Skip to main content

W ubiegłym sezonie oba zespoły walczyły do ostatnich minut ostatniej kolejki o mistrzowską paterę. Niecałe dwanaście miesięcy później sytuacja w Bundeslidze jest diametralnie inna. Wiosenny Der Klassiker to spotkanie zaledwie drugiej z czwartą ekipą, do czego w ostatnich latach nikt nie przywykł. Sezon ligowy po obu stronach barykady nieudany, ale przecież Bayern i BVB nie powiedzieli ostatniego słowa w najbardziej prestiżowych rozgrywkach – Lidze Mistrzów.

27 maja 2023 kibice w Dortmundzie raczej ne będą pozytywnie wspominać. Jeszcze o 15:29, tuż przed startem ostatniej kolejki ich ulubieńcy mieli 70 punktów i dwa oczka zapasu nad Bayernem. W zanadrzu domowy mecz na Signal Iduna Park z grającym o pietruszkę FSV Mainz. Wystarczyło wygrać i cieszyć się z pierwszego mistrzostwa od 2012 roku, gdy po raz ostatni ktokolwiek przegonił Bayern. Byli tego tytułu bliżej, niż w 2019, gdy przegrali rywalizacje o dwa punkty. Pełny stadion nie pomógł, bo nie pomogli sobie sami zainteresowani. 0:2 do 69. minuty plus niewykorzystany rzut karny Sebastiena Hallera. Gole Raphaela Guerreiro i Niklasa Sule zdały się na nic, bowiem Jamal Musiala w 89. minucie meczu Bayernu w Kolonii dał wygraną 2:1, która okazała się zbawienna i dała kolejny tytuł w kierunku Monachium. Od tamtej pory trochę czasu upłynęło, ale żal zapewne nadal jest w Dortmundzie. Tym bardziej gdy kibice z Zagłębia Ruhry patrzą na obecną tabelę Bundesligi. 50 punktów to dzisiaj ledwie czwarte miejsce z minimalnym zapasem – punktu – nad RB Lipskiem, a przypomnijmy, że to granica gry lub wypadnięcia z przyszłorocznej Ligi Mistrzów. Bardziej smutnym faktem dla BVB jest strata do lidera z Leverkusen – 20 punktów. Połowę tego dystansu mają do Bayernu. W tym momencie celem numer jeden w lidze nie jest nawet wskoczenie na podium – 6 “oczek” do Stuttgartu – ale utrzymanie strefy Ligi Mistrzów.

***

W Dortmundzie teoretycznie nie powinni narzekać na tegoroczną dyspozycje. Sam bilans wygląda imponująco: 8-3-1. Zresztą 1:1 w Eindhoven nijak nie zaszkodziło, a jedynie pomogło przed rewanżem 1/8 finału LM. Bardziej bolesne były straty punktów w lidze z Heidenheim (0:0), Wolfsburgiem (1:1), a zwłaszcza Hoffenheim (2:3 po prowadzeniu 2:1…). Borussia Dortmund zbiera jednak “plony” postawy z jesieni ubiegłego roku, gdy straciła mnóstwo punktów. Stąd dzisiaj sytuacja w tabeli jest taka, jak pisałem wyżej. Tyle że zwycięska passa to mógł być też efekt terminarza. Ten dotychczas nie był zbyt trudny. Najmocniejszym przeciwnikiem był tuż przed przerwą reprezentacyjną Eintracht Frankfurt. Teraz będzie duuużo trudniej:

Bayern (wyjazd)
Stuttgart (dom)
Atletico (w)
Gladbach (w)
Atletico (d)
Bayer (d)
Lipsk (w)

Ostatnie dni marca plus cały kwiecień to test i odpowiedź na to, jakie będą nastroje w Dortmundzie na koniec sezonu. Można wiele zyskać, np. awans do półfinału Ligi Mistrzów, a można także sporo stracić – np. wypadnięcie poza TOP4 Bundesligi. W lidze jedynie Gladbach to drużyna z drugiej połowy tabeli, chociaż wiadomo, jak się gra przeciwko ekipie Gerardo Seoane.

***

Przy BVB trzeba dodać, że niepewny jest występ Gregora Kobela. Podstawowy bramkarz dortmundczyków miał w ostatnich dniach spore kłopoty żołądkowe, co wydatnie osłabiło jego organizm. Jednak w tym przypadku wszystko będzie jasne dopiero tuż przed meczem.

