Bayern Monachium kontaktuje się z kolejnymi menedżerami, a ci… wybierają po prostu inne oferty albo nie są zainteresowani pracą. Na liście głębokich rezerwowych znajduje się nawet Erik ten Hag. Holender raczej nie zachwyca pracą w Manchesterze United, który dopuszcza rywali do ogromu szans podbramkowych.
Julian Nagelsmann? Mógłby wrócić, bo odpowiedzialnych za jego zwolnienie ludzi w klubie już nie ma – ani Olivera Kahna, ani Hasana Salihamidzicia. Do dziś nie wiadomo dlaczego go pogonili. Gdyby dyrektor sportowy Max Eberl mógł cofnąć decyzję poprzedników, to na pewno by to zrobił. Nagelsmann dopiero co ośmieszył PSG w 1/8 Ligi Mistrzów aż tu nagle… dostał wypowiedzenie. Dlaczego? To w sumie dziwne, bo najpierw w Monachium był wymarzonym kandydatem, robili pod niego podchody, a później pozwalali budować kadrę według uznania. Potem przez jakiś kaprys lekką ręką się go pozbyli. Thomas Tuchel w tym czasie miał już mieszkanie w Monachium. Nic nie zwiastowało takiego trzęsienia ziemi. Nagelsmann był na nartach w Zillertal i ładował baterie na ćwierćfinał Champions League z Manchesterem City. Dyrektorzy po prostu… chcieli Thomasa Tuchela, pokrętnie się tłumaczyli i przestraszyli tego, że ktoś im go podbierze od nowego sezonu. Był on bez pracy po zwolnieniu z Chelsea.
Skończyło się to bardzo nieelegancko, ponieważ Nagelsmann dowiedział się o zwolnieniu z mediów, a nie bezpośrednio od klubu. Bayern zrobił sobie na świecie bardzo negatywny PR klubu, który działa z gorącą głową i kłóci się wewnątrz. Mimo tego, że Hasan Salihamidzić już nie jest tu zatrudniony, to i tak stary smród ciągnie się dalej za “Bawarczykami”. Odmawiają im kolejni szkoleniowcy, którzy wolą spokojniejsze stanowiska. Julian Nagelsmann chciał mieć zapewnioną i spokojną przyszłość, żeby jego sytuacja kontraktowa wyjaśniła się przed EURO. Dostał propozycję od federacji i postanowił kontynuować przygodę z niemiecką kadrą do 2026 roku. Xabi Alonso? Wymarzony kandydat wszystkich największych klubów, lecz zostaje jeszcze na kolejny sezon w Leverkusen. Ralf Rangnick? Bayern się z nim kontaktował, ale ten woli pracę w Austrii, gdzie wykręca świetne wyniki i ma potencjał na zostanie czarnym koniem EURO.
Julen Lopetegui? Właśnie wylądował w West Hamie, gdzie zastąpi Davida Moyesa. Joachim Loew? To także nie jego bajka. Po 15 latach bycia selekcjonerem nie chce podejmować się zupełnie innej specyfiki pracy w klubie. Zinedine Zidane? Na pytanie dziennikarza o takie plotki powiedział, że zamierza po prostu obejrzeć półfinał Bayernu z Realem i dodał, że oczywiście ma nadzieję na awans “Królewskich”. Poza tym najbardziej logicznym byłoby wyczekiwanie “Zizou” na objęcie roli selekcjonera reprezentacji Francji. Wielokrotnie był łączony z różną klubową robotą, ale nigdy nie zdecydował się na inną firmę niż Real Madryt, który prowadził na własnych zasadach w sezonach 2015/16 (dokończył go po zwolnieniu Rafy Beniteza), 2016/17, 2017/18, a później wrócił na białym koniu w marcu 2019 roku i wywalczył mistrzostwo.
No to może trener młodego pokolenia Sebastian Hoeness? Otóż na plotki pojawiające się w marcu zareagował… przedłużeniem umowy ze Stuttgartem do 2027 roku, gdzie czeka go wspaniała przygoda w Champions League. Poza tym na pytanie o Bayern odpowiedział, że na pewno będzie trenerem Stuttgartu w nadchodzącym roku. Tak więc “Bawarczycy” mają spory problem. Niby to tak wielki i utytułowany klub, ale na ten moment nikt nie chce podjąć się rzekomo wymarzonej roboty. Szkoleniowcy wolą swoje dotychczasowe stanowiska. Bayern cały czas cierpi za decyzję podjętą przez duet Kahn&Salihamidzić. Jeszcze bardziej bolesne jest to, że trenera podebrała im własna federacja. Dyrektor reprezentacji Niemiec Rudi Voeller utarł nosa klubowi, za którym nigdy w karierze nie przepadał i nigdy tam nie zagrał. Bardziej kojarzony był z Bayerem Leverkusen, gdzie występował jako piłkarz, był trenerem tymczasowym, a później dowodził jako dyrektor sportowy oraz główny zarządca.
No to może Hansi Flick? W końcu on także miał na pieńku z Hasanem Salihamidziciem i postanowił odejść. Podczas specjalnych podziękowań, gdy informował, że rezygnuje, podziękował wielu osobom, ale nie Bośniakowi. Bayern miał zatem dwóch doskonałych szkoleniowców, których pozbył się wcale nie ze względów sportowych, bo te przecież były zadowalające. Flick był poza tym napalony bardziej na pracę w Barcelonie, a media donosiły, że uczy się języka hiszpańskiego. Dziś wiemy, że Xavi zostaje, dlatego tamta opcja mu odpada. Czy zechce jeszcze raz spróbować w klubie, w którym zdobył Ligę Mistrzów, 6/6 możliwych trofeów w jednym sezonie, a przy tym jego zespół grał momentami olśniewający i hiperofensywny futbol? W Monachium do dziś wzdycha się do ekipy z 2019/20, która rozjeżdżała rywali, w tym Barcelonę 8:2. Komentujący bieżące wydarzenia w futbolu Lotthar Matthaus to właśnie we Flicku widzi opcję na sezon 2024/25.