Skip to main content

Bayer Leverkusen może już zagrać z Borussią Dortmund i z resztą rywali “sparingowo”. Do tej pory był tym, który zawsze poślizgnął się na skórce od banana tuż przed chatką. Stąd przylgnął do nich przydomek “Neverkusen” bądź “Viserkusen”. Oto opowieść o tym, co właśnie zdezaktualizował Xabi Alonso.

Zespół, który miał na koncie zaledwie dwa skromne puchary w historii – Puchar UEFA 1987/88 oraz Puchar Niemiec 1992/93 – nagle otrzymał szansę wygrania aż trzech i to w tak krótkim czasie. Historia się powtarza, bo identycznie było w 2002 roku. Tylko sam Xabi Alonso wie, ile się nasłuchał i naczytał o przeklętym 2002, który Leverkusen zamienił w “Neverkusen”. Zadaniem Hiszpana było to wszystko odczarować, skoro w Niemczech szydzono: “Nie ma szans, oni i tak się wywrócą, w końcu to Neverkusen”. Trzy porażki z 2002 roku odczarował sezonem, w którym Bayer wywalczył mistrzostwo Niemiec do tej pory pozostając niepokonanym. Gra w tej chwili po prostu o to, by zakończyć ten jakże spektakularny sezon bez porażki. Seria wynosi już 44 mecze.

Wszystko zaczęło się od 2000 roku i mistrzostwa straconego w dramatycznych okolicznościach. W meczu z beniaminkiem, który grał już tylko “sparing”, ponieważ zagwarantował sobie utrzymanie, presja spętała nogi gwiazdom Bayeru Leverkusen. Fani “Aptekarzy” wybrali się specjalnie do małego miasteczka na przedmieściach Monachium i to stanowiło dla nich jeszcze dodatkowy cios w serce. Dlaczego? Bo stracili mistrza na rzecz… Bayernu, a przecież w okolicach roiło się od fanów bawarskiej ekipy. Chcieli utrzeć im nosa i świętować na ich “dzielni”, a musieli patrzeć potem na ich celebrację. Co musiał zrobić Bayer? Wydawało się, że banalną rzecz. Zdobyć punkt w spotkaniu z Unterhaching, które i tak cieszyło się z tego, że ma już zagwarantowane utrzymanie. Najśmieszniejsze, że miejscowi fani też przyszli z zaciekawieniem, by oglądać świętowanie Bayeru, a stali się świadkami sensacji ich malutkiego klubu. “Aptekarze” z Adamem Matyskiem w bramce przegrali 0:2. Bayern wygrał i zdobył mistrzostwo tylko różnicą bramek. To musiało boleć…

Skąd wzięła się ta klątwa? Nie tylko przez Unterchacing, ale przede wszystkim sezon 2001/02. Bayer spisywał się rewelacyjnie. Jeszcze pod koniec kwietnia był w grze o trzy trofea – mistrzostwo, Puchar Niemiec i Ligę Mistrzów. To tamten czas pozostawał najbardziej przeklętym okresem w historii, dlatego że w krótkim czasie aż trzy razy musieli patrzeć na świętowanie innych. Najgorszy wydaje się przegrany ligowy tytuł. Kiedy w 24. kolejce Bayer Leverkusen z pozycji wicelidera zmiażdżył będącą liderem Borussię Dortmund, to wszyscy już koronowali nowego mistrza. Wynik 4:0 był pokazem siły. Mimo że Jan Koller otrzymał czerwoną kartkę w 53. minucie, to i tak do tego momentu “Aptekarze” prowadzili już 2:0. Potem tylko dobili będących na łopatkach rywali i zakotwiczyli na miejscu lidera Bundesligi.

Co musiał zrobić Bayer? Utrzymać pięciopunktową przewagę nad Dortmundem na trzy kolejki przed końcem. W składzie takie gwiazdy: Michael Ballack, Oliver Neuville, Dimitar Berbatow, Bernd Schneider, Lucio, Ze Roberto, Hans-Jorg Butt, Yildiray Basturk… taka “paka” miała szansę zostać legendarnymi zwycięzcami, a została… legendarnymi przegranymi. Bayer przegrał z walczącym o awans do Pucharu UEFA Werderem, ale wciąż miał zapas. Potem jednak dał się pokonać 27 kwietnia bijącej się o utrzymanie Norymberdze… Na kolejkę przed końcem Dortmund odzyskał prowadzenie i już go nie wypuścił. Wciąż można było zgarnąć dwa puchary w tym oczywiście Ligę Mistrzów, w której zespół Klausa Toppmoellera szedł jak burza. 11 maja przegrał jednak Puchar Niemiec z Schalke (2:4), prowadząc w meczu 1:0, a 15 maja przegrał finał Champions League z Realem Madryt (1:2) po fantastycznym woleju Zinedine’a Zidane’a. W Leverkusen zostali z niczym. Co najwyżej ze łzami po kolejnych przegranych pucharach.

Schneider, Ramelow i Neuville zresztą przegrali w 2002 jeszcze inny finał – mundialu. Ballack nie mógł zagrać, ponieważ pauzował za kartkę z półfinału. Kiedy ją otrzymał, to momentalnie pojawiły się na jego twarzy łzy. “Micha” został zresztą potem symbolem przegranych finałów, po których wiele razy w swoim życiu odbierał srebrny medal – jeszcze finał Ligi Mistrzów w barwach Chelsea oraz EURO 2008. Łatka ta została mu przypięta trochę na wyrost, ponieważ całkiem dużo też w swojej karierze wygrał – trzy razy był mistrzem Niemiec i raz mistrzem Anglii. Aż cztery przegrane finały dużo większego kalibru wryły się jednak w pamięć kibiców futbolu dużo bardziej niż choćby ligowe sukcesy w Bayernie Monachium, czy mistrzostwo za Carlo Ancelottiego w Chelsea w sezonie 2009/10. Ballack jako najlepszy strzelec był także symbolem wspomnianego “Neverkusen”.

Tą całą opowieść Xabi Alonso schował do kieszeni i się nią nie przejmował. Wielu kibiców pamięta te wszystkie porażki sprzed 20 lat. Ci sami fani, zapewne w większości już z dzieciakami, mogli wbiec na murawę BayArena, wypiąć się na klątwę i świętować historyczny sukces. Wciąż pozostało kilka kolejek, ale teraz już matematycznie nie da się tego zepsuć.

Related Articles