Złapali oddech?
Było osiem sądnych dni dla Bayernu w lutym. Wtedy przydarzyły się trzy porażki z rzędu. Coś, co w Monachium jest rozpatrywane w kategoriach istnej tragedii, czemu trudno się dziwić tak naprawdę. Marzec także się rozpoczął od remisu we Freiburgu. Potem było już tylko lepiej. Na tyle, że pojawiły się spekulacje czy czasem forma nie przyszła zbyt późno. 3:0 nad Lazio dało 1/4 finału Ligi Mistrzów. Potem mecze ze strefą spadkową, więc dopiero najbliższy weekend będzie weryfikacją. Jednak nie można przejść obojętnie obok 8:1 nad Mainz i 5:2 z Darmstadtem. Harry Kane ustrzelił 6 goli w trzech ostatnich potyczkach, a w lidze nadal jest w grze o pobicie rekordu Roberta Lewandowskiego – 10 goli do remisu w ośmiu kolejkach. Po kontuzji udanie wraca Serge Gnabry – dwa gole z ławki. Swoje dorzucali Leon Goretzka, Jamal Musiala i Thomas Muller. Jednak weryfikacja tychże osiągów rozpocznie się od najbliższej soboty. W lidze największymi wyzwaniami w końcówce będą mecze z BVB, Eintrachtem i Stuttgartem, które nieoczekiwanie mieć stawkę pod tytułem “wicemistrzostwo”. Jednak to, co najważniejsze dla Bayernu ruszy dopiero 9 kwietnia. Wtedy będzie powrót do gry w Lidze Mistrzów(o tym niżej). Brakiem mistrzostwa wszyscy w Monachium zdążyli się pogodzić, ale LM to jedyna okazja na trofeum wiosną 2024.

***

Przy okazji w trakcie reprezentacyjnej przerwy na Sabener Strasse trwał wyścig z czasem. W meczu z Darmstadtem kontuzji kostki doznał Harry Kane. Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, ile Anglik znaczy dla Bayernu. W tym sezonie jego globalny dorobek klubowy to 37 goli i 12 asyst, a bezpośredni udział przy bramce notuje średnio, co 62 minuty – pisze portal dieroten.pl. Były gracz Tottenhamu pojechał na zgrupowanie reprezentacji Anglii, ale bardzo szybko z niego wrócił. Na początku tego tygodnia pojawił się na pierwszych treningach indywidualnych, a od środy jest w pełnym treningu z drużyną. Wszystko zatem wskazuje, że będzie gotowy już od soboty do powrotu. Jeśli nie wpłynie to na jego dyspozycje sportową, to wydaje się, że… nawet będzie można wyciągnąć pozytywy z ostatnich dni, czytaj: odpoczynek w trakcie, gdy większość ciężko pracowała podczas meczów reprezentacji.

Pod względem zdrowotnym nie jest idealnie, ale Thomas Tuchel w tym momencie ma zdecydowanie lepszą sytuacje, niż jeszcze do niedawna, gdy ławkę rezerwowych stanowili głównie sami młodzi lub przedstawiciele rezerw. Teraz w zasadzie jedynymi nieobecnymi mają być Aleksandar Pavlović oraz Manuel Neuer. Bramkarz także opuścił zgrupowanie reprezentacji swojego kraju, ale jego szybki powrót może być niemożliwy. Niby Neuer trenuje, jednak historia kontuzji oraz wiek sprawia, że w klubie wolą dmuchać na zimne i mieć gotowego golkipera na najważniejsze mecze, tj. Ligę Mistrzów.

Liga Mistrzów ostatnim ratunkiem
Udało się ominąć Real Madryt oraz Manchester City, czyli dwóch największych faworytów w rozgrywkach. To może się okazać połową sukcesu, chociaż w Monachium i Dortmundzie rewanżowe spotkania – tak jak pierwsze potyczki – nie będą należeć do łatwych. W końcu mamy 1/4 finału Champions League. Przepustki złapane wcale nie tak łatwo, jak mogli wskazywać na to rywale wylosowani w 1/8 finału. Lazio dla Bayernu i PSV dla Borussii mieli być wymarzonymi przeciwnikami. Tymczasem monachijczycy sensacyjnie przegrali w Rzymie 0:1. W rewanżu 3:0, ale ostatniego gola trafili dopiero po upływie godziny, a wcześniej ekipie Maurizio Sarriego brakowało gola do dogrywki. Z kolei Borussia Dortmund zremisowała w mieście Phillipsa, a w rewanżu szybko objęła prowadzenie po golu Jadona Sancho. Rywala dobił dopiero 90 minut później Marco Reus, pieczętując awans do ćwierćfinału.

W nich BVB zagra z Atletico Madryt, zaś Bayern z Arsenalem. Teoretycznie to aktualny mistrz Niemiec będzie miał większe szansę na awans dalej. Z drugiej strony ekipa Edina Terzicia trafia na najsłabszy hiszpański zespół z czołówki, któremu w ostatnich tygodniach wyszedł jeden mecz… ten z Interem, który dał awans. Zupełnie serio trzeba jasno sobie powiedzieć, że zarówno obecność dwóch niemieckich drużyn w półfinale, jak i brak przedstawiciela Bundesligi w tej rundzie nie będzie można traktować jako niespodzianki.

***

Początek sobotniego meczu o godzinie 18:30.

Related Articles