskonały. Zwłaszcza w ofensywie. Trzy kolejne mecze bez strzelonej bramki są tego najlepszym przykładem.

I to jest chyba najlepsza odpowiedź na pytanie, czy Barca potrzebuje Messiego. Będącego w takiej formie, jak w tym sezonie? Na pewno. Przemawia za nim znakomity mundial i bardzo dobre liczby w Ligue 1. Inna sprawa, że w mało wymagającej lidze francuskiej Leo zanotował też wiele bezbarwnych meczów. Nie brylował w Champions League, gdzie paryżanie łatwo ulegli Bayernowi. Czy to wahania formy czy raczej brak odpowiedniego bodźca, który zmobilizowałby go do większego wysiłku? W reprezentacji Argentyny jeszcze dwa miesiące temu biegał jak szalony, walczył o każdą piłkę, starał się być wszędzie. Wiedział, że może mu uciec ostatnia szansa na tytuł mistrza świata. Więc łapał ją za fraki. W PSG jest raczej dostojnikiem, który od czasu do czasu pokazuje swój kunszt.

Jeśli Messi ma w futbolu klubowym odzyskać ogień w oczach, to powinien trafić do Barcelony. Tak się wydaje. Ale jest też druga możliwość. Trafić pod skrzydła Pepa Guardioli. Nie ma chyba na świecie większego admiratora talentu Leo niż trener Manchesteru City. I nie ma trenera, któremu Leo więcej zawdzięcza. Bezsensem byłoby teraz przypominanie wszystkich trofeów, które wygrali razem. Wszyscy pamiętają legendarną Barcę Pepa, która z posiadania piłki i tkania ofensywnych ornamentów uczyniła sztukę na miarę architektury Gaudiego. Po kilku latach o stolicy Katalonii mówiło się już, że to miasto dwóch geniuszy – Gaudiego i… Messiego.

Można się spierać, czy Leo więcej zawdzięcza Pepowi, czy może wręcz odwrotnie, ale wiadomo, że obaj panowie bardzo się lubią. Zresztą, rok przed transferem Messiego do PSG, to właśnie Guardiola zabiegał o sprowadzenie swojego ulubieńca do Manchesteru City. Wtedy Bartomeu złamał dane Argentyńczykowi słowo i nie pozwolił mu odejść. Transfer „La Pulgi” do Premier League nie doszedł do skutku. Czy jeszcze kiedykolwiek wróci ten temat?

Guardiola pewnie chciałby tego, nawet mając świadomość, że sprowadza spełnionego piłkarsko „staruszka”. Ale czy chciałby tego Messi? Nie zostało mu już wiele lat kariery, a na pewno nade wszystko chciałby się pożegnać z fanami Barcy. Czy po drodze miałby zaliczać przystanek na Etihad? Wydaje się to mało prawdopodobny scenariusz, ale gdyby okazało się, że temat powrotu do Katalonii stanie się nieaktualny, wówczas będziemy mieli nowe rozdanie. I Guardiola w tym rozdaniu będzie miał mocne karty w ręku. A o spełnienie finansowych wymagań Leo martwić się nie trzeba, mając takie zaplecze „petrodolarów” jak Manchester City.

W jakiej koszulce w przyszłym sezonie zobaczymy żywą legendę światowej piłki? PSG? Barcy? Manchesteru City? Al Hilal? Interu Miami? Odpowiedź na to pytanie poznamy prawdopodobnie w ciągu kilku najbliższych tygodni, najpóźniej w okolicach lipca. Na dziś wciąż najbardziej realnym scenariuszem jest parafowanie nowej umowy z PSG, ale nie brak argumentów za tym, że nastąpi wielki powrót do Barcelony. Akurat w sezonie, gdy ta będzie grała poza remontowanym Camp Nou… O ironio…

Related Articles