Flaga Kraju Basków na finale Pucharu Króla? W ostatnich latach to dość powszechna sprawa i tak będzie teraz, mimo że… formalnie nie będzie tam baskijskiej drużyny. Osasuna Pamepluna do Nawarra, ale cel będą mieć ten sam – ograć wielkiego. Naprzeciw Los Rojillos staje Real Madryt. Miejsce: najmniej piłkarski obiekt w Hiszpanii, czyli sewilska La Cartuja.
Nie będzie czasu na świętowanie
Oczywistym faworytem finału jest Real Madryt. Jednak Los Blancos od początku zapowiedzieli, że żadnego drużynowego świętowania nie będzie. Na takowe mogą sobie pozwolić jedynie kibice w Madrycie, do czego przygotowało się miasto. W przypadku drużyny nie ma czasu, gdyż lada moment trzeba będzie ponownie wytężyć organizmy oraz głowy do kolejnego ważnego pojedynku. Już we wtorek 9 maja ekipa Carlo Ancelottiego rozegra pierwszy półfinałowy mecz Ligi Mistrzów z Manchesterem City. Terminarz nie ułatwia przygotowań, bowiem jasnym jest, że nie będzie taryfy ulgowej w weekend. Krótko mówiąc RFEF oraz LaLiga średnio popisali się ustawiając finał Pucharu Króla na kilka dni przed półfinałami Ligi Mistrzów oraz pozostałych europejskich pucharów, skoro jasnym było, że ktoś może mieć lada moment ważne spotkanie, w którym będzie reprezentować związek i ligę na arenie międzynarodowej.
Real zatem bez względu na wynik sobotniego finału, pozostaje w Sewilli na noc. Wszystko dlatego, że sztab chce w miarę normalnie przespanej nocy przez zespół. W miarę, bowiem mecz zakończy się dopiero o północy, co dokładając ceremonię, posiłek oraz inne kwestie oznacza, że piłkarze położą się spać najwcześniej o godzinie 2:00, a zapewne będzie to później. W niedzielę przed południem ekipa wróci do Madrytu i tam będzie mieć dwa i pół dnia na przygotowanie pod Manchester City.
Przepustka do Europy
Dla Osasuny to najważniejszy mecz sezonu. 10pkt przewagi nad strefą spadkową daje ogromny spokój. Oczywiście, że do europejskich pucharów Los Rojillos mogą dostać się jeszcze via liga, nawet w przypadku finałowej porażki. Z drugiej strony Osasuna jest o krok od pierwszego Pucharu Króla w historii(o tym niżej). Wygrana na La Cartuja oznaczać będzie nie tylko złote medale na szyjach, puchar w gablocie, ale także obecność w Europie. Liga Europy na El Sadar? Taka byłaby właśnie rzeczywistość jesienią tego roku. To już mocne argumenty pod kątem ściągnięcia lepszych zawodników i poprawy zespołu Jagoby Arrasate, albo… uzupełnienia braków. Po takiej pracy baskijskiego trenera na pewno znajdą się chętni na największe gwiazdy zespołu, zatem będzie trzeba jakoś łatać dziury.
Droga do finału
Trzeba przyznać, że tutaj znacznie dłuższą drogę do finału mieli podopieczni Arrasate. Rozpoczęli już od 1/64 finału, co oznacza, że rozegrali już siedem gier przy pięciu ekipy Ancelottiego. Jednak w minutach “przewaga” jest jeszcze większa. Fuentes i Arnedo to były jedyne spotkania, w których wystarczyło im 90 minut. Potem 2:1 po dogrywce z Gimnastikiem Tarragona, pokonanie Realu Betis po rzutach karnych. Tutaj warto się zatrzymać, bowiem Osasuna wyrównała na 1:1 w doliczonym czasie 90 minut, a potem dogoniła wynik w dogrywce na 2:2 i lepiej wykonywała na koniec jedenastki. Sevillę oraz Athletic Bilbao także ograli w dogrywkach. Zwłaszcza ciekawie wyglądało to w przypadku półfinałowego dwumeczu z Los Leones. W Pampelunie 1:0 dla Osy, a potem taki sam rezultat w Bilbao. Athletic cisnął niemiłosiernie, oddając ponad 20 strzałów na bramkę Sergio Herrery i wykonując 18 rzutów rożnych przy ani jednym (!) Osasuny. Jednak w 116. minucie pięknym strzałem popisał się Pablo Ibanez i awans do finału stał się faktem.
