Skip to main content

Przedostatnim akordem mundialu jak zwykle będzie mecz o 3. miejsce. Przez wiele reprezentacji to spotkanie bywa traktowane jako rywalizacja gorszej kategorii. W przypadku Chorwacji i Maroko lekceważenia brązowych medali jednak nie będzie. Obie reprezentacje przed turniejem wzięłyby taki wynik z pocałowaniem ręki.

Dla Chorwacji wprawdzie oznaczać będzie to gorsze miejsce niż na poprzednich mistrzostwach, ale utrzymanie się w najlepszej trójce świata byłoby tak naprawdę gigantycznym sukcesem tego 4-milionowego kraju. Podczas gdy takie potęgi jak Niemcy czy Belgia nie wychodzą z grupy, a Hiszpania, Portugalia, Anglia czy Brazylia odpadają na wcześniejszym etapie, Chorwaci są w stanie po raz drugi z rzędu awansować do najlepszej czwórki.

Na ewentualny brąz tym bardziej wybrzydzać nie będzie Maroko. Awans do półfinału to i tak historyczny sukces tej reprezentacji, która tylko raz w historii, w 1986 roku, wyszła z grupy, jednak szybka odpadła w 1/8 finału. Teraz Marokańczycy wykręcili wynik historyczny nie tylko dla siebie, ale dla całej afrykańskiej piłki, która nigdy nie miała przedstawiciela w tej fazie turnieju. Czy skończy się to pierwszym medalem MŚ dla Czarnego Lądu?

Wskazanie faworyta sobotniego meczu nie jest sprawą prostą. Chorwaci mają większe doświadczenie i są zdecydowanie bardziej ograni w tego typu meczach. Dla marokańskich piłkarzy to novum. Z drugiej strony podopieczni Zlatko Dalicia zaprezentowali się w półfinale bardzo przeciętnie, by nie powiedzieć słabo i przegrali z Argentyną 0:3. Maroko przegrało z Francją 0:2 w zupełnie innym stylu – tworząc sporo sytuacji pod bramką Hugo Llorisa. Ponadto Lwy Atlasu mogły czuć się skrzywdzonym brakiem rzutu karnego po wejściu Theo Hernandeza. Sędzia zinterpretował sytuację w przedziwny sposób i uznał, że to Francuz był faulowany! Maroko po dobrym meczu musiało uznać wyższość rywala.

Co ciekawe, historia zatacza pętlę. W 1. kolejce fazy grupowej Chorwacja grała z Maroko. Inauguracja turnieju w wykonaniu obu drużyn nie zachwyciła. Skończyło się bezbramkowym remisem. Maroko wygrało jednak dwa kolejne mecze i awansowało z 1. miejsca. Chorwacja pokonała Kanadę, ale niemożebnie męczyła się z Belgią i swój sukces zawdzięczała przede wszystkim katastrofalnej dyspozycji strzeleckiej Romelu Lukaku. Później w fazie pucharowej Hrvatska po karnych eliminowała Japonię i Brazylię, by zatrzymać się dopiero na Argentynie. Z kolei Lwy Atlasu również po karnych odprawiły Hiszpanię, a następnie w regulaminowym czasie gry Portugalię. Kres tej pięknej wędrówki po turniejowej drabince przyszedł w półfinale z Francją.

Bezbramkowy remis sprzed prawie miesiąca był dopiero drugim pojedynkiem w historii obu reprezentacji. Wcześniej zmierzyły się one w 1996 roku w meczu towarzyskiego turnieju Hassan II Trophy. Padł remis 2:2. W sobotę czeka nas nieporównywalnie ważniejsze starcie, bo jego zwycięzca zostanie trzecią drużyną świata, choć jeszcze miesiąc temu wśród głównych faworytów imprezy próżno było szukać zarówno Chorwacji, jak i tym bardziej Maroka.

Fani Lwów Atlasu martwią się przede wszystkim o obsadę defensywy. Romain Saiss z kontuzją opuścił boisko w meczu z Francją. Z kolei Nayef Aguerd opuścił zarówno spotkanie z Portugalią, jak i rywalizację o finał. A właśnie linia obrona była na tym turnieju wizytówką drużyny Hoalida Regraguiego. W meczach z Chorwacją, Belgią, Hiszpanią i Portugalią Yassine Bounou, golkiper Lwów Atlasu, zachowywał czyste konto. Skapitulował tylko z Kanadą, po samobójczym strzale wspomnianego już Aguerda. Popularny Bono gola nie wpuścił nawet po strzałach Hiszpanów z rzutów karnych!

Kto wie, czy dzisiejsza rywalizacja nie rozstrzygnie też o tytule najlepszego bramkarza mistrzostw. Wśród największych faworytów wymienia się właśnie Bono i Dominika Livakovicia, golkipera Chorwatów. Obaj w świetnym stylu bronili karne, obaj popisywali się bardzo dobrymi interwencjami z gry. Wydaje się, że obaj mają większe szanse na to prestiżowe wyróżnienie niż Emiliano Martinez czy Hugo Lloris.

Czy w sobotę zobaczymy ostatni akord pięknej reprezentacyjnej kariery Luki Modricia? 37-latek poprowadził Chorwację do srebra cztery lata temu, a teraz może zawiesić na szyi swój drugi krążek mundialu. W przypadku tak małej nacji, jaką są Chorwaci, nikt raczej nie powinien wyrzucać piłkarzowi Realowi braku złota. A może wciąż znakomity Luka postanowi zagrać jeszcze za półtora roku na Euro w Niemczech? Być może dowiemy się tego właśnie dziś.

Początek batalii o brąz katarskiego mundialu w sobotę o 16:00.

Related Articles