Blisko, coraz bliżej… Manchester City jest już tylko jeden mecz od zdobycia potrójnej korony. Taka rzecz w Anglii udała się tylko Manchesterowi United w 1999 roku. Bohaterem finału Pucharu Anglii na Wembley był Ilkay Gundogan, który popisał się dwoma świetnymi wolejami – jednym z prawej nogi, a drugim z lewej.
Nie Erling Haaland, nie Kevin de Bruyne ani też Bernardo Silva, jak w półfinale Ligi Mistrzów. To Ilkay Gundogan został królem Wembley i to już w 13. sekundzie. Niemiec nawet się nie zastanawiał przy uderzeniu. Ortega posłał lagę na Haalanda, ten wygrał główkę, ale potem piłkę wybił Victor Lindelof. Naszła ona idealnie na nogę Ilkaya Gundogana i posłał on taką bombę, że David de Gea się nawet nie ruszył. Kto się spóźnił kilkanaście sekund, ten przegapił prawdziwe golazo. Pep Guardiola śmiał się potem ironicznie z siebie, że to geniusz menadżera sprawił, że padła ta bramka, bo wpadł na taki pomysł, żeby od razu zagrać lagę na Haalanda. Później jednak dodał, że chodziło po prostu o błyskawiczne założenie pressingu, zaskoczenie przeciwnika. Gundogan miał inne zdanie na temat tego planu i ustanowił rekord finału Pucharu Anglii. Nikt nie zdobył szybszej bramki.
Manchester United sprawiał wrażenie oszołomionego przez jakieś 10-15 minut. Dostał tak zwanego gonga i leżał na deskach. Obywatele tego jednak nie wykorzystali, choć mógł to zrobić Rodri po uderzeniu głową. De Gea znów odprowadził tylko piłkę wzrokiem, ale tym razem miał szczęście, bo smyrnęła ona boczną siatkę, ale od zewnętrznej strony. Mieliśmy w tamtej chwili dopiero czwartą minutę meczu. Drużynie Erika ten Haga rzut karny spadł z nieba. Wan-Bissaka nabił rękę wracającego Grealisha, piłka go tylko lekko smyrnęła, co zostało przez sędziego Tierneya niezauważone. Został jednak wezwany do VAR-u i w powtórkach w zwolnionym tempie mógł zobaczyć, jak piłka trafia w dłoń Anglika. Ten oczywiście się zarzekał, machał rękami, miał wielkie pretensje, ale miał ją ułożoną nienaturalnie. Swoją drogą – zagrał kiepski mecz, Wan-Bissaka czytał go jak książkę. Bruno Fernandes wykorzystanym karnym podłączył United tlen. Ci od tego momentu uwierzyli, że mogą coś wskórać i zaczęli grać odważniej.
Po kilku minutach drugiej połowy znów Ilkay Gundogan zaskoczył. De Bruyne wrzucił z wolnego do Niemca, a ten układał się do strzału zza szesnastki. To już nie był tak perfekcyjny wolej jak ten pierwszy, ale wystarczył na spóźnionego de Geę, który na pewno powinien zachować się lepiej. Był co prawda zasłonięty, piłka przeleciała pomiędzy zawodnikami United, skozłowała dwukrotnie i wpadła do siatki. Trzeba było znów gonić. Grę United najbardziej ożywił Garnacho, który wszedł z ławki. Kilka razy ładnie się pokazał, pokręcił, raz też uderzył minimalnie obok słupka. Sprawiał kłopoty obrońcom na swojej stronie. Zakotłowało się w doliczonym czasie gry, kiedy to Scott McTominay mógł doprowadzić do dogrywki. Szkot źle przyjął, ale do piłki dopadł Weghorst, ale nie miał za dużo miejsca. Skrócił mu kąt Ortega. Piłka po jego interwencji odbiła się od górnej części poprzeczki i wróciła na boisko. McTominay znów dostał szansę, ale uderzył głową tak, że Ortega ponownie interweniował. Niemiecki bramkarz stał się cichym bohaterem tego finału.
Show skradł jednak przede wszystkim Ilkay Gundogan. Cały czas toczą się rozmowy odnośnie jego przedłużenia kontraktu. Pomocnik zamarzył sobie zmianę otoczenia, miejsca zamieszkania i dołączenie do Barcelony. Wiele wskazuje na to, że zrealizuje swój plan i już w przyszłym sezonie będzie zawodnikiem Dumy Katalonii. Teraz ma jednak jeszcze jedną misję do wykonania. Misję Champions League. Gundogan jest ostatnio zawodnikiem, który błyszczy w ofensywie. To on w końcówce sezonu strzela gola za golem. W rundzie jesiennej zdobył tylko dwie bramki, a teraz strzela po dwie w meczach. Najpierw był dublet z Leeds, potem dublet z Evertonem – z jednym pięknym technicznie golem i drugim z rzutu wolnego, a teraz kolejny dublecik w finale FA Cup. Szczególnie ten pierwszy wolej będzie ciepło i miło wspominany, bo zapisał się w historii. Warto dodać, że były to pierwsze derby Manchesteru w finale Pucharu Anglii.