Bez wątpienia faworytem w tej parze półfinałowej Champions League jest PSG, które marzy o drugim finale rozgrywek i pierwszym wygranym. Borussia Dortmund potrafi być jednak niewygodnym rywalem, o czym przekonuje właśnie w tej edycji Ligi Mistrzów. Jednak jeśli dortmundczycy mają sprawić sensację i odprawić z kwitkiem team Luisa Enrique, powinni dziś wypracować sobie zaliczkę na Signal Iduna Park. Czy im się to uda?
O tym, że BVB potrafi zaskoczyć, najlepiej niech świadczy kilka faktów. Żółto-czarni trafili do grupy śmierci, gdzie rywalizowali z Milanem, Newcastle i… PSG. Nikogo nie zdziwiłoby specjalnie, gdyby w ogóle nie wyszli do 1/8 finału, a oni wyszli z pierwszego miejsca! Wprawdzie akurat w dwumeczu z paryżanami zdobyli tylko jeden punkcik, to jednak w pozostałych czterech spotkaniach zgromadzili ich aż 10. To PSG do końca musiało drżeć o awans do fazy pucharowej.
A tutaj ekipa Edina Terzicia rozprawiła się już z PSV, co może wielką sensacją nie jest, ale potem pożegnała również Atletico Madryt. I tutaj można mówić o niemałym sukcesie zespołu ze stolicy Westfalii. W zgodnej opinii ekspertów to Los Colchoneros byli faworytem tego dwumeczu. Wygrali w Madrycie 2:1, a przy stanie 2:0 mieli doskonałą okazję na prowadzenie 3:0. Okazję, którą zmarnowali. Rewanż w Dortmundzie zakończył się triumfem gospodarzy 4:2.
Jeśli już chwalimy BVB, to można również dorzucić do tego pierwszą od dawna wygraną w Monachium w Klassikerze. Wprawdzie na niewiele się to zdało, bo generalnie ten sezon ligowy w wykonaniu Borussii nie jest pasmem sukcesów. To raczej miły epizod i przełamanie trendu zwycięstw Bayernu. Na krajowym podwórku ekipa Terzicia nie ma już szans na miejsce w TOP 4, ale mimo wszystko i tak może zagrać w Lidze Mistrzów. Tutaj furtki są dwie. Po pierwsze triumf w bieżącej edycji, co będzie szalenie trudne. Po drugie, całkiem prawdopodobne jest piąte miejsce dla niemieckich klubów w Champions League 23/24. Włosi zapewnili sobie już jedno. Drugie czeka na Niemców, Hiszpanów lub Anglików, przy czym to właśnie Bundesliga ma w tym wyścigu zdecydowanie największe szanse ze względu na aktualny ranking. BVB w najgorszym razie piąte miejsce ma już jak w banku, więc jeśli w ostatnich tygodniach sezonu nie wydarzy się żaden kataklizm niemieckiej piłki, to piłkarze z Dortmundu prześlizgną się do kolejnej edycji. Zresztą, sami mogą w tym pomóc, punktując w dwumeczu z PSG.
Żeby nie było tak różowo – Borussia mogła być dziś nawet na 4. miejscu. Wystarczyło w weekend pokonać bezpośredniego rywala, czyli RB Lipsk. Jednak to Czerwone Byki rozbiły półfinalistę Ligi Mistrzów aż 4:1, więc nastroje w zespole Terzicia w weekend nie były zbyt dobre. Dziś muszą być jednak bojowe, bo rywalizacja z mistrzem Francji wymaga stuprocentowego skupienia i bezbłędnej gry.
Paryżanie w lidze się bawią. Mistrzostwa nie odbierze im już żaden kataklizm, więc mogą się fokusować na pozostałych meczach o stawkę – półfinałach LM, finale Pucharu Francji i ewentualnym finale LM na Wembley. Czy dokładnie za miesiąc Kylian Mbappe i spółka wybiegną na londyński 90-tysięcznik? Jak do tej pory PSG ma na koncie raptem jeden finał Champions League – w pandemicznym sezonie 19/20. Wtedy na Estadio da Luz w Lizbonie lepszy okazał się Bayern, a podniesienie uszatego pucharu wciąż pozostaje niespełnionym marzeniem obrzydliwie bogatych właścicieli PSG.
Luis Enrique zna smak wygrywania Ligi Mistrzów. Tak jak dwóch innych trenerów w półfinałowym zestawie – mowa o Carlo Ancelottim i Thomasie Tuchelu. Rodzynkiem, dla którego byłaby to inicjacja, jest rzecz jasna Terzić. Powszechnie wiadomo, że po sezonie z Paryżem na 99% pożegna się Mbappe, więc Enrique ma świadomość, że za kilka miesięcy jego zespół będzie wyglądał inaczej. Zastąpić takiego giganta, jakim jest Mbappe, będzie szalenie ciężko. Paryżanie stanęli zatem przed naprawdę wyjątkową szansą, by wreszcie zdobyć perłę w koronie europejskiej piłki klubowej. Jeśli wyłożą się na Borussii Dortmund, będzie to po prostu totalna klapa, której nie zakryje dublet w kraju.
Enrique przede wszystkim jest trenerskim pragmatykiem, który mądrze rozłożył akcentu w projektowanym przez siebie zespole. Po odejściu Messiego i Neymara nie ma tu już tak dużego stężenia gwiazd, a o sile zespołu, poza Mbappe, stanowi przede wszystkim solidna druga linia, oparta nie o głośne nazwiska, a o dobrych piłkarzy, takich jak Vitinha, Warren Zaire-Emery czy Fabian Ruiz.
Start dzisiejszego meczu rzecz jasna o 21:00. Rewanż w Paryżu już w przyszły wtorek