Olympique Lyon zajmuje ostatnie miejsce w Ligue 1. Nie wygrał ani jednego meczu na dziewięć, a ostatnio przegrał mecz z jedyną drużyną za swoimi plecami – Clermont Foot 63. Co się dzieje z tą utytułowaną drużyną?
Lyon nie musi dzielić uwagi na europejskie puchary i ligę. To powtórka z rozrywki, bo już po raz drugi z rzędu zajął takie miejsce w lidze francuskiej, że nie załapał się do europejskich rozgrywek. Żeby wskazać ostatni udany sezon Lyonu, należy się cofnąć do rozgrywek 2020/21 przy pustych trybunach. Potrafili pokonać PSG na wyjeździe, mieć serię, w której byli przez 16 spotkań niepokonani. Mniej więcej w połowie sezonu znaleźli się nawet na pierwszym miejscu w tabeli, zanotowali kilka ciekawych wyników – dwa razy ograli Monaco, które miało wówczas niezłą pakę: Disasi, Badiashile, Youssouf Fofana, Tchouameni, Jovetić, Ben Yedder. Lyon zresztą też mógł się popisać kilkoma znaczącymi nazwiskami. Przede wszystkim był to Lucas Paqueta i Memphis Depay, ale też Maxwell Cornet, Houssem Aouar, Karl Toko Ekambi i Bruno Guimaraes. Solidni zawodnicy. Oni pod wodzą Rudiego Garcii zajęli czwarte miejsce w Ligue 1 i wywalczyli miejsce w Lidze Europy. Grali naprawdę ładnie i efektownie.
Fabio Grosso jest szóstym trenerem w ciągu nieco ponad czterech lat. Lyon kombinuje, szuka planu chaotycznie, bo takiego nie ma. Nie wiadomo jak chce grać, jakich zawodników szukać, który rynek przeszukiwać. Nic nie wiadomo. Presja fanów nie sprzyja budowaniu. Zwłaszcza żałosne wydaje się dziś zwolnienie Sylvinho po dziewięciu meczach, bo podobno “nie miał charakteru”. Brak charakteru pokazuje w reprezentacji Albanii. Nie wspominając już o tym, ile wymagano od Bruno Genesio, który pracował od grudnia 2015 roku do końca sezonu 2018/19. Miał niezłe wyniki, ale fani jakoś nigdy za nim nie przepadali. Ciągle domagali się więcej i więcej i tego, by go wywalić. To on dotarł do półfinału Ligi Mistrzów. Fanom marzyła się walka o tytuł, a Genesio tracił punkty z przeciętniakami. Czy dziś wielu kibiców wzięłoby takiego Genesio z pocałowaniem ręki? Pewnie tak. Nie doceniali tego, co jest. Teraz prowadzi Rennes i przynajmniej gra regularnie w europejskich pucharach, a Lyonu tam nie ma. Genesio jest na dobrej drodze, by awansować z grupy Ligi Europy.
Z Lyonem dzieje się coraz gorzej od kilku lat. W sezonie 2021/22 Peter Bosz zajął ósme miejsce, a stracił kilku ważnych graczy. Depay odszedł za darmo do Barcelony, co jest ogromnym skandalem i niedopilnowaniem, a Bruno Guimaraes w zimowym okienku został kupiony przez Newcastle United za 50 milionów euro. Grę w środku pola ciągnął duet Paqueta – Aouar. Jakoś w miarę zakryli dziurę po Bruno. Łupem bramkowym dzielili się głównie Toko Ekambi (18 trafień) oraz Moussa Dembele (22 trafienia). Lyon dotarł do ćwierćfinału Ligi Europy, gdzie odpadł z West Hamem. Bez wielkiej tragedii, choć bardzo łatwo można było Lyon zaskoczyć. Tracił mnóstwo bramek, defensywa grała słabiutko. Jerome Boateng miał dać doświadczenie, a momentami grał jak amator. Inny podstawowy stoper, Castello Lukeba, miał dopiero 18 lat. Bosz zagrał sezon w oparciu o swoją filozofię, twardo się jej trzymał. Rozgrywki 2022/23 zaczął fatalnie i jesienią zastąpił go Laurent Blanc. Zupełnie inny styl gry, stonowany, mniej porywający. Ogromny przeskok.
