Wojciech Szczęsny powiedział, że planem minimum było sześć punktów, więc trudno być zadowolonym z rezultatu marcowego zgrupowania. Fakty są jednak takie, że mimo całej mizerii, strat praktycznie nie ma w kontekście eliminacji do niemieckiego Euro 2024.
Po meczu w Pradze była stypa, ale poniedziałkowa wygrana nad Albanią nieco zagoiła rany. Trudno mówić o rehabilitacji kadry, ale w meczu z ekipą z Bałkanów celem był komplet punktów i nikt po piątkowym laniu nie nastawiał się na więcej. Zobaczyliśmy nudne spotkanie, w którym błysnął Karol Świderski i kilku innych zawodników, jednak trudno mówić, żebyśmy tryskali pozytywami po takim zgrupowaniu.
Kapitan obecny tylko ciałem
W środę mija rok od wygranego barażu ze Szwecją o awans na mundial do Kataru. Od tamtej pory statystyki Roberta Lewandowskiego w kadrze są bardzo słabe. Dwanaście meczów i zaledwie trzy gole. Trafił do siatki w przegranym meczu 1:6 z Belgią w ramach Ligi Narodów oraz trafił dwukrotnie na mundialu – z Arabią Saudyjską oraz Francją. Przy okazji zmarnował dwa rzuty karne, ale z tego drugiego uratował go sędzia. Generalnie trudno powiedzieć przez ostatni rok, że był liderem drużyny. Na boisku w wielu meczach nieobecny. Oczywiście taktyka Czesława Michniewicza nie była idealnia skrojona pod grę dla takiego napastnika. Z drugiej strony, jeśli od kogoś mamy wymagać, to właśnie od niego. Tymczasem oglądamy wymachiwanie rękami, pretensje do kolegów oraz… braki w komunikacji. Po mundialu nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Po aferze premiowej przemówił dopiero po… kilku miesiącach. Chyba nie do końca tak powinna wyglądać rola kapitana i idola milionów dzieci w Polsce i na świecie.
Od ściany do ściany
W naszej reprezentacji potrzeba było świeżej krwi, ale tylko do drugiej minuty meczu w Pradze. Wtedy rozpoczął się lament. Najpierw Kamil Glik i Grzegorz Krychowiak byli do wyrzucenia, a potem przecież na gwałt trzeba ich z powrotem przyjmować z otwartymi ramionami, bo brakuje “agresji oraz charakteru” w drużynie. Tak to wygląda, gdy chce się cokolwiek zmienić. Wszyscy chcieli szansy dla Michała Karbownika wobec posuchy na lewej stronie obrony. Po piątkowym meczu Karbownik się do niczego nie nadaje i nie ma co sobie gitary nim zawracać. Podobnie było z Karolem Linettym. Ten jednak drugą szansę otrzymał i… zagrał dobre zawody w Warszawie. W Polsce albo jest białe, albo czarne, nie ma stanów pośrednich. Albo ktoś jest dobry, albo beznadziejny i koniec kropka. Jakub Kiwior do niedawna przedstawiany jako nadzieja kadry. Teraz jednak już jest beznadziejny, bo nie gra w Arsenalu, a jak zagrał to popełnił błąd, a kolejny przydarzył się z Czechami. I tak odbijamy się od ściany do ściany.
Nieliczne pozytywy
W obu meczach nie zawiódł Wojciech Szczęsny. Oczywiście trzy gole w Pradze nie mogły go zadowolić, ale trudno mieć pretensje o tracone bramki. Z Albanią pomógł zachować czyste konto i generalnie potwierdził mundialową formę. Największy plus jednak trzeba postawić przy dwóch nazwiskach. Tradycyjnie swoje zrobił Karol Świderski. Jego dotychczasowa reprezentacyjna kariera robi ogromne wrażenie – 21 meczów i 9 goli, a to wszystko przez 983 minuty! Średnia na dobrym poziomie, a dodatkowo tylko jedno trafienie to spotkanie towarzyskie. Pozostałe to albo eliminacje, albo Liga Narodów. Oczywiście póki co nie strzela topowym ekipom, ale nie dostawał z nimi też zbyt wielu szans. W tym momencie jednak Fernando Santos powinien go zakwalifikować jako numer dwa wśród napastników. Zwłaszcza wobec kolejnych kontuzji Arkadiusza Milika oraz katastrofalnej dyspozycji Krzysztofa Piątka z klubu.
Drugim plusem był Bartosz Salamon. Santos powiedział, że nie mógł go nie powołać po meczu. Szkopuł w tym, że gdyby nie kontuzja Kamila Piątkowskiego, to obrońcy Lecha na kadrze by nie było, bo go Portugalczyk nie powołał… Dowołany awaryjnie rozpoczął daleko w hierarchii, a na drugi mecz wskoczył już do defensywy i zajął miejsce obok Jana Bednarka. Zrobił swoje, zagrał na wysokim poziomie i jest zdecydowanie największym zwycięzcą tego zgrupowania. Na pewno może liczyć na minuty podczas kolejnych gier. Tacy zawodnicy jak wspomniany Piątkowski, Dawidowicz, Bochniewicz czy Wieteska nie mogą być z tego powodu zadowoleni.
Idealne eliminacje na przebudowę
Fernando Santos dostał idealne eliminacje pod to, by móc zbudować drużynę, która będzie rywalizować o konkrety za kilkanaście miesięcy. Nie wyjście z takiej grupy byłoby dużym “osiągnięciem”. Przypomnijmy, że naszymi rywalami poza wspomnianą dwójką są Mołdawia i Wyspy Owcze, a awans zgarniają dwie drużyny. Krótko mówiąc trzeba się mocno postarać, żeby nie załapać się na Euro 2024. Portugalczyk dostał zatem osiem gier eliminacyjnych oraz dodatkowe dwa towarzyskie – w połowie czerwca przed meczem z Mołdawią oraz chwilę po ostatnim spotkaniu eliminacji z Czechami. To dość duży komfort przygotowań pod kątem eliminacji i budowy swojej drużyny. W zasadzie tyle czasu nie miał żaden trener, bo nawet Czesław Michniewicz między swoim pierwszym meczem a docelową imprezą miał 9 miesięcy, czyli jakieś pół roku mniej od Fernando Santosa. Niech to nawet będą żałosne eliminacje, ale zakończone awansem i zbudowaniem czegoś