Cyrk z Xavim ostatecznie skończył się zwolnieniem. Barcelona poszukiwała menedżera na sezon 2024/25 i znalazła go w osobie Hansiego Flicka, czyli człowieka, który kilka lat temu ją spektakularnie ośmieszył, wygrywając w ćwierćfinale Ligi Mistrzów 8:2.
Hansi Flick to człowiek, który kojarzy się z najlepszym Bayernem Monachium w ostatnich latach. Maszyna bawarska wkręcała przeciwników w ziemię. Nie tylko Barcelona stała się jej ofiarą, ale też wiele innych klubów. 2020 rok bezsprzecznie należał do Bayernu. Wliczał się w to oczywiście także finał Champions League wygrany z Paris Saint-Germain 1:0 po bramce Kingsleya Comana. Sezon 2019/20 był wyjątkowy pod tym względem, że od ćwierćfinałów rozgrywano w tzw. “bańce” w Lizbonie wszystkie spotkania na zasadzie małego turnieju. Wcześniej, przed storpedowaniem światowego sportu przez COVID-19, Bayern wygrał 6/6 spotkań w fazie grupowej i nie brał jeńców. Potem wygrał też mecz i rewanż w 1/8, ćwierćfinał, półfinał i finał – razem 11 spotkań. Komplet zwycięstw. Flick słynął z tego, że jego zespół nie odpuszczał. Dążył do kolejnych trafień w taki sposób, jakby miały one przesądzać o zwycięstwie. Nieważne, czy było 3:0, 4:0 albo 5:0.
W ten sposób zanotował kilka mocarnych wyników. Nie miał litości dla słabszych. Pokonał Crvenę Zvezdę w Lidze Mistrzów aż 6:0 w Belgradzie, Werder Brema 6:1 u siebie w Bundeslidze, Hoffenheim 6:0 na wyjeździe w Bundeslidze, Fortunę Dusseldorf 5:0 u siebie w Bundeslidze, wreszcie 8:2 Barcelonę w ćwierćfinale Champions League, w kolejnym już sezonie 8:0 Schalke w lidze, 6:2 RB Salzburg i 4:0 Atletico w Lidze Mistrzów. Flick stworzył monstrum, które ładowało przeciwnikom po kilka bramek. Poprowadził Bayern w 86 spotkaniach i odcisnął na nim piętno. W 30 spotkaniach na 86 jego zespół strzelił co najmniej cztery gole. To aż 35% spośród wszystkich. Zatem w co trzecim meczu Bayern wbijał rywalowi minimum cztery bramki. Sezon 2019/20 to ten, w którym Robert Lewandowski zasłużył na Złotą Piłkę, ale z dziwnych powodów tej nagrody nie przyznano, tłumacząc się COVID-em. Tylko, że piłka nożna wznowiła rozgrywki. Lewandowski strzelił aż 55 goli.
Dlaczego Flick odszedł? Otóż z dwóch powodów. Po pierwsze nie chciało mu się już pracować z dyrektorem Hasanem Salihamidziciem, z którym później nawet już nie rozmawiał i nie mógł na niego patrzeć. Panowie mieli rozbieżną politykę transferową. Flick czuł się bardzo źle z tym, że chcą mu się tu rządzić, mając za niedoświadczonego menedżera, podczas gdy on właśnie zgarnął mistrzostwo i Ligę Mistrzów, a do tego przegrał tylko jeden mecz w całym 2020 roku. Oczekiwał większego zaufania i większej władzy. Jeszcze przed zakończeniem sezonu ogłosił, że odchodzi. Podziękował wszystkim, tylko… nie Salihamidziciowi. Drugą rzeczą był z kolei podobno kontrakt z reprezentacją po EURO 2020 przesuniętym o rok do przodu. I rzeczywiście to właśnie Flick otrzymał posadę po Joachimie Loewie. Poszło mu jednak fatalnie. Sam się gubił w pomysłach. Wprowadzał głównie chaos i destabilizację. Nie dźwignął tej roli i w Barcelonie będzie próbował odbudować dobre nazwisko.
Hansi Flick przychodził do reprezentacji jako wybitny autorytet i człowiek bardzo szanowany za wykonaną pracę w Bawarii. Nic nie zwiastowało tragedii. Flick zaczął tak jak w Bayernie – rewelacyjnie. Na Volkswagen Arena pokonał Liechtenstein aż 9:0. Nieważne, że to mała reprezentacja. Było to dobre podsumowanie tego, w jaki sposób Flick chce grać w piłkę, nieistotne z kim. W meczach eliminacyjnych do mundialu w Katarze pokonał też między innymi: 6:0 i 4:1 Armenię, 4:0 Islandię, 4:0 Macedonię Północną. Wygrał osiem meczów z rzędu. Potem przyszedł kryzys, którego efektem było odpadnięcie z mundialu już po fazie grupowej. Flick dostał jednak zaufanie od DFB, ale skończyło się to tragicznie. Zaczął przegrywać sparing za sparingiem. I to nawet z Fernando Santosem. Wymyślał dziwne rzeczy typu Kai Havertz na boku obrony, pomijał Ilkaya Gundogana, testował za dużo wariantów na raz. Po trzech porażkach z rzędu został zwolniony. 1:4 z Japonią było wynikiem wstydliwym.
Niemiecki szkoleniowiec nie potrafił odpowiedzieć na to co jest nie tak. Wmawiał wszystkim dookoła, że to proces i wszystko idzie zgodnie z planem, a on tę sytuację kontroluje, wystawiając na przykład Emre Cana na pozycji stopera i grając miliardem wrzutek na głowę Kaia Havertza w sparingu z Kolumbią przegranym 0:2. Trzeba pamiętać, że Flick nie przychodzi do łatwego miejsca pracy. Będzie cały czas na gorącym medialnym krzesełku. Nie potrafił tego wytrzymać Xavi i sam nie mógł się zdecydować, czy odchodzi czy jednak zostaje. W styczniu ogłosił odejście, potem Barca zaczęła grać bardzo dobrze, więc w kwietniu dał się przekonać na pozostanie, gdyż mówił, że czuje poparcie zarządu. Nie minął nawet miesiąc od decyzji, a znów pojawił się komunikat, że Xavi odchodzi. Wówczas jednak to nie on zadecydował o swoim odejściu. Joan Laporta zdenerwował się po meczu z Villarrealem, po którym Xavi żalił się na sytuację ekonomiczną klubu i nostalgicznie wspominał stare czasy.
Z Laportą będzie współpracował Hansi Flick. To może się okazać mieszanka wybuchowa. Niemiec jest raczej bezkompromisowy. Ciekawe jaka będzie jego reakcja, kiedy jednak ktoś będzie mu się wtrącał w funkcjonowanie klubu, transfery i wszystkie trenerskie sprawy… jedno jest pewne – nauka języka niemieckiego nie poszła na marne. Ewidentnie się przydała!