Po pierwszej połowie wydawało się, że Borussia Dortmund udanie zrewanżuje się bezbarwnemu Realowi Madryt za porażkę w finale Ligi Mistrzów. “Królewscy” włączyli jednak tryb walec, a Nuri Sahin… przestraszył się, że prowadzi 2:0 i zabawił w murarza. Przyniosło to stratę pięciu bramek i kolejny wielki come back Realu.
Kiedy Real Madryt schodził na przerwę, to na tablicy wyników było 0:2, patrząc z perspektywy gospodarzy z Hiszpanii. Borussia grała bardzo dobrze i przede wszystkim odważnie – korzystała na słabych punktach przeciwników, nie bała się grać w okolicach szesnastki zwycięzców Ligi Mistrzów. W 6. minucie pierwszy strzał celny po dośrodkowaniu z prawej strony oddał Serhou Guirassy. Ogólnie piłkarze BVB oddali takich celnych uderzeń aż pięć. Dwukrotnie piłka znalazła się w siatce Thibauta Courtois. Najpierw w 30. minucie gola strzelił Donyell Malen po ładnej asyście Guirassy’ego, który wystawił mu piłkę pomiędzy Rudigera i Mendy’ego. Później to Malen ograł na skrzydle Mendy’ego i dograł do zamykającego akcję Jamiego Gittensa. W 34. minucie Borussia miała dwie bramki przewagi i zapowiadało się na niespodziankę.
Real ruszył błyskawicznie, by tę stratę odrobić. Podziałało to jak płachta na byka. W około minutę miał… cztery okazje. Najpierw Jude Bellingham uderzył z główki prosto w koszyk Gregora Kobela po długim dośrodkowaniu Viniciusa. Chwilę później znów taka sama długa wrzutka, ale tym razem od Antonio Rudigera do Rodrygo. Brazylijczyk uderzył w poprzeczkę, piłka trafiła pod nogi Bellinghama, a ten… też dobił w poprzeczkę! Dosłownie kilka sekund później Julian Brandt próbował zablokować podanie do Luki Modricia, a piłka poleciała w taki sposób, że prawie wpadła za kołnierz Kobela. Musiał się mocno napocić, żeby ją wybić. Tylko, że Borussia nie zamierzała być cicho. Minęły dwie minuty i Brandt posłał bombę z 25 metrów, która leciała w okienko. Wyjął się jak długi Courtois i wyszła z tego wspaniała parada.
Real atakował też na początku drugiej części meczu. Co zrobił wtedy trener Nuri Sahin? Przestraszył się naporu. Dlatego też zdjął z boiska strzelca gola – lewoskrzydłowego Gittensa, który wygrywał bezpośrednie pojedynki, większość dryblingów i oddał w sumie trzy strzały (w tym strzelił gola), a w jego miejsce wprowadził Waldemara Antona, czyli środkowego obrońcę, by zagęścić właśnie tę strefę. W 55. minucie trener taką zmianą dał sygnał do drużyny, że nie kontynuujemy tego, co dotychczas świetnie wychodziło, lecz staramy się już tylko bronić dwubramkowej przewagi. Kiedy Sahin wraz z Piszczkiem tak pokombinowali z taktyką, to minęło raptem siedem minut i Real Madryt doprowadził w tym meczu do remisu 2:2.
“Królewscy” poczuli krew i dążyli już tylko do zdobycia trzech punktów. Chyba każdy miał świadomość, jak to się skończy. Ten film był grany zbyt wiele razy. Borussia odgryzła się jeszcze w 82. minucie uderzeniem Maxa Beiera, który pojawił się na murawie. Świetnie jednak zespół utrzymał Courtois. Trzeba przyznać, że był to jeden z bardzo nielicznych wypadów gości pod pole karne Belga. Statystyka strzałów z drugiej części meczu jest brutalna. Borussia to tylko dwa uderzenia – oba celne, natomiast Real Madryt miał ich aż 19 i siedem z tego celnych. W końcówce stało się to, co musiało się stać – egzekucja. Borussia chciała bronić, ale kompletnie nie potrafiła tego robić. Lucas Vasquez z opaską kapitana na ramieniu (po zejściu Modricia) strzelił na 3:2, a Vinicius dołożył trafienia na 4:2 oraz 5:2 i skompletował hat-tricka.
Najbardziej niesamowita jest jednak statystyka bramek zdobytych przez Real Madryt w pierwszych i drugich połowach. Otóż jest to zaledwie pięć trafień w pierwszych oraz aż 26 (!) goli w drugich połowach. W połowie września statystyka wynosiła 17:1. Bardzo długo jedyną bramką “Królewskich” w pierwszych 45 minutach był strzał Rodrygo z Mallorcą, a tak poza tym prezentujemy wyniki Realu do przerwy we wszystkich meczach:
– 0:0 z Atalantą
– 1:0 z Mallorcą
– 0:0 z Valladolid
– 0:1 z Las Palmas
– 0:0 z Betisem
– 0:0 z Realem Sociedad
– 0:0 ze Stuttgartem
– 0:0 z Espanyolem
– 2:0 z Alaves
– 0:0 z Atletico
– 0:1 z Lille
– 1:0 z Villarrealem
– 1:0 z Celtą Vigo
– 0:2 z Borussią Dortmund
Nuri Sahin zaskoczył już przed meczem. Zdecydował, że… nie będzie trenował z Borussią na Santiago Bernabeu. Dlaczego? Bo bał się, że gdzieś tam czai się szpieg, który nagra jednostkę treningową. Odbył więc ostatnią sesję z zespołem w Niemczech i dopiero później przyleciał do Madrytu. Tę porażkę powinien wziąć na klatę. Zmarnował świetny wynik z pierwszej części swoją bojaźliwością, a Real Madryt to… po prostu Real Madryt. To jakby obejrzeć sobie po raz setny “Ojca chrzestnego”. Nie znudzi się. Zawsze będzie wywoływał podobne emocje. Tak też jest z odrabiającym straty Realem i ich doskonałymi drugimi połowami, które trudno wytłumaczyć. Kibic może w zasadzie włączyć spotkanie od 46. minuty i nic go nie ominie.