Skip to main content

Tyle pieczeni na jednym ogniu nie upiekł chyba żaden klub. Barcelona w niedzielny wieczór może świętować kilka rzeczy jednocześnie. Warunkiem wcale nie jest zwycięstwo, ale triumf na boisku lokalnego rywala może dać największą satysfakcję, z zapewnieniem mistrzostwa włącznie.

Mistrzostwo teraz czy później?
Z mistrzostwem Barcelony jest niczym z tytułem dla Napoli. Jasnym jest, że w końcu to się wydarzy. Zagadką pozostaje po prostu termin, gdy oficjalnie Blaugrana zostanie mistrzem kraju. Pierwsza szansa juz w ten weekend, a okazja jest wyjątkowa. Mowa o wyjazdowych derbach z Espanyolem. Co się musi wydarzyć, żeby Barcelona została mistrzem już 14 maja? W teorii nawet nie muszą wychodzić na boisko. Jeżeli Real nie pokona Getafe, a Atletico nie wygra z Elche, wówczas już około 18:15 w niedzielę ekipa Xaviego będzie mogła świętować, na kilka godzin przed swoim występem. Jednak cała pierwsza trójka gra przeciwko klubom ze strefy spadkowej, zatem trudno liczyć na podwójne potknięcie madryckich ekip. Barcelona zatem będzie potrzebować zwycięstwa na RCDE Stadium. Wygrać na stadionie lokalnego rywala i zapewnić sobie tytuł? To brzmi smakowicie. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Espanyol jest tuż nad przepaścią. 19. miejsce w tabeli, 31 punktów i trzy oczka straty do pierwszej bezpiecznej ekipy – Valencii.

Uhonorować Busiego
Nie ma wątpliwości, że niedzielne mistrzostwo mogłoby także idealnie upamiętnić ostatnią decyzje Sergio Busquetsa. Piętnaście lat temu nikomu nieznany pivot trafił do pierwszego zespołu, dzięki Pepowi Guardioli. Można powiedzieć, że pozycja numer “6” wtedy weszła do nowej ery. Przed nią zawodnik grający tuż przed obrońcami miał przeszkadzać rywalom, przerwać akcje, przy okazji “skasować” niewygodnych przeciwników i tyle. Jeśli potrafił celnie podać do najbliższego kolegi to był już sukces. Tymczasem Busquets pokazał, że wcale nie trzeba grać jak boiskowy brutal, żeby być skutecznym na tej pozycji. Oczywiście w Barcelonie jego drużyna ma w większości meczów więcej piłki, ale jednak pod kątem defensywy w swoim prime-time był zawodnikiem, który “kradł” piłki bez ustanku. Od lat kibice na niego narzekają, ale nie robią tego koledzy po fachu. Wszyscy zauważają, jak wielką inteligencją boiskową charakteryzuje się Busi i wszyscy wiedzą, że takich zawodników na świecie praktycznie nie ma. Ponadto to jeden z najbardziej utytułowanych piłkarzy w historii. 31 trofeów na jego koncie, a lada moment wpadnie trofeum numer 32! W piłce klubowej i reprezentacyjnej osiągnął absolutnie wszystko. – Na boisku zawsze z “5”, ale tak naprawdę jako gracz i jako osoba jesteś “10”, Busi – powiedział Leo Messi.

Sergio Busquets odchodzi, a zatem odchodzi pierwszy kapitan zespołu. Poza nim w gronie kandydatów do opaski są: Jordi Alba, Sergi Roberto oraz Marc Andre ter Stegen. Co ciekawe pozostanie Alby także nie jest pewne, zwłaszcza że pozycja lewego obrońcy jest solidnie obsadzona w klubie. Wobec tego coraz głośniej o kolejnych piłkarzach, którzy mogliby być w gronie sukcesorów do opaski. Mowa tutaj o duecie Robert Lewandowski oraz Ronald Araujo. Pierwszy ma ogromne znaczenie w szatni, dzięki swojej renomie piłkarskiej, a drugi to szef defensywy i gość, który ma wszystko, by przez wiele lat być topowym obrońcą na świecie, jakim już jest.

Miała być Liga Mistrzów, a może być drugi spadek…
Gdy w styczniu 2016 roku Rastar Group oraz Chen Yansheng weszli do Espanyolu, wydawało się, że w Barcelonie może powstać drugi konkurencyjny klub. Pieniądze z Chin oraz wizja miały sprawić, że w ciągu kilku lat w Katalonii pojawi się druga ekipa, która zagra w Lidze Mistrzów, a także będzie regularnie bić się o najwyższe lokaty. Takie były plany, ale rzeczywistość okazała się baaardzo odmienna. Espanyol początkowo robił postępy. Sezony 16/17 i 18/19 to odpowiednio ósme i siódme miejsce. Szkopuł w tym, że rozgrywki pandemiczne, a więc sezon 2019/2020 zakończyły się spadkiem do drugiej ligi! Ostatnie miejsce i zaledwie 25 punktów sprawiło, że wielki projekt wpadł w miejsce, w którym być nie powinien. Poprzedni raz Los Pericos znaleźli się na tym poziomie w sezonie 93/94! Szybki powrót jednak nie sprawił, że wiele się zmieniło. Poprzedni sezon zakończyli na 14. miejscu, tylko dzięki świetnej postawie Raula De Tomasa w ataku. RDT latem miał odejść za niebotyczne pieniądze, a skończyło się na… przetrzymaniu swojej gwiazdy do końca okienka transferowego, skąd odszedł za grosze do Rayo Vallecano. Odszedł na początku września, a do gry mógł być zarejestrowany dopiero od stycznia.

W tym sezonie ponownie mają bramkostrzelnego zawodnika – Joselu. Kupiony z Alaves snajper strzelił 14 goli i dorzucił dwie asysty. To udział przy prawie połowie dorobku strzeleckiego – 40 goli – zespołu. Oczywiście jest Martin Braithwaite, ale to nadal zbyt mocne powierzenie losów zespołu jednemu piłkarzowi. Kłopot jest, gdzie indziej. Mowa o linii defensywnej, która wpuściła już 56 goli i jest to trzecia od końca defensywa. Ciekawym przypadkiem jest chociażby kwestia obsadzenia bramki. Niemal po równo podzielili się aż trzej (!) golkiperzy. Dwanaście meczów Fernando Pacheco, o jeden mniej Alvaro Fernandez, a do “dychy” dobił właśnie Benjamin Lecomte. Drugi z nich – Alvaro Fernandez – ma za sobą przecież debiut w pierwszej reprezentacji Hiszpanii, a w tym sezonie puścił najbardziej absurdalnego gola w całej La Liga. Trudno to opisać, trzeba to zobaczyć...

***

Początek niedzielnego meczu o godzinie 21:00.

Related Articles