Skip to main content

Marcos Llorente w minioną niedzielę na pewno był przeklinany na Santiago Bernabeu, ale chwalony na Civitas Metropolitano, a przede wszystkim Montilivi. Pomocnik Atletico wyrównał w derbach Madrytu, dzięki czemu sobotnia potyczka Realu z Gironą określana jest jako mecz o mistrzostwo Hiszpanii. Oczywiście do końca ligi daleka droga, ale zapowiada się bardzo ciekawe spotkanie, w którym stawką jest fotel lidera. Czy Girona zrewanżuje się za lanie sprzed kilku miesięcy?

Oba zespoły tylko raz zaznały goryczy porażki ligowej w tym sezonie. Real przegrał z Atletico na Metropolitano, a Girona poległa w domu, gdy przyjechali tam Los Blancos. Od tamtych meczów minęło mnóstwo czasu. Pierwsze derby stolicy odbyły się przecież 24 września, zaś mecz na szczycie ligi dokładnie 6 dni później. Krótko mówiąc nieco ponad 4 miesiące jedni i drudzy nie zaznali smaku porażki w LaLiga, po drodze ogrywając m.in. Barcelonę na wyjeździe! Przypominając jednak sobie pierwsze spotkanie pomiędzy dwiema najlepszymi drużynami ligi, mamy przed oczami wynik kompletnie nie odzwierciedlający przebiegu meczu. Skończyło się 3:0 dla obecnego lidera, ale zanim Real zaczął strzelać w 17. minucie – trafienie Joselu – wcześniej powinien przegrywać. W pierwszych minutach Girona miała dużą przewagę i spokojnie mogła trafić dwa razy do bramki Kepy. Finalnie ekipa Michela była wtedy niezwykle nieskuteczna i to był pierwszy z trzech razów, gdy ani razu nie pokonali bramkarza rywala w tym sezonie. Wtedy wspomniany Joselu oraz Tchouameni i Bellingham pogrążyli Katalończyków. Na koniec głupotą popisał się Nacho. Inaczej nie można nazwać brutalnego wejścia jednego z kapitanów Realu w nogi Portu. Jeszcze gorzej, że zrobił to w doliczonym czasie gry, gdy wszystko było rozstrzygnięte. Na jego szczęście teraz będzie nieobecny. To oczywiście pół żartem, pół serio, bo nigdy kontuzja nie jest szczęściem dla piłkarza. Z drugiej strony można sobie tylko wyobrazić, że raczej rywale chętnie by twardo potraktowali akurat tego rywala.

Stuani ponownie katem Realu?
Posiadanie wyrównanego bilansu meczów bezpośrednich z Realem Madryt to w zasadzie mission impossible. Królewscy 95% swoich rywali leją regularnie. Oczywiście inaczej sytuacja wygląda, gdy próbka tych meczów jest mniejsza. Takim przykładem są właśnie spotkania z Gironą. Tych w historii było dotychczas zaledwie siedem i bilans jest idealnie remisowy. Oba zespoły wygrały po trzy mecze, a tylko raz padł remi. Pierwsza wygrana Girony nad Realem miała miejsce w sezonie 2017/2018, gdy pokonali rywala 2:1 po golach… Portu i Stuaniego. Teoretycznie w sobotni wieczór ten scenariusz jest możliwy, skoro obaj znajdują się w zespole Michela. Ten sam duet zapewnił wygraną w kolejnym sezonie, ale wtedy chodziło o potyczkę na Bernabeu! Ostatni triumf miał miejsce w minionych rozgrywkach, gdy Taty Castellanos zaliczył pokera, strzelając cztery gole, a mecz zakończył się wynikiem 4:2.

Wspomniany remis to 30 października 2022 i wynik 1:1. Dla Realu Vinicius, dla Girony… znowu Cristhian Stuani. Urugwajczyk zresztą strzelił w najciekawszym – ze względu na liczbę goli – meczu pomiędzy tymi ekipami. W 2018 roku Real wygrał 6:3 po pokerze Cristiano Ronaldo. Pozostałe gole dorzucili Lucas Vazquez i Gareth Bale, a dla gości właśnie dublet ustrzelił Stuani. Łącznie to pięć goli, co oznacza, że mimo prawdopodobnego braku gry od pierwszej minuty, to Real musi mieć się na baczności, gdy na boisku zamelduje się wiekowy już zawodnik.

Fajerwerki się skończyły
– Czeka nas bardzo ważne spotkanie, ponieważ w razie zwycięstwa możemy wskoczyć na pozycję lidera. Musimy jednak iść z meczu na mecz. Naszym marzeniem jest zakwalifikowanie się do europejskich pucharów. Real jest stworzony do wygrywania mistrzostw, jak Barcelona i Atlético. My nie. To nie jest nasz cel. Naszym celem nie jest walka o mistrzostwo, lecz o grę w Europie. Jeśli jednak wygramy i zostaniemy liderami, a dokona się to na Bernabéu… To nie jest zwykła potyczka, jest dla nas szczególna. Podejdziemy do niej w świetnym momencie. Jesteśmy drudzy i to pierwsza taka okazja, by po starciu na Bernabéu wskoczyć na pierwsze miejsce – powiedział przed meczem Michel, trener Girony, którego… zabraknie na ławce. Czerwona kartka otrzymana podcas meczu z Realem Sociedad oznacza, że obejrzy spotkanie z trybun. Pytany o tę kwestię Carlo Ancelotti kompletnie ją zignorował. Włoch przypomniał, że był zawieszony na dwa mecze w tym sezonie i oba Real wygrał. Oczywiście to jednak pewien mankament dla gości, zwłaszcza w meczu, gdzie powinny decydować najmniejsze szczegóły.

