Sensacja wreszcie stała się faktem. Po ostatniej kolejce Ligue 1 możemy już z pełną świadomością powiedzieć, że nowym mistrzem Francji niespodziewanie zostało Lille. Podopieczni Christophe'a Galtiera pokonali w ostatnim meczu Angers 2:1 i wyprzedzili PSG o punkt.
Galtier wykonał w Lille kawał tytanicznej pracy. Kiedy przejmował ten klub zimą 2017 roku, to przy kłopotach finansowych musiał walczyć o utrzymanie. Wtedy z dna wygrzebał się dopiero podczas czterech ostatnich kolejek, kiedy udało się wygrać w trzech meczach. Lille z 19. miejsca wskoczyło nawet na 15, a po ostatniej przegranej z Montpellier skończyło na 17. pozycji. Galtier uniknął nawet nie tylko spadku do Ligue 2, ale i meczu barażowego o utrzymanie, które musiałby grać zespół z 18. miejsca. Utrzymał Lille przy życiu.
Sezon 2018/19 był już jak piękny sen. Co prawda nie udało się zdetronizować PSG, ale Galtier z drużyny walczącej o utrzymanie zrobił taką, która została wicemistrzem i awansowała do Champions League. Po drodze był też jeden niezwykle spektakularny mecz. Lille, korzystając z czerwonej kartki dla Juana Bernata, zmiotło w pył drużynę z Paryża, ośmieszając ich na własnym stadionie. Wynik 5:1 z taką potęgą był sygnałem, że ten zespół stać na wielkie rzeczy. W ataku szalał Nicholas Pepe, który zdobył w sumie 23 bramki we wszystkich rozgrywkach (22 w lidze i jedną w pucharze), a po sezonie został sprzedany za 80 milionów euro do Arsenalu. To był potężny zastrzyk gotówki.
To nic, bo w zespole objawił się inny snajper, dziś grający już dla Napoli – Victor Osimhen. To on wziął na siebie ciężar strzelania goli i Lille skończyło kolejny sezon przerwany przez koronawirusa na czwartym miejscu. Było to potwierdzenie, że projekt zmierza w dobrym kierunku. I znowu klub zarobił mnóstwo tak potrzebnej kasy na sprzedaży napastnika – tym razem 60 milionów, a zastąpił go… sprowadzony za darmo Burak Yilmaz, chociaż bardziej spodziewano się tego, że to Jonathan David sprowadzony za 30 milionów euro z Gent – będzie postacią kluczową w ataku. W 2020 roku spisywał się beznadziejnie, ale wiosna już należała do niego i to on strzelił z Angers na 1:0, a później wywalczył rzut karny.
Kluczowy moment sezonu to wizyta Lille w Parku Książąt. Wydawało się wówczas, że po przegranej ze słabiuteńkim Nimes wypuszczą tytuł z rąk. A przyjechali i wywieźli stamtąd trzy punkty, na koniec jeszcze prowokując sfrustrowanego Neymara do czerwonej kartki. To ich czwarte mistrzostwo w historii. Wracają na szczyt po 10 latach, a Christophe Galtier potwierdził, że jest najwyższej klasy fachowcem. Najpierw utrzymał klub w elicie, a potem popchnął do rzeczy niemożliwych.