Bosz w nowym sezonie stracił cennego w środku Paquetę, ale były za to dwa spektakularne powroty: Lacazette i Tolisso. Pozyskał też późniejszego mistrza świata – Tagliafico. W 2022/23 miało być lepiej, a skończyło się mizerią. Skórę musiał ratować Laurent Blanc. Nie udało mu się zakwalifikować do europejskich pucharów. Lacazette robił, co mógł, ale Tolisso nie przypominał siebie z dawnych lat. “Laca” prawie zawsze coś strzelił, liderował. Zdecydowanie najlepszy mecz rozegrał z Montpellier już pod koniec sezonu. Olympique przegrywał w 55. minucie aż 1:4, a skończyło się na… 5:4. Cztery z pięciu tych goli to sprawka Lacazette’a. Inny come back to spotkanie na Stade Pierre-Mauroy z Lille. Znów z wielkim udziałem Lacazette’a, który trafił na 2:3 w 83. minucie i na 3:3 w 89. Lyon wygrał też w Paryżu z PSG i to nie jakąś obroną Częstochowy. Przegrał kilka miejsc na tym, że miał za dużą stratę, na co złożyło się choćby pięć porażek w sześciu kolejnych jesiennych meczach.
W maju 2023 w Lyonie skończyła się epoka i nie jest to stwierdzenie-wytrych, tylko określenie rezygnacji z funkcji prezesa Jeana-Michela Aulasa. To naprawdę nowa era, bo ten człowiek jest, w zasadzie był… w Lyonie od 1987 roku. Panował od kiedy większość z nas interesuje się piłką, a niektórych nie było na świecie. Olympique Lyon pod jego rządami wyszedł z cienia, stał się silnym klubem na skalę Europy, a w kraju rządził niepodzielnie przez siedem sezonów z rzędu (od 2001/02 do 2007/08!). Każdy pamięta bomby z daleka Juninho Pernambucano, chyba największej gwiazdy. To złoty okres Lyonu. Przed Aulasem klub miał całe zero mistrzostw, po Aulasie ma ich siedem, lecz bardzo długo czeka na kolejne. Zdetronizować mocarzy z PSG potrafiło w tym czasie Montpellier, Monaco i Lille, a nie umiał tego zrobić Lyon. Rządy Aulasa zakończyły się po 36 latach. Nie inwestował tylko w męską piłkę, ale zrobił też potęgę z kobiecego futbolu i był z tego niezwykle dumny.
Lyon 2023/24 to nowy twór pod rządami amerykańskiego biznesmena Johna Textora. Nowy właściciel od razu rzucał hasła w stylu American Dream, że Lyon celuje w mistrzostwo Francji i Ligę Mistrzów. Trochę nie na miejscu, skoro najpierw trzeba posprzątać trupy w własnej szafie, dopiero później wychylać się w stronę Europy. Na razie te teksty brzmią komicznie, bo bliżej do drugiej ligi francuskiej niż zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Klub przeszedł gwałtowną transformację. Dzieją się tam zupełnie nowe rzeczy, bo przecież wielu nie zna życia przed Aulasem. Jeszcze niedawno Lyon docierał do półfinału Ligi Mistrzów, ośmieszając Manchester City, a Kylian Mbappe śmiał się z opinii o lidze farmerów, bo w półfinale było tam też jego PSG. Tamtych zawodników Lyonu już nie ma. Tylko Maxence Caqueret grał jeszcze przeciwko City. Zanosi się na kolejny brak awansu do jakichkolwiek europejskich pucharów. Podsumowaniem marazmu jest porażka z najgorszym w lidze Clermont Foot, bo przez to najgorszy stał się Lyon.
Sprowadzano dużo szrotu bez ładu i składu nie tylko teraz, ale w ciągu kilku lat. Amin Sarr, Romain Faivre, Jeffinho, Boateng, Caleta-Car, Lovren. Każdy zawiódł. Bardziej znani i mniej znani. Jakby ktoś nie potrafił ich ocenić wcześniej, tylko brał, co dostępne. Lyon zarobił fużo forsy na talentach, które mogły ciągnąć tę drużynę – Bradley Barcola, Castello Lukeba, Romain Favre. Do tego Aouar oraz Moussa Dembele odeszli, bo skończyły im się kontrakty. Nikt tego nie dopilnował. To są ogromne wyrwy. Sam Lacazette to za mało. Spadek jakości przez kilka lat nastąpił na wszystkich pozycjach. Aulas wiedział, że jego czas się kończy, stąd nie miał motywacji do wzmocnień. Dużo spoczywa na barkach nowego właściciela i niekoniecznie sobie z tym radzi. Stary prezes z nowym obwiniają się o to, kto jest odpowiedzialny za kryzys finansowy. Amerykanin na razie niczego nie zdziałał. Nie ma efektu wow. Dlatego Lyon jest w ciemnej piwnicy i nie ma w tym przypadku. Sukcesywnie tracił ważnych zawodników, a w ich miejsce przychodzili słabi. Za dużo tych osłabień…