Niedziela sypnęła ciekawie zapowiadającymi się meczami w Ekstraklasie. Najpierw Pogoń zagra z Lechem, a tuż po tym spotkaniu czeka nas starcie Rakowa z Legią. Ten drugi mecz będzie miał swoje podteksty.
Największym oczywiście będzie osoba Marka Papszuna. Kilka miesięcy temu wszystko wskazywało na to, że właśnie ten szkoleniowiec poprowadzi Legię w nowym sezonie. Papszun jednak odmówił warszawskiemu klubowi i zdecydował się pozostać w Częstochowie. Miało to swoje konsekwencje. Stołeczny klub zdecydował się na innego trenera z ligowego podium – Kostę Runjaicia. Po drodze Niemiec przegrał bezpośrednie pojedynki o mistrzostwo, m.in. z Papszunem, dlatego Pogoń zajęła tylko i aż trzecie miejsce na koniec sezonu. Teraz jednak wszystko wygląda kompletnie inaczej.
Czas na trening
– Wreszcie jesteśmy w takim momencie, że możemy dłużej popracować i przygotować się do meczu. Ostatni okres był mocno intensywny. Potrzebowaliśmy też chwilę oddechu i wierzę, że ten czas pozwoli nam wrócić do normalnej dyspozycji – powiedział na przedmeczowej konferencji Marek Papszun. Trudno mu się dziwić, skoro jego ekipa grała praktycznie, co trzy dni. Były co prawda dwie okazje do “odsapnięcia”, ale związane były z eliminacjami europejskich pucharów. Teraz częstochowianom będzie łatwiej, chociaż… tego nie chcieli. Oznaczało to bowiem rozstanie się z pucharami.
Warto jednak porównać te liczby. Raków do tej pory rozegrał 14 meczów w dwa miesiące – sezon rozpoczął 9 lipca od Superpucharu z Lechem. Przez kolejne dwa miesiące rozegra jedenaście spotkań, co oznacza nieco mniejszą intensywność grania i więcej okazji do regeneracji oraz treningu. To się przyda, patrząc na osttni mecz w Krakowie. Porażka 0:3 to dość bolesny powrót do rzeczywistości. Wydawało się, że po meczach ze Śląskiem i Pogonią wszystko jest w porządku, a tymczasem znowu nieszczęsna Cracovia wszystko popsuła. Przypomnijmy, że wiosną ekipa Jacka Zielińskiego zabrała punkty Medalikom, których zabrakło na koniec sezonu w walce o mistrzostwo.
Legia o lidera
Warszawski klub dawno już nie znajdował się na pozycji lidera Ekstraklasy. Teraz okazja bardzo dobra. Na ich koncie 17 punktów, czyli dorobek równy aktualnemu liderowi – Wiśle Płock. Tyle że Nafciarze legitymują się znacznie lepszym bilansem bramkowym: +12 do +4 na korzyść ekipy Pavola Stano. Widać jednak, że Wisła ostatnio wyhamowała, a Legia wprost przeciwnie. Stołeczna ekipa może nie zachwyca, ale regularnie punktuje. W tym sezonie pięć zwycięstw, z których trzy były różnicą jednej bramki, a dwa dwóch goli. Ani jednej demolki, jaka im się przydarzyła przy Kałuży w Krakowie – 0:3.
Ciekawym zjawiskiem jest też fakt, że legioniści nie mieli w swoich szeregach żadnego klasowego strzelca. Najlepszymi pod tym względem są Paweł Wszołek i Ernest Muci, którzy mają po dwa gole. To może być przekleństwem, ale może być błogosławieństwem. Różnorodność w ataku, gdzie gwiazdą nie jest “9”, ale zawodnicy rozdzielający piłki – Josue oraz Bartosz Kapustka. Takich “10” próżno szukać w większości klubów naszej ligi. To jednak pewnie się zmieni, gdy regularnie strzelać zacznie Carlitos. Hiszpan już trafiał w Mielcu i Niecieczy, a zapewne za moment pojawią się kolejne gole.
Wydaje się, że ten tercet wsparty Pawłem Wszołkiem czy wspomnianym Mucim, to może być bardzo mocna ekipa ofensywna. Nie ma wątpliwości, że kibice będą oczekiwać większej liczby goli i bardziej widowiskowej gry w dalszej części sezonu. Punkty się zgadzają – jak na razie – ale apetyty będą rosły w miarę jedzenia.
Kadrowo
Legia nadal bez Blaza Kramera. Słoweniec jest już w pełnym treningu, ale raczej jeszcze nie znajdzie się w kadrze meczowej. Nie będzie w niej także Artura Jędrzejczyka, przez nadmiar żółtych kartek. Jego miejsce ma zająć Maik Nawrocki. Przypomnijmy, że ten ostatni musiał grać w specjalnej masce po złamaniu nosa. Teraz wydaje się, że może już zagrać bez niej.
Raków bez Cebuli, Niewulisa, Petraska i Sapały. To jednak trudno nazwać zmartwieniami, skoro tych zawodników praktycznie nie oglądaliśmy w tym sezonie.
***
Początek niedzielnego meczu o godzinie 17:30 przy Limanowskiego w Częstochowie.