Skip to main content

Rok temu Raków Częstochowa nie miał łatwiej przeprawy w drodze do ostatniej rundy kwalifikacji. Wtedy jednak pokonał Rubin Kazań, ale poległ z belgijskim Gentem. Teraz ograł Astanę, Spartak Tranawa, a na koniec czas na Slavię Praga. Stopień trudności podobny, ale częstochowianie to obecnie znacznie mocniejsza firma.

Nie ma wątpliwości, że Slavia Praga na drodze to znak, że ekipa Marka Papszuna przestaje być faworytem. Slavia jest lepsza piłkarsko, mocniejsza finansowo, a także ma znacznie większe doświadczenie pucharowe z ostatnich lat. To wszystko zdecydowanie po stronie Czechów. Jednak częstochowianie pokazują, że lubią grać z pozycji underdoga. Może i tym razem to okaże się błogosławieństwem dla wicemistrza Polski.

Ostatni mecz w Częstochowie
Umówmy się, wypełnić obiekt przy Limanowskiego w Częstochowie to żadna sztuka. W końcu kameralny stadion mieści ledwie 4200 widzów. Już przedwczoraj Raków informował, że wszystkie bilety zostały wyprzedane. Teraz zdesperowani kibice mogą próbować szczęścia, gdy karnetowicze nie zdecydują się na swoje miejsca, a także gdy rezerwacje wrócą do sprzedaży. Z pewnością wypełniony obiekt może ponieść, bez względu na to o ilu kibiców chodzi.

Warto dodać, że to będzie ostatni mecz pod Jasną Górą w tegorocznych pucharach. Czy Raków odpadnie, czy awansuje, już w Częstochowie meczów nie będzie. W przypadku awansu będzie trzeba szukać nowego obiektu. Nim prawdopodobnie będzie Bielsko-Biała, gdzie częstochowianie rok temu grali swoje spotkania eliminacyjne.

Młode gwiazdy nieobecne
Raków przystąpi do tego dwumeczu osłabiony brakiem dwóch młodych, ale kluczowych graczy. W bramce nadal nie zobaczymy Vladana Kovacevicia. Kontuzja wykluczyła go już na dłuższy czas. Jego miejsce zajmuje w ostatnich tygodniach wychowanek Kacper Trelowski. Może nie jest to poziom Serba urodzonego w Bośni, ale swoje robi. Zachował chociażby dwukrotnie czyste konto w meczach ze Spartakiem.

Gorzej wygląda sytuacja w środku pola. Ben Lederman także ma zmienników, ale wydaje się, że jednak różnica pomiędzy młodzieżowym reprezentantem Polski a innymi występującymi tam piłkarzami jest znacząca. W tym momencie był pewniakiem do wyjściowego składu i jego strata z pewnością jest i będzie odczuwalna w najbliższych tygodniach.

Duże rotacje u progu sezonu
Marek Papszun ewidentnie mocno stawia na europejskie puchary. Widać to po składzie zespołu w ostatnich meczach ligowych. Sporo rezerwowych grało w Zabrzu, sporo rezerwowych grało przeciwko Jagiellonii Białystok. Paradoks polega na tym, że w drugim meczu było długo było dobrze. “Medaliki” straciły jednak dwubramkowe prowadzenie i skończyło się tylko remisem 2:2. Na plus z pewnością ligowy debiut Bartosza Nowaka, który okrasił golem. To może być zresztą za niedługo przyjemny ból głowy dla trenera Papszuna. Do niedawna duet Ivi Lopez i Mateusz Wdowiak był podstawowymi “10”. Teraz coraz częściej szansę dostaje Władysław Koczergin, a dochodzi Nowak w odwodzie. To naprawdę mocno poszerza spektrum działania zespołowi. Wydaje się, że tam poza Hiszpanem może być najciekawsza rywalizacja. Zwłaszcza, że pozostałe pozycje raczej obsadzone.

W ataku można spodziewać się Gutkovskisa, a na wahadłach – albo skrzydłach, jak mówi w swojej nomenklaturze Marek Papszun – Kun oraz Tudor. W tyłach tercet Rundić, Arsenić i Svarnas. Najwęższa formacja to środek pola. Tutaj powinni zagrać Walerian Gwilia oraz Giannis Papanikolau. Jest jeszcze Szymon Czyż czy pozyskany świeżo Gustav Berggren, ale ten drugi póki co zaliczył 45 minut w Zabrzu, a trzykrotnie lądował na trybunach.

Trudny przeciwnik, ale do pokonania
Pokazała to rok temu Legia Warszawa w czwartej rundzie eliminacji do Ligi Europy. Wtedy wydawało się, że Slavia jest jeszcze mocniejsza. Legia jednak dobrym sposobem potrafiła ograć Czechów. Niestety to nadal zdecydowanie zespół o wyższym potencjale i możliwościach. Chociażby finansowych czy sprzedażowych. Tylko tego lata zarobili na transferach 16 milionów euro! Najwięcej na Alexandrze Bahu, który trafił do Benfiki za 8 milionów, kolejne cztery wpadły za Petera Muse do Boavisty. Zresztą to nie pojedynczy przypadek. W poprzednich latach zarabiali grubo ponad 20 milionów euro! Najlepiej wyglądało to latem 2020 roku, gdy zgłosił się West Ham. Najpierw wyłożył 16 milionów na Tomasa Soucka, a potem dorzucił 6 za Vladimira Coufala! W przypadku tego pierwszego to była opłata za wykup po półrocznym wypożyczeniu.

Warto jednak zauważyć, że prażanie zakończyli trzyletni okres panowania w czeskiej lidze. Wygrywali mistrzostwa seryjnie, ale Viktoria Pilzno powróciła na tron, wygrywając tytuł pierwszy raz od 2018 roku. Co ciekawe, gdyby obowiązywał tylko sezon zasadniczy i rozgrywki kończyłyby się po 30. kolejkach (liga liczy tam 16 klubów), wówczas to Slavia wygrałaby jednym punktem: 73 do 72 nad Viktorią. Jednak w grupie mistrzowskiej doszło do deklasacji. Ekipa z Pilzna zgarnęła 13 na 15 możliwych punktów, a w tym czasie Slavia zdobyła… 5pkt. Pokonali jedynie Slovacko, zremisowali z Viktorią i Banikiem oraz przegrali z Hradec Kralove i derby ze Spartą. Zresztą ekipa Hradeca ich prześladuje, gdyż pokonali prażan 1:0 na inauguracje nowego sezonu.

To była dotychczas jedyna porażka w nowych rozgrywkach. W lidze ograli potem Fastav Zlin 4:1 i Jablonec 3:2. W pucharach podobnie, jak Raków pokonali dwóch przeciwników. Najpierw gibraltarski St. Josephs, wygrywając dwumecz 11:0. Potem pokonali Panathinaikos – 2:0 u siebie i 1:1 w Atenach.

Początek meczu Raków Częstochowa – Slavia Praga o godzinie 18:00.

Related Articles