Raków Częstochowa pokazał w sobotni wieczór, że jeśli ktoś myśli o pogoni za liderem, to powinien porzucić wszelką nadzieję. Raków – Wisła 7:1. Pokaz mocy. A z czego jeszcze zapamiętamy tę kolejkę?
BLOTKI
Defensywa Wisły Płock – od nich trzeba zacząć, bo jednak utrata aż siedmiu bramek to na poziomie Ekstraklasy rzadkość. Tymczasem radząca sobie na początku sezonu bardzo dobrze linia obrony, tym razem była dziurawa jak durszlak. Być może błąd był już na etapie wyboru taktyki przez trenera Pavola Stano, który zdecydował się na ustawienie z trójką obrońców i wahadłowymi, czyli odbicie tego, co gra Raków. Eksperyment się nie powiódł i na pewno miał wpływ na postawę indywidualną zawodników, którzy byli całkowicie zagubieni i zanotowali występ poniżej krytyki.
Zmiany trenerów – Korona zwolniła Leszka Ojrzyńskiego, Piast Waldemara Fornalika. Czy zadziałał efekt nowej miotły? Jakoś nie. Obie drużyny uciułały po punkcie w dwóch meczach – ten punkt to bezpośrednie spotkanie w poprzedniej kolejce, zakończone remisem. W ten weekend jedni i drudzy przegrali.
Bartosz Klebaniuk – niedawno chwaliliśmy młodego bramkarza Pogoni za mecz z Legią, ale trzeba też zauważyć błędy. W meczu z Górnikiem Zabrze młodzian puścił już drugiego w tej rundzie gola z połowy boiska! Pierwszy raz w Pucharze Polski z Rekordem Bielsko-Biała. Teraz sytuacja się powtórzyła po strzale Łukasza Podolskiego. Okej – Poldi to wielka klasa, ale Klebaniuk chyba poczyna sobie na przedpolu zbyt odważnie, skoro w krótkim czasie dostał dwie srogie nauczki.
ASY
Łukasz Podolski – ale skoro jesteśmy już przy golu Podolskiego, to oddajmy cesarzowi co cesarskie. I podelektujmy się.
Vladislavs Gutkovskis – Łotysz był już w tej rundzie obiektem kpin. Trudno się dziwić – napastnik lidera tabeli, który strzelił raptem jednego gola w lidze. Ale jak się przełamał, to trzask było słychać w sąsiednich gminach. Gutkovskis w meczu z Wisłą Płock zapakował cztery bramki już w pierwszej połowie! Przypomniał, dlaczego mówią na niego „Biały Lukaku”. Przypomniał, dlaczego trener Marek Papszun ciągle go broni i widzi w nim ważną postać swojej drużyny. Na chwilę reprezentant Łotwy ma spokój od krytyki czy hejtu. Dał show i choć dorobek pięciu bramek w rundzie nadal jest skromny, to być może w ostatniej kolejce „Gutek” jeszcze coś dorzuci i mundial oglądać będzie z dużą wyższym morale.
Filipe Nascimento – portugalski pomocnik Radomiaka był kluczową postacią drużyny w meczu z Widzewem. Łodzianie przegrali drugi mecz z rzędu, a duży w tym udział miał właśnie Nascimento, który zanotował dwie asysty i przez cały mecz świetnie kierował grą zespołu Mariusza Lewandowskiego. Był liderem przez duże L. Radomiak pod koniec jesieni spisuje się dobrze, sinusoida znów jest na górze. Ciekawe co dalej.