Newcastle wywróciło trochę hierarchię w angielskiej piłce. Wydawało się, że tak zwane „Big Six” jest nie do ruszenia, nawet jeśli komuś czasem przydarzy się słabszy sezon. Tymczasem z buta do angielskiej czołówki weszło Newcastle. Niebawem zagra w Lidze Mistrzów i nie ma zamiaru na jednorazowym wyskoku poprzestawać, bowiem wszyscy znamy możliwości finansowe arabskich właścicieli klubu. Jedną z „ofiar” nowego porządku z Premier League był Liverpool, który zajął w zeszłym sezonie 5. miejsce i wypadł poza Champions League. Choćby dlatego dzisiejszy pojedynek The Magpies z The Reds zapowiada się bardzo interesująco.
Newcastle sezon zaczęło od imponującej wygranej 5:1 z Aston Villą, ale w 2. kolejce drużyna Srok musiała uznać wyższość mistrza kraju – Manchester City wygrał 1:0 po bramce Juliana Alvareza. Pytanie, czy podopieczni Eddiego Howe’a będą mieli po trzech kolejkach już dwa potknięcia jest zasadne, skoro na St James’ Park przyjeżdża Liverpool.
A Liverpool, niezależnie od wszystkiego, to pod wodzą Jurgena Kloppa po prostu bardzo silny zespół. Ostatnio kibice z Anfield Road dostawali trochę bolesnych ciosów. Nieudany sezon 22/23, a potem seria niepowodzeń na rynku transferowym. To wszystko na pewno nie zbudowało atmosfery wyczekiwania na gigantyczny sezon w kampanii 23/24, ale nie ma też istotnych powodów do bicia na alarm i przesuwania The Reds do kategorii średniaków. Koniec końców udało się ściągnąć Alexisa Mac Allistera i Dominika Szoboszlaia, a to dwa istotne wzmocnienia drugiej linii. Polowanie na kolejnego pomocnika cały czas zakłócała Chelsea, przebijając oferty liverpoolczyków za Moisesa Caicedo i Romeo Lavię. Biorąc pod uwagę fakt, że już wcześniej Liverpool stracił z radarów Jude’a Bellinghama, Klopp sięgnął po pomocnika co najwyżej piątego lub szóstego wyboru – 30-letniego Japończyka Wataru Endo.
Były piłkarz Stuttgartu zdążył już zadebiutować w wygranym 3:1 meczu z Bournemouth. Zapowiadało się zresztą, że dziś z konieczności zagra nawet od pierwszej minuty, bo czerwoną kartkę we wspomnianym spotkaniu obejrzał Mac Allister. Kartka finalnie została jednak anulowana i mistrz świata jest gotowy do gry przeciwko Newcastle, a Endo prawdopodobnie zacznie na ławce. Samo zwycięstwo nad „Wisienkami” było o tyle istotne dla piłkarzy Liverpoolu, że sezon rozpoczęli tylko od remisu z Chelsea. Drugie potknięcie i w perspektywie mecz z silnym Newcastle – to byłaby mocno niewygodna sytuacja. Po początkowych problemach (szybko zdobyty przez Bournemouth gol) podopieczni Kloppa opanowali jednak sytuację i zrobili swoje.
Zrobieniem swojego będzie dla nich również wygrana z Newcastle. Ostatnie cztery ligowe mecze to cztery zwycięstwa ekipy z miasta Beatlesów. By z kolei dokopać się do ostatniej wygranej The Magpies, musimy przesunąć się o 14 spotkań do tyłu, a konkretnie do sezonu 2015/16. Wtedy w „mikołajki” Sroki ograły Liverpool 2:0. Były to początki pracy Kloppa na Anfield. Można więc mówić o istnej niemocy Newcastle w meczach z The Reds.
Dwa słowa o personaliach. Gospodarze nie skorzystają dziś z usług Joe Willocka, Javiera Manquillo oraz Emila Kraftha. Z kolei po stronie gości zabraknie kontuzjowanych Thiago i Curtina Jonesa. Ostatnio dużo mówiło się też o odejściu Mohameda Salaha do Arabii Saudyjskiej, ale ten temat to raczej piłkarskie science-fiction, bo Liverpool raczej na pewno nie zgodzi się na sprzedaż swojego frontmana.