Skip to main content

Dawno już nie było takiej sytuacji, w której półfinał to pierwsza runda europejskiego pucharu, w której nie zobaczymy polskiej drużyny. Po odpadnięciu Lecha Poznań w 1/4 finału, tak się właśnie dzieje w Lidze Konferencji. Czas na pierwsze spotkania 1/2 finału!

Fiorentina – Basel
Przed chwilą Fiorentina wyeliminowała, choć z dużymi kłopotami – zwłaszcza w rewanżu – Lecha Poznań. Teraz spotka się z Basel, z którym przecież kilka lat temu była w fazie grupowej Ligi Europy, gdzie był także Kolejorz oraz portugalskie Belenenses. Dzisiaj mówi się, że Viola to główny faworyt do triumfu w tych rozgrywkach. Gdyby tak się stało, wówczas udałoby się zgarnąć drugi włoski skal w drugiej edycji najmłodszych europejskich rozgrywek. Warto jednak dodać, że Fiorentina to obok Interu jedyna włoska ekipa, która ma szansę na podwójną koronę. Ten duet za dwa tygodnie spotka się w finale Coppa Italia, ale dla jednych i drugich przecież pozostała możliwość tytułów w Europie. Inter walczy w Lidze Mistrzów, ale LKE dla Fiorentiny to tak samo cenne trofeum do zdobycia. Tym bardziej że to jedna ze wspomnianych dwóch furtek w kierunku Ligi Europy w kolejnym sezonie. W lidze przecież są dopiero na ósmym miejscu, ze stratą 12 punktów do poprzedzającej Romy. Sytuacja w tabeli wygląda kuriozalnie, bowiem tyle samo punktów mają: Udinese, Bologna, Torino oraz Monza, a dwa oczka niżej jest Sassuolo. Krótko mówiąc w najbliższy weekend mogą zjechać nawet na 13. pozycje!

Przed rewanżem z Lechem na Artemio Franchi Fiorentina miała serię 14 meczów bez porażki, licząc wszystkie rozgrywki. Od tamtej pory przegrała trzykrotnie, a w kolejnych trzech spotkaniach zanotowali tylko jedno zwycięstwo – 5:0 nad Sampdorią. W miniony weekend ekipa Vincenzo Italiano przegrała w Neapolu ze świeżo koronowanym mistrzem Włoch. Część ekspertów nieco się śmiała z Fiorentiny, że polegli ze skacowanym po kilku dniach świętowania Napoli. Z drugiej strony sytuacja w tabeli taka, że dla ekipy z Toskanii liczą się tylko puchary i nadchodzące trzy, a być może cztery mecze do końca sezonu.

Basel to już nie jest ta sama ekipa na krajowym podwórku, co kilka lat temu. Przecież kilka lat temu nikt sobie nie wyobrażał takiej sytuacji, jak dzisiaj czyli piątego miejsca na kilka kolejek do końca. W tym momencie w teorii są poza strefą pucharową, ale finał krajowego pucharu: Young Boys – Lugano “rozszerzy” strefę pucharową o dodatkowe miejsce. Jednak Basel ma tylko dwa oczka przewagi nad szóstym Grasshoppers Zurich, z którym zmierzy się w… ostatniej kolejce.
Można powiedzieć, że europejskie puchary rządzą się swoimi prawami, bowiem tutaj Szwajcarzy przeszli już trzech rywali wiosną. W żadnym wypadku nie było jednak lekko. Na początek ograny Trabzonspor, z którym odrobili straty z pierwszego meczu, chociaż mieli szczęście w postaci niewykorzystanego karnego przez Turków w rewanżu. Później rzutem na taśmę – w 93. minucie – zapewnili sobie dogrywkę ze Slovanem Bratysława, która przerodziła się w rzuty karne. Zwycięskie karne! Dodatkowy czas był tkaże potrzebny w dwumeczu z Niceą, wyeliminowaną nad Lazurowym Wybrzeżem.

