Jeśli jutrzejszy finał będzie miał tyle boiskowych wydarzeń, co dzisiejszy mecz o trzecie miejsce, to można być spokojnym. Chorwacja pokonała Maroko 2:1 i zgarnęła brązowy medal. Dla “Vatrenich” to drugi z rzędu medal, po srebrze sprzed czterech lat w Rosji.
Stałe fragmenty napędziły spotkanie
Mecz rozpoczął się od dwóch szybkich ciosów po stałych fragmentach gry. Pierwszy wyprowadzili Chorwaci, swoim pomysłowym rzutem wolnym. Do bramki Weghorsta z meczu Holandia – Argentyna trochę zabrakło, ale było na co popatrzeć. Lovro Majer miękką podcinką dograł do Ivana Persicia, który zgrał idealnie na głowę Josko Gvardiola, a stoper RB Lipska pokonał Bono. Prowadzenie miało pozwolić na łatwiejszą grę Chorwatom. Jednak nacieszyli się z niego przez… dwie minuty. Tym razem rzut wolny dla Maroka. Znowu w roli głównej… Majer, który odbił głową dośrodkowanie i “idealnie” obsłużył Achrafa Dariego, a ten z bliska doprowadził do wyrównania.
Spotkanie mogło się podobać. Tempo wysokie, jedni i drudzy nie kalkulowali, tylko chcieli atakować. Chorwaci mieli swoje szansę po uderzeniach Perisicia czy Luki Modricia. Jednak Marokańczycy nie pozostawali bierni. Z każdą minutą także starali się zagrozić bramce Dominika Livakovicia. Dwukrotnie bliski szczęścia był Youssef En-Nesyri. Najpierw po dwójkowej akcji Achrafa Hakimiego i Hakima Ziyecha, ten pierwszy dośrodkowywał, ale napastnik Sevilli dostał piłkę za plecy. Potem En-Nesyri wygrał pozycje z Perisiciem, ale jego strzał głową minął bramkę Chorwatów.
Gol do szatni
Gdy wydawało się, że do szatni oba zespoły zejdą z remisem 1:1, Chorwaci znowu strzelili pięknego gola. Najpierw zmarnowali szybki atak. Jednak po chwili odebrali piłkę pod polem karnym rywala i Mislav Orsić popisał się niesamowitym strzałem z lewej strony pola karnego, nie dając szansy golkiperowi Maroka.
Chorwaci chcieli dobić rywala
Drugą połowę znowu lepiej rozpoczęli Chorwaci. Ponownie Orsić, ale tym razem rykoszet zabrał mu bramkę na 3:1. Kilka minut później mocne dogranie Majera przeciął Marko Livaja, ale nie trafił do bramki Marokańczyków. Z czasem jednak spotkanie przesunęło się na połowę Chorwatów. To był efekt coraz większych nacisków drużyny z północy Maroka. Trudno jednak mówić o dużej liczbie szans bramkowych drużyny z Afryki.
Z czasem jednak Marokańczycy mieli coraz większe kłopoty… kadrowe. W 64. minucie boisko musiał opuścić strzelec gola – Dari. Wszystko przez kontuzje. Dwie minuty później musiał zejść drugi ze stoperów – El Yamiq. Wówczas miejsce na środku defensywy musiał zająć Sofyan Amrabat.
To mógł być kluczowy moment
Na około kwadrans przed końcem było niezwykle gorąco na boisku. Najpierw katarski sędzia Al Jassim nie podyktował rzutu karnego dla Chorwacji. Amrabat kopnął w nogi wychodzącego na czystą pozycje Gvardiola, ale… arbiter tego nie zauważył. Warto dodać, że w tej sytuacji nie było nawet interwencji VAR-u, chociaż w powtórkach było widać, jak na dłoni, ze Chorwacja poiwnna dostać jedenastkę.
Po chwili En-Nesyri miał idealną sytuacje w drugim polu karnym, ale z całej siły strzelił w Livakovicia. Kilkanaście sekund później kolejna kontrowersja. Tym razem Petković ciałem zaatakował Hakimiego, ale i w tej sytuacji nie było interwencji ani sędziego, ani systemu VAR. Wydaje się jednak, że w tym przypadku nie było mowy o przewinieniu. Niestety, to wszystko napędziło nerwową atmosferę na boisku i coraz więcej nieczystej gry z obu stron.
W 87. minucie Mateo Kovacić powinien zamkąć spotkanie, ale w świetnej sytuacji przestrzelił, dając jeszcze nadzieję rywalowi. To mogło się zemścić w ostatnich sekundach. Wówczas En-Nesyri dostał piłkę na wagę dogrywki, ale jego uderzenie głową poleciało tuż nad poprzeczką. Kilkadziesiąt sekund później sędzia zakończył spotkanie, co oznaczało brąz dla Chorwatów.
TOP – Josko Gvardiol. Taki mecz mu się należało po całym dobrym turnieju. Zwłaszcza po półfinale, gdy po prostu nie poradził sobie w niektórych sytuacjach. Mimo wszystko defensor Lipska pokazał, że należy do najbardziej perspektywicznych stoperów na świecie. Jeśli znajdzie się w jedenastce turnieju, nikogo to nie zdziwi. Do tej pory potencjalny kupiec musiał wysupłać za niego kilkadziesiąt milionów euro, a teraz cena jeszcze mogła skoczyć!
FLOP – Youssef En-Nesyri. Na tym turnieju dał sporo radości swojej reprezentacji, ale w sobotni wieczór po prostu zawiódł pod względem skuteczności. Zwłaszcza dwie sytuacje z drugiej połowy powinny skończyć się golem. Wcześniej też był blisko, ale to nie wystarczyło. Przy tylu okazjach jedna bramka była obowiązkiem, którego nie dopełnił.