***

W 2024 roku Girona zagrała pięć ligowych gier i notuje bilans 3-2-0. Co ciekawe to były bardzo różne spotkania. Najpierw niesamowity rollercoaster z Atletico i wygrana 4:3. Później zagrali prawdopodobnie najgorszy mecz w sezonie, remisując z Almerią 0:0 po nudnym meczu. Po siedmiu kolejnych dniach znowu koncert. Zaczęło się od 0:1 – który to już raz! – ale najpierw sześciowminutowy hat-trick Dowbyka, a skończyło się na 5:1 nad Sevillą! Dwa ostatnie mecze bardziej przypominały spokojną wizytę w Andaluzji. Najpierw skromne 1:0 nad Celtą, a ostatnio 0:0 z Realem Sociedad. Tam jednak brak klasycznej “9” przez nieobecność Dowbyka była nadto widoczna. Teraz Ukrainiec jest do dyspozycji, więc powinno być znacznie groźniej pod bramką przeciwnika. Faktem jest jednak, że coraz częściej zdarzają się drużynie Michela mecze, w których już tak łatwo nie strzelają goli hurtowo.

Mecze z Atletico się skończyły, będzie spokój
Tylko jeden punkt zdobyty w meczach ligowych z Atletico w tym sezonie przez Real pokazuje, że nie jest to wymarzony przeciwnik. Colchoneros zabrali Królewskim także okazje na obronę Pucharu Króla. Jedyny triumf Realu nad lokalnym rywalem w tym sezonie miał miejsce daleko od stolicy Hiszpanii. W Rijadzie efektowne 5:3 było przepustką do finału Superpucharu, gdzie zagrali niemniej efektownie i 4:1 ograli Barcę w El Clasico. Wiele wskazuje na to, że mecze z Atletico skończyły się na ten sezon. Co prawda jest jeszcze Liga Mistrzów, gdzie mogliby się spotkać w kolejnych fazach, ale do tego potrzebny jest awans obu zainteresowanych oraz “szczęście” w losowaniu. Zapewne nikt nie miałby pretensji, gdybyśmy zobaczyli potyczki numer pięć i sześć(jeśli doszłoby do nich w 1/4 lub 1/2) w tym sezonie. Wszystkie dotychczasowe trzymały w napięciu: dwie z nich kończyły się dogrywkami, a łącznie obejrzeliśmy w nich 20 goli, co daje szokującą średnią pięciu na mecz!

Real miał szansę przed tygodniem odskoczyć Gironie na odległość czterech meczów. Po wygranej nad Getafe, wyprzedził wreszcie rywala z Katalonii, ale w kolejnych derbach nie wykorzystał potknięcia bezpośredniego rywala w walce o tytuł. Odległość dwóch punktów oznacza, że na ewentualną porażkę pozwolić sobie nie można, bo jej skutek będzie natychmiastowy – zamiana pozycjami. Zresztą taka porażka to byłby gigantycznym zastrzykiem paliwa dla Girony. Real liczy jednak na wygraną i samotną ucieczkę rodem z Vuelta a Espana.

Kadrowo
Carlo Ancelotti znowu z kłopotami na środku obrony, bowiem wypada Nacho. Wraca jednak Aurelien Tchouameni, więc prawdopodobnie Francuz zajmie miejsce na boisku obok powołanego na mecz Antonio Rudigera. Występ Niemca teoretycznie jest zagrożony, ale nikt sobie nie wyobraża, by ten ominął kolejny kluczowy mecz. Tym bardziej że brak takiego piłkarza oznaczałby konieczność wstawienia kogoś niskiego na środek defensywy, czytaj: Carvajala. To byłaby woda na młyn dla takiego Artema Dowbyka. Kończąc wątek Realu dobrą informacją jest powrót Viniciusa Juniora. Brazylijczyk wypadł z gry za pięć dwunasta przed derbami Madrytu, a zastapił go wówczas Brahim Diaz.

Girona już z Dowbykiem w kadrze, co na pewno pozytywnie wpłynie na grę. A przy kłopotach na środku obrony rywala, może mieć spory handicap przy ewentualnych dośrodkowaniach. Cygankow i Savio potrafią dostarczyć idealne piłki, co można zakończyć golem. Jednak Michel też ma swoje kłopoty. Nadal nie ma Davida Lopeza, a do niego dołączył Daley Blind. To spora wyrwa na środku defensywy. Prawdopodobnie oznacza to, że duet stoperów stworzy Eric Garcia z Arnau Martinezem, a w roli prawego obrońcy zobaczymy Yana Couto. W drugiej linii ponownie brakuje Yangela Herrery, co ponownie może być szansą dla Pablo Torre.

***

Początek sobotniego meczu na Bernabeu o godzinie 18:30.

Related Articles