W Polsce sportowym tematem dnia jest odejście Marka Papszuna z Rakowa Częstochowa. Dokończy obecny sezon i na 99% zdobędzie mistrzostwo, ale w kolejnym nie będzie już trenerem częstochowian. Nie poprowadzi ich więc w europejskich pucharach. To sensacyjna informacja. Papszun chce prawdopodobnie odpocząć od pracy.
Dopiero co minęło siedem lat Papszuna w Rakowie i więcej nie będzie. Informacja owiana była nutką tajemnicy, spadła jak grom z jasnego nieba. Najpierw była mowa o specjalnej konferencji prasowej, ale nikt się tym specjalnie nie przejmował. Jeśli czegoś się spodziewano, to oczywiste wydawało się przedłużenie umowy, wygasającej po tym sezonie. Ale… czasami szkoleniowiec Rakowa mówił też o innych kwestiach, nie wykluczał tego, że odejdzie wcześniej na emeryturę, by poświęcać więcej czasu rodzinie. W “Piłce Nożnej” kilka miesięcy temu opowiedział o tym samym, podkreślając, że właśnie przez coś takiego rozpadł się jego pierwszy związek, a on chce być bardziej dostępny dla żony, córki i nie powtarzać błędów z przeszłości. Kto potrafił łączyć kropki, ten nie do końca musiał wierzyć, że przedłużenie umowy jest takie oczywiste, skoro tyle się z tym schodziło. Jako argument, kusząca była jednak perspektywa Ligi Mistrzów…
Myślisz – Raków Częstochowa, to myślisz też – Marek Papszun. To trener nierozerwalnie związany z tym klubem, wprowadził go na salony Ekstraklasy, rozpoczynając marsz aż od drugiej ligi. W ostatnich latach sięgał po Puchary Polski i Superpuchary Polski, a zwieńczy wszystko prawdopodobnie mistrzostwem. Pozostało sześć kolejek i finał Pucharu Polski. Jest więc szansa na podwójną koronę. Częstochowianie mają osiem punktów przewagi nad Legią Warszawa i trudno przypuszczać, by wypuścili taką okazję z rąk. Informacja o odejściu Papszuna całkowicie “zastrzeliła” właściciela, który przyznał, że oferował mu umowę na rok i używał wszystkich argumentów, jakich tylko mógł, ale trener był nieugięty w swojej decyzji. Zaznaczył jednocześnie, że klub ma już przygotowanego następcę i dogadane indywidualne warunki umowy z nowym szkoleniowcem. Kto nim jest? Tego nie wiadomo. Spekulacje dotyczyły Dawida Szulczka, ale zdementował je właściciel Warty Poznań.
Papszun to człowiek z Warszawy, dlatego w przeszłości automatycznie łączono go z posadą w Legii. Wspomniał o tym sam Dariusz Mioduski, który tym sposobem podpompował temat medialnie, a to się trenerowi Rakowa nie spodobało. Może i udałoby się wyciągnąć Papszuna, choć oba kluby były wtedy w innych położeniach – Raków bił się o mistrza, a Legia o… utrzymanie, zajmując przez trzy miesiące pozycję w strefie spadkowej, a po jednej z kolejek nawet zamykając tabelę. Wtedy też Papszunowi nie spodobało się zatrudnienie na stanowisku dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego, a w “Kanale Sportowym” krytykował brak słowności, mówiąc: – Jeżeli się na coś umawiamy, ustalamy, a potem jest inaczej, to dla mnie nie ma tematu. Zespół w lidze utrzymał wtedy Aleksandar Vuković, który zastąpił nie bezpośrednio Michniewicza, ale notującego żenujące wyniki Marka Gołębiewskiego. Papszun przedłużył umowę z Rakowem do 2023 roku i zamknął temat.
Co z przyszłością trenera? Nie wykonał tego ruchu, mając na biurku jakiś fantastyczny kontrakt zagraniczny. Zupełnie nie o to w tym wszystkim chodzi. Decyzja jest związana bardziej z życiem prywatnym niż zawodowym. Trochę ponad rok temu, dokładnie w styczniu 2022 roku, mówił, że jeszcze trzy lata i emeryturka. No to stało się to nawet szybciej, chociaż trudno przypuszczać, żeby Papszun dał sobie całkowicie spokój. Piłkarze dowiedzieli się o wszystkim chwilę przed konferencją. Najbardziej prawdopodobna wydaje się przerwa, naładowanie bateryjek i ruszenie po być może wówczas – ostatnią trenerską przygodę w życiu. Papszun jest młody, nie ma nawet 50 lat, ale w taki sposób wyciska maksa z zawodników i tak ich eksploatuje, że pewnie sam poczuł się po tych siedmiu latach wyczerpany. Pozostaje jedna ważna kwestia. Wątpliwe, by w jakimkolwiek innym zespole miał taką pozycję i żelazną rękę do prowadzenia klubu. W Częstochowie był alfą i omegą.