Real Madryt poza Cacereno w 1/16 finału, później miał już naprawdę wymagających przeciwników, z najwyższej półki. 3:2 nad Villarrealem musiało smakować wyjątkowo skoro po pierwszej połowie Królewscy przegrywali dwoma bramkami, a potem odwrócili losy spotkania. Nieco mniej spektakularnie odwrócili losy ćwierćfinału z Atletico. 0:1, 1:1, a w dogrywce dwa ciosy i wygrana 3:1. Jednak najlepiej to wyglądało w półfinałowym dwumeczu. Na Santiago Bernabeu porażka 0:1, mimo ogromnej przewagi nad Barceloną. Wydawało się, że rewanż będzie piekielnie trudny w odrabianiu strat. Ale i tutaj byli lepsi. Show Karima Benzemy i Viniciusa Juniora sprawiły, że Real wygrał 4:0 zapewniając sobie miejsce w finale.
Dziewięć lat oczekiwania
W 2014 roku po raz ostatni Real Madryt wygrał Puchar Króla i był to zaledwie drugi ich triumf w XXI wieku w tych rozgrywkach. Dwukrotnie – także w 2011 – pokonywali w finale Barcelonę. Triumf sprzed dziewięciu lat zapadł w pamięć przede wszystkim z powodu zwycięskiego gola Garetha Bale’a. Obiegnięcie Marca Bartry za linią boczną przeszło do historii, chociaż jak się potem okazało strzelec jedynego gola dla Blaugrany biegł wówczas z kontuzją.
Mimo sporego upływu lat, aż czterech piłkarzy ma szansę na powtórzenie ostatniego tytułu w tych rozgrywkach. Wówczas przecież w finale w podstawowym składzie wyszli Dani Carvajal, Luka Modrić oraz Karim Benzema, zaś Nacho był jednym z rezerwowych. Co ciekawe ówczesny triumf odbył się także z Osasuną w tle. Ekipa prowadzona wtedy przez Javiego Gracii została pokonana dwukrotnie po 2:0 w meczach 1/8 finału. Z tamtej ekipy Osasuny pamięta to jedynie Robert Torres.
Drugi finał w historii
Osasuna jeszcze nigdy nie zasmakowała triumfu w Copa del Rey. Dla Rojillos to będzie drugi finał, a od poprzedniej wizyty na tym etapie właśnie mija 18 lat. W 2005 roku także pojawiły się na ich drodze akcenty madryckie oraz sewilskie. Finał rozgrywany na Vicente Calderon w stolicy padł łupem Realu Betis 2:1 po dogrywce. Oczywistym jest, że z tamtej ekipy nikogo nie ma w zespole, bowiem to zbyt długi czas dzieli dwa takie wydarzenia. Z drugiej strony wśród zwycięzców wówczas biegał młody Joaquin, który połączył udanie finały z 2005 oraz 2022 roku i piękną klamrą spiął długą karierę, która rozpoczęła się i zakończyła w Betisie.
Kadrowo
Obaj trenerzy psychologicznie podeszli do sprawy przy tworzeniu kadry meczowej. Zarówno Jagoba Arrasate, jak i Carlo Ancelotti zabierają wszystkich swoich zawodników, bez względu na stan ich zdrowia. Po stronie Los Blancos zabraknie kontuzjowanego Ferlanda Mendy’ego, który pojedzie “tylko” wspierać swoich kolegów. Pod znakiem zapytania stoi występ Luki Modricia. Możliwe, że Chorwat dostanie dodatkowych kilka dni, by wyleczyć się w pełni na mecz z Manchesterem City.
Po stronie Osasuny kontuzjowani są Nacho Vidal, Darko Brasanac oraz Robert Torres, ale także pojechali z drużyną do Sewilli.
***
Początek meczu o godzinie 22:00.