Z wielkiego hitu wyszedł kit, ale to tylko ze strony Olympique Marsylii, która nie dojechała na mecz na własnym obiekcie. Balon oczekiwań pękł. Kylian Mbappe i Lionel Messi zagrali koncertowo na przepięknym Stade Vélodrome, mając udział przy wszystkich trzech trafieniach.
Olympique Marsylia śmiało mogła myśleć o zagraniu na nosie katarskim gigantom. Wyeliminowała paryżan z rozgrywek o Puchar Francji i liczyła, że przełamie ligowy kompleks. Ostatnio w Ligue 1 “Le Classique” był klasykiem tylko z nazwy. Marsylczycy z reguły schodzili z boiska pokonani, maksymalnie udawało się wyciągnąć remis. Zwycięstwo z 2020 roku jest odstępstwem od reguły. Zresztą i tak tamten mecz bardziej został zapamiętany ze skandalu, szarpaniny, czerwonych kartek i oskarżeń o rasizm niż z jedynej bramki Floriana Thauvina. Jednym z ukaranych kartką był Neymar, który uderzył Alvaro Gonzaleza w tył głowy i przyznał później, że żałuje tylko jednego… że nie dał temu rasiście po pysku.
Do “dogrywki” obu panów doszło dokładnie cztery miesiące później w Superpucharze Francji. To podrzewało atmosferę francuskiego klasyku. Trudno taką nienawiść Neymara i Gonzaleza nazwać sportową zapowiedzią, ale przynajmniej było gorąco i było na czym budować motywację na mecz. Neymar oskarżał rywala o rasistowskie obelgi, a okazało się, że sam miał je rzucać w kierunku Hirokiego Sakai. Były też uszczypliwości w social mediach, zaczepki Neymara, odpowiedź Gonzaleza, że “mama uczyła go wyrzucać śmieci do kosza” ze zdjęciem, na którym to trzyma Brazylijczyka za głowę w trakcie meczu. Gonzalez jest dziś jednak kolegą klubowym Cristiano Ronaldo, a Neymar nabawił się kontuzji i opuścił boisko na noszach podczas spotkania z Lille. Klasyk kojarzył się przez kilka lat właśnie z nimi i z kolejnymi czerwonymi kartkami. Teraz Kylian Mbappe i Leo Messi przyćmili rywali, ale już zupełnie w stu procentach na sportowo.
Cóż, Marsylia została po prostu rozbita. Jej marzenia o dogonieniu PSG pękły jak za mocno napompowany balon, którego aż strach wziąć do ręki, bo wiadomo jak to się skończy. A przecież Marsylia zaczęła nieźle, od kilku ataków, odważnie grając. Co z tego, skoro zostawiali olbrzymie dziury w formacjach? Zawodnicy Igora Tudora dali się zrobić na szaro przy pierwszym golu, pozycje totalnie zgubione, wyciągnięci gdzieś głęboko. Gdyby ktoś nie wiedział która jest minuta, to mógł sobie pomyśleć, że Messi asystował Mbappe przy jakimś trafieniu dobijającym rywali w 93. minucie, już po ostatecznej kontrze. A to przecież była dopiero 25. minuta spotkania. Cztery minuty później Mbappe odwdzięczył się Messiemu równie doskonałą asystą. Podaniem po ziemi ze skrzydła, które przeszło obok czterech zawodników gospodarzy. A Messi wbiegł i strzelił z czterech metrów do pustaka.
Jeszcze kolejne cztery minuty później Messi fatalnie przekopał nad bramką, a powinno być 3:0. Aż się Mbappe i Mukiele złapali za głowy. Potem świetną szansę zmarnował sam Mbappe, a mogła być kolejna asysta od Leo. Marsylia po dwóch ciosach wyglądała jak dzieci we mgle. Miała szczęście, że goście nie grzeszyli skutecznością, bo mogło skończyć się pogromem już do przerwy. Nawet Marquinhos zobaczył kilometrową dziurę w defensywie Marsylii, to sobie pobiegł do przodu, podniósł rękę i dostał prostopadłe podanie od Mukiele, ale źle przyjął piłkę i musiał uderzać z dużo gorszej pozycji. Formacje Olympique ze sobą nie współpracowały, wyglądało to karygodnie. W drugiej połowie Messi z Mbappe rozklepali obronę gospodarzy. Podanie górą od Argentyńczyka i doskonały wolej Francuza z lewej nogi. Było już pozamiatane. Gospodarze coś tam próbowali się odgryzać, ale Donnarumma w bramce także miał swój dzień i mecz skończył się wysokim zwycięstwem paryżan.
Zapowiedzi duże, a skończyło się jak zawsze. PSG ma osiem punktów przewagi nad marsylczykami.