Skip to main content

Mistrz świata, dwukrotny mistrz Europy, czterokrotny mistrz Anglii i legenda Premier League. Przez trzy ostatnie sezony czarował jeszcze w Realu Sociedad San Sebastian, ale musiał przedwcześnie zakończyć grę po przykrej kontuzji zerwania więzadeł. David Silva nie chciał już kontynuować kariery.

David Silva przez długie lata czarował w Premier League. Był ważnym piłkarzem u trzech kolejnych menedżerów – Roberto Manciniego, Manuela Pellegriniego oraz Pepa Guardioli, który wymyślił mu nieco inną pozycję, by poruszał się głębiej w środku pola, bliżej własnej bramki. “El Mago” pokazał, że potrafi i taką rolę zaakceptować, a w sezonie 2017/18, czyli tym, w którym Manchester City zdobył aż 100 punktów, pełnił jakże ważną rolę w drużynie. Można wręcz powiedzieć, że był jego sezon życia. Wykrzesał z siebie maksimum. Zimą przeplatał mecze z podróżami do Valencii, gdzie jego przedwcześnie urodzony synek walczył o życie. Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło. Mateo Silva ma dziś pięć i pół roku.

Silva tęsknił za Hiszpanią i tym klimatem, dlatego na koniec kariery związał się z Realem Sociedad. Przez trzy ostatnie sezony właśnie barwy tego klubu reprezentował, pomagając w bardzo ważnym awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Sociedad zagra tam w obecnym sezonie. Wydawało się, że 37-latek też dostąpi tego zaszczytu, by po kilku latach przerwy znów zmierzyć się w najważniejszych klubowych rozgrywkach. W maju przedłużył kontrakt o jeszcze kolejny sezon. Niestety powstrzymała go poważna kontuzja. Dotychczas miał drobne urazy, które wykluczały go na kilka spotkań, ale sobie z nimi radził. Zerwanie więzadła to już dużo poważniejszy problem i dobre 8-10 miesięcy z głowy. “El Mago” dał sobie kilka dni, ale uznał ostatecznie, że kontynuowanie kariery piłkarskiej nie ma większego sensu.

Trochę przykre, że zawodnik tej klasy kończy karierę sportową w ten właśnie, wymuszony sposób, który zmusił go do przedwczesnej decyzji. Silva chciał jeszcze zagrać te kilka meczów w Champions League, zmierzyć się razem z Realem Sociedad z jakimś silnym europejskim klubem. Wstawił do social mediów krótki, minutowy filmik, który był jednocześnie jego pożegnaniem. A mówił w nim tak: – Dziś jest dla mnie bardzo smutny dzień. Nadszedł czas, żeby pożegnać coś, czemu oddałem całe swoje życie. To czas pożegnania kolegów, którzy byli dla mnie jak rodzina. „Ches”, „Armeros”, „Celtiñas”, „Citizens” i „Txuri-Urdines” (wymienił przydomki wszystkich pięciu klubów, w których występował). Będzie mi was bardzo brakowało.

Tego, jaki wpływ na grę miał David Silva, nie zawsze było widać. Asysty nie są w stanie opisać gracji, z jaką liderował kolejnym swoim zespołom. Było to widocznie w Manchesterze City czy też później w Realu Sociedad, gdzie zmagał się z drobnymi urazami, które wykluczały go ze spotkań. Wybitny sezon zanotował wtedy, gdy o życie walczył jego synek. Było to dziewięć bramek i jedenaście asyst w samej Premier League. Ściął wtedy włosy i stał się łysym, zupełnie innym Davidem Silvą. W silnie obsadzonej reprezentacji Hiszpanii rozegrał aż 135 spotkań, przez wiele lat utrzymując formę i miejsce w składzie. Można go zapamiętać choćby z bramki głową na 1:0 w finale EURO 2012. Na tym samym turnieju miał też hat-tricka asyst w spotkaniu z Irlandią. Jeśli pamiętacie słynny mecz Franza Smudy z Hiszpanią, gdzie chciał iść na wymianę ciosów, to tam również jedną z sześciu bramek wpakował nam David Silva.

Ten długowieczny pomocnik musiał odwiesić wreszcie buty na kołku. Szkoda, że w takich okolicznościach.

Related Articles