Skip to main content

W sobotę lider przyjeżdża do wicelidera, zaś w niedzielę trzecia ekipa gości czwartą. Kapitalnie zapowiada się pierwszy weekend kwietnia w Ekstraklasie, który z przytupem zamykać będzie Lech Poznań z Pogonią Szczecin. Stawką europejskie puchary na przyszły sezon.

Kolejorz może sobie zapewnić europejskie puchary na dwa sposoby. Pierwszy nadal będziemy postrzegać jako scenariusz science-fiction. Mowa oczywiście o… zwycięstwie w Lidze Konferencji, które dałoby przepustkę do Ligi Europy na kolejny sezon. Jednak znacznie bardziej realistyczne jest zajęcie trzeciego miejsca w lidze. Wiele jednak wskazuje na to, że czwarta lokata także da przepustkę do pucharów. Stanie się tak, jeżeli Puchar Polski zgarnie ktoś z dwójki Raków, Legia, a nie KKS Kalisz, Górnik Łęczna. Być może już w najbliższą środę będziemy mieli potwierdzenie tego faktu, że właśnie czwarte miejsce gwarantuje grę w pucharach na sezon 2023/2024, jeżeli faworyci wygrają swoje półfinały.

Zanim do tego dojdzie Lech podejmuje Pogoń i to Kolejorz będzie faworytem. Ekipa Johna van den Broma ma chwilowy odpoczynek od europejskich pucharów. Co prawda wielu graczy pojechało na zgrupowania kadr, ale do meczu z Fiorentiną pozostały niecałe dwa tygodnie. Krótko mówiąc lechici po meczu z Pogonią będą mieli pełny mikrocykl – sześć dni – do meczu z Wartą, po którym dostaną kolejne pięć dni na przygotowanie się do Fiorentiny. Patrząc na natężenie meczów z tego sezonu, holenderski trener może mówić o małym luksusie.

Odrodzony “Marchewa”
Wielu kibiców pogodziło się z tym, że Filip Marchwiński będzie niespełnionym talentem. Nadal jednak mówimy o 21-letnim chłopaku, który może wystrzelić w najlepsze. Oczywiście to rówieśnik Jakuba Kamińskiego, który jest w innym miejscu. Jednak oczekiwania wobec “Marchewy” oraz krytyka z jaką się mierzył, była ogromna. Wielu mogłoby się poddać, wielu mogłoby tego nie wytrzymać, zwłaszcza w tak dużym – jak na polskie warunki – klubie. Wiosną już na jego koncie 4 gole i asysta. Dodajmy, że strzelał w obu spotkaniach z Djurgarden, a także trafił przeciwko Widzewowi. Wszystkie jego gole miały wpływ na to, że Lech wygrywał te spotkania. Zresztą za darmo nie dostał nagrody dla młodzieżowca miesiąca w Ekstraklasie. Ostatnie tygodnie zdecydowanie należą do Filipa Marchwińskiego i wszyscy liczą, że tak będzie dalej, bo możliwości i potencjał jest ogromny. Być może to właśnie ten moment, gdy wystrzeli na dobre i stanie się ważną postacią Kolejorza. Warto przy tym jednak przypomnieć, że jego umowa jest ważna do końca przyszłego sezonu. Jeśli Lech go chce utrzymać, musi zacząć działać!

Gra lepsza od punktowania
Gdyby popatrzeć na suchy bilans Pogoni Szczecin z wiosny, raczej trudno mówić o pozytywach. Drużyna, która w ostatnich latach regularnie bywała na podium wygrała trzy mecze, tyle samo przegrała i dwa zremisowała. Dodatkowo polegli chociażby ze Śląskiem czy Jagiellonią, a więc ekipami, których… nie da się oglądać. Portowcy potrafią grać efektownie, potrafią stwarzać sobie wiele sytuacji. Nadal jednak mają ogromne kłopoty z ich wykorzystywaniem. Czterokrotnie w tej rundzie nie udało im się strzelić, a w dwóch kolejnych spotkaniach tylko raz trafiali do siatki rywala. Te statystyki nie wyglądają najlepiej, a mimo tego Pogoń jest czwarta w tabeli i wiele wskazuje na to, że awansuje do europejskich pucharów w przyszłym sezonie.

Jednak kibice już kilkukrotnie tej wiosny domagali się “głowy” Jensa Gustafssona. Szwedzki trener raczej nie jest mile widziany przy Twardowskiego w Szczecinie. Wszystko właśnie przez duże oczekiwania, których póki co nie jest w stanie spełnić. Przy okazji warto dodać, że ofensywne wyniki zespołu w perspektywie całego sezonu nie obiegają od Lecha czy Legii. Znacznie gorzej wygląda defensywa, która od lat była mocnym punktem, jeszcze za kadencji Kosty Runjaicia. Nieco niższa dyspozycja Dante Stipicy to jedno. Ale liczba traconych goli obecnie jest po prostu skandaliczna. 35 straconych bramek w 25. meczach to wynik fatalny. Średnia 1,4 raczej nie pasuje do drużyny z ligowej czołówki. Tym bardziej gdy zestawimy to z liczbami z dwóch ubiegłych sezonów. 23 gole w 30 meczach dawało 0,77, a 31 bramek w 34 meczach odpowiadało średniej na poziomie 0,91. Różnica dość znacząca, skoro Portowcy już teraz stracili więcej goli niż w ubiegłym sezonie, a przed nimi jeszcze dziewięć gier! W tabeli traconych bramek są dopiero na 14. miejscu!

Awantura o… bilety
Ponad 30 tysięcy kibiców obejrzy niedzielne spotkanie. Niższe ceny biletów, dobra promocja i Lech znowu może sporo zarobić na dniu meczowym. Tym razem jednak przy okazji spotkania ligowego. Dodając derby Poznania oraz spotkanie z Fiorentiną, Kolejorz będzie miał pełny stadion na kilku następnych grach. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie… awantura o bilety dla kibiców gości. Cała historia rozpoczęła się jesienią w Szczecinie. Wówczas Pogoń nie musiała wpuszczać kibiców Lecha na sektor gości na budowanym jeszcze obiekcie. Jednak to zrobiła, a w zamian Lech zobowiązał się do udostępnienia wszystkich miejsc w sektorze gości na wiosnę, czyli puli 2000 biletów. Teraz jednak stanęło na nieco mniejszej puli – 1500 biletów. Dlaczego? Początkowo Kolejorz zgłosił imprezę masową na 30 tysięcy, a 5% dla gości to akurat 1500 biletów. W całym zamieszaniu wg Lecha miała brać udział miejscowa policja, która domagała się właśnie takiej maksymalnej puli biletów. Druga strona kontaktowała się z policją, która temu… zaprzecza. Krótko mówiąc spore zamieszanie, na którym tracą tylko fani Portowców. Liczymy jednak, że finalnie wszyscy chętni znajdą się na stadionie i obejrzą mecz przy Bułgarskiej.

Przerwany mecz 18 lat temu
Mecz Lecha z Pogonią odbędzie się 2 kwietnia, czyli w 18. rocznicę śmierci papieża Jana Pawła II. Dzień wcześniej w 2005 roku oba te zespoły spotkały się przy Bułgarskiej, choć stadion wyglądał zupełnie inaczej, niż dzisiaj. Piątkowe spotkanie zostało przerwane pod koniec pierwszej połowy po fałszywej informacji o śmierci papieża. Ostatecznie mecz nie został wznowiony, a Jan Paweł II zmarł dzień później.

***

Początek meczu w niedzielę o 17:30.

Related Articles