Dwie wielkie firmy włoskiej i angielskiej piłki zmierzą się dziś w pierwszej połowie dwumeczu. Inter na swoim terenie zmierzy się z Liverpoolem. Niewiele wskazuje na to, że Nerazzurri mogą wyjść z tego dwumeczu zwycięsko. Co oczywiście nie znaczy, że nie jest to niemożliwe. Simone Inzaghi wygrywając taki pojedynek może udowodnić swoją trenerską klasę i wejść do absolutnego europejskiego topu.
Liverpool wygrał swoją grupę Ligi Mistrzów z kompletem zwycięstw. A nie była to łatwa grupa – za rywali The Reds mieli Milan, Atletico Madryt i FC Porto. Absolutnie z każdym można było stracić punkty, a jednak ekipa Jurgena Kloppa zasygnalizowała swoje wysokie aspiracje i po prostu rozniosła tę grupę. Dobrych wiadomości dla sympatyków Liverpoolu jest więcej – drużyna praktycznie suchą stopą przeszła przez trudny okres Pucharu Narodów Afryki. Turniej ułożył się najgorzej jak mógł dla Kloppa – jego dwie największe gwiazdy, Sadio Mane i Mohamed Salah, dotarły do finału. Podczas gdy wielu innych piłkarzy powróciło do klubów po grupie lub np. 1/8 finału, ci dwaj zostali w Kamerunie do samego końca, szczęśliwego dla Mane i jego kolegów. W tym czasie Liverpool jednak niemal wyłącznie wygrywał. Zdarzyło się wprawdzie 0:0 w półfinale EFL Cup z Arsenalem, ale w rewanżu w Londynie liverpoolczycy wygrali 2:0 i awansowali do finału.
Do dzisiejszego starcia w Mediolanie zespół Kloppa przystępuje z serią sześciu kolejnych zwycięstw, a także z serią dziewięciu meczów bez porażki. Ostatni raz Liverpool poległ 28 grudnia na King Power Stadium z Leicester. Na dziś ekipa z Anfield to jedyny poważny konkurent dla Man City w walce o mistrzostwo Anglii, a także mocny kandydat do gry o wygranie Ligi Mistrzów. Ta sztuka udała się już Kloppowi w sezonie 18/19.
Inter jest na innym etapie swoich europejskich podbojów. Przez ostatnie sezonu szklanym sufitem dla Nerazzurrich była 1/8 finału. Tym razem wreszcie udało się awansować do tej fazy, więc można mówić o progresie. Pytanie tylko, czy na Inter poprzestanie, czy jednak pokusi się o sprawienie niespodzianki. Wydaje się, że Inzaghi czysto piłkarsko dysponuje po prostu słabszym zespołem. Ostatnia forma Interu także nie rzuca na kolana. W miniony weekend mistrzowie Włoch zremisowali w meczu na szczycie z Napoli, co wykorzystał Milan, obejmując fotel lidera. Wcześniej Inter gubił punkty w meczach właśnie z Milanem (porażka 1:2) czy Atalantą (remis 0:0). Niby to wyłącznie ścisła czołówka Serie A, ale przecież dziś do Mediolanu także nie przyjeżdża Salernitana czy nawet Burnley.
Dodatkowym problemem trenera Interu są absencje ważnych ogniw. Kontuzjowany jest Joaquin Correa, a zawieszony za czerwoną kartkę z fazy grupowej Nicolo Barella. W przypadku nieobecności tego drugiego można już mówić o znacznym utrąceniu jakości zespołu. Prawdopodobnie nie zagra także Alessandro Bastoni. Niepewny jest także nowy nabytek Nerazzurrich – Robin Gosens. Po stronie Liverpoolu takich problemów nie ma. PNA się już skończył i Klopp ma do dyspozycji praktycznie wszystkich. To dla niego niezwykły komfort – w zeszłym sezonie mógł przemianować drużynę na szpital, tak jak niektóre sklepy przemianowują się na placówki pocztowe. Szczególnie bolesne były wtedy osłabienia linii obrony. Teraz van Dijk i spółka są zdrowi i gotowi stawić czoła Lautaro Martinezowi, Edinowi Dżeko czy Alexisowi Sanchezowi.
Jeśli Inter marzy o szczęśliwym zakończeniu tego dwumeczu, powinien pokusić się o jakąś zaliczkę przed rewanżem w Liverpoolu. Mecz rozpoczyna się o 21:00, a poprowadzi go Szymon Marciniak.