Skip to main content

Raków Częstochowa powiększył przewagę nad Legią Warszawa, a piątkowe mecze wreszcie dostarczyły nam sporo emocji. Kto wyróżnił się w ten weekend na plus, a kto zawiódł? Oto blotki i asy po raz 22.

BLOTKI
Giorgi Citaiszwili – Lech przegrał ze Śląskiem Wrocław, notując zresztą drugą z rzędu porażkę w lidze. Kolejny raz można mówić o nieumiejętności łączenia ligi z pucharami, ale może łatwiej byłoby to połączyć, gdyby nie wyczyny Gruzina. Najpierw w prostej sytuacji zamiast do bramki, strzelił wprost w golkipera Śląska, a parę minut później tragicznym przerzutem w poprzek boiska zaliczył asystę… do rywala. O ile zmarnowanie „setki” można jeszcze wybaczyć, o tyle to podanie było po prostu niezrozumiałe.

Kibole – niestety, ta kolejka to też dwa incydenty z udziałem matołów, którym wydaje się, że są kibicami. Jedni na meczu Śląska wywiesili transparent „To nie nasza wojna”, wpisując się w prorosyjską propagandę. Nie ma sensu poświęcać choćby akapitu na tłumaczenie takim ludziom „meandrów” polityki międzynarodowej, ale twierdzenie, że to nie nasza wojna, jest po prostu idiotyzmem. Nie mniejszym było zachowanie chuliganów podczas klasyki Legia – Widzew i wtargnięcie na trybunę VIP, gdzie doszło do dantejskich scen, a finalnie jedna z osób spadła z trybuny. Niewiele brakowało, a doszłoby do tragedii… Brak słów.

Kristoffer Hansen – ten sam mecz, tylko trochę wcześniej. Norweg wydaje się dobrym piłkarzem, ale to co zrobił w doliczonym czasie gry, było karygodne. Wpadł w pole karne i miał kolegę do dogrania, praktycznie na pustą bramkę. Ostatnia akcja meczu, szansa na zwycięskiego gola na 3:2 na Legii. Szalona radość Widzewa i wspomnienia z lat „90” – to wszystko mogło mieć miejsc, gdyby Hansen nie zachował się samolubnie. Mimo że bramkarz skrócił mu kąt, postanowił kończyć sam i oczywiście kopnął w bramkarza – w tej sytuacji strzał był absolutnie beznadziejnym wyborem. Nie było na to miejsca. Za to na dogranie do „pustaka” miejsca było co nie miara…

ASY
Mecz Legia vs Widzew – ale żeby nie było, że tylko krytykujemy. Klasyk między Legią i Widzewem stał na naprawdę wysokim poziomie, były cztery bramki, była dramaturgia i emocje do końca, była super atmosfera na trybunach (nie wliczając chuligańskiego incydentu, o którym już wspomnieliśmy). To była dobra reklama Ekstraklasy i wreszcie mecz w piątek, który można było obejrzeć bez uczucia wstydu lub zażenowania.

Warta Poznań – w tej rundzie podopieczni Dawida Szulczka wyłącznie remisowali i przegrywali. Odmiana losu przyszła z przytupem. W sobotę Warciarze rozgromili Koronę Kielce aż 5:1. W tej rundzie takich batów w naszej lidze jeszcze nie oglądaliśmy – zresztą, do tej pory oglądaliśmy na ogół niskie rezultaty i mnóstwo remisów. A Warta, abstrahując od fatalnej gry defensywy Korony, zagrała z rozmachem, skutecznie i bez kalkulowania. Przełamała się w najlepszym stylu. I znów ma sporą przewagę nad strefą spadkową.

John Yeboah – niemiecki piłkarz ekwadorsko-ghańskiego pochodzenia to jeden z bohaterów wiosny w Ekstraklasie. Zdobył już trzy gole, a w wygranym meczu z mistrzami Polski był najjaśniejszym punktem Śląska. Zdobył pięknego gola, to na nim czerwoną kartkę zarobił Radosław Murawski, a do tego doszła piękna asysta przy nieuznanym golu kolegi, który przypadkowo dotknął piłkę ręką. Jak się okazuje, Śląsk też potrafi wytransferować dobrego zawodnika, który wyraźnie podnosi jakość zespołu. Yeboah zdecydowanie kimś takim jest.

Related Articles