Póki co zdecydowanym liderem wiosennego grania Basel w Lidze Konferencji jest Zeki Amdouni. 22-letni reprezentant Szwajcarii strzelił już 5 goli wiosną i wydatnie przyczynił się do obecnego stanu rzeczy, czyli powtórki najlepszego europejskiego startu Bazylei sprzed dziesięciu lat. Wtedy jednak w półfinale Ligi Europy lepsza okazała się Chelsea, która później okazała się triumfatorem w Amsterdamie.

West Ham – Alkmaar
Najmniej medialnym zespołem półfinałów europejskich pucharów jest być może AZ Alkmaar. Ale Holendrzy jako jedyni pozostali na placu boju spośród ekip Eredivisie. Jako jedyni także mają szansę na specyficzną podwójną koronę. Żadnej drużynie nie udało się w jednym sezonie wygrać europejskiego pucharu seniorsko oraz w młodzieżowym wydaniu. Alkmaar już zgarnął ten drugi tytuł. Z super szkoleniem w Holandii kojarzy się głównie Ajax Amsterdaam, jednak AZ od wielu lat rozwija swoją akademię, dzięki czemu regularnie zgarnia spore kwoty za swoich wychowanków. Jednocześnie może pochwalić się dużą liczbą wychowanków w pierwszym zespole, co także robi wrażenie. Kilka tygodni temu w Genewie zgarnęli pierwszy raz w historii zwycięstwo w UEFA Youth League. W finale pokonali Hajduka Split 5:0. Co ciekawe po drodze ograli m.in. Barcelonę 3:0 czy Real Madryt 4:0! To chyba najlepiej oddaje siłę szkolenia w tym holenderskim klubie.

Wiosną w Lidze Konferencji mieli tylko dwóch przeciwników. To wszysto za sprawą łatwo wygranej grupy. Trzeba jednak przyznać, że przeciwnicy pokroju Apollonu, Dnipro czy Vaduz to nie była zbyt wysoko zawieszona poprzeczka. Co innego faza pucharowa, w której dwukrotnie ograli Lazio! W poprzedniej rundzie musieli odrabiać straty z Anderlechtem, ale 2:0 w domu oraz lepiej wykonywane rzuty karne dały przepustkę w kierunku półfinału. Na tym oczywiście nie chcą się zatrzymywać, ale poprzeczka wędruje w górę, gdy naprzeciw wychodzi West Ham.

Anglicy weekendową wygraną nad Manchesterem United praktycznie zapewnili sobie utrzymanie w Premier League. Teraz będą mogli oddać się rywalizacji w Europie. W niej rozegrali już wiele meczów, bowiem rozpoczynali od ostatniej rundy kwalifikacji. Nie jest to tak imponująca liczba, jak Lecha Poznań, ale w tym momencie uzbierało się już dwanaście potyczek. Tyle samo, ile było w poprzedniej kampanii pucharowej. Dwanaście miesięcy temu, na tym etapie rozgrywek odpadli z Eintrachtem Frankfurt w w Lidze Europy. Niemcy ograli ich dwukrotnie, a chwilę później zgarnęli trofeum w Sewilli. Nie ma jednak wątpliwości, że ekipa Łukasza Fabiańskiego ma chrapkę na coś więcej, niż kończenie w półfinale. Celem oczywiście jest podróż do Pragi 7 czerwca na finałowe spotkanie i podniesienie trofeum w górę. To zresztą jedyna okazja na przepustkę w kierunku europejskich pucharów w kolejnym sezonie.

Przy okazji dobrych występów Młotów w kolejnym sezonie warto jednak przypomnieć, jak wyglądały takowe kilka lat wcześniej. Przypomnijmy sezony 2015/2016 oraz 2016/17, gdy pogromcą londyńczyków okazała się rumuńska… Astra Giurgiu. Mało komu znany klub z Rumunii dwukrotnie eliminował West Ham z Ligi Europy. Dzisiaj Młoty są blisko rywalizacji o trofeum, a Astra rywalizuje na… trzecim szczeblu w swoim kraju. Zresztą West Ham mógł doznać jeszcze większej kompromitacji w pierwszym przypadku. Zanim Młoty przegrały z Astrą, musiały ograć maltańską Birkirkarę. W teorii łatwizna, a w praktyce dopiero w rzutach karnych udało się pokonać outsidera!

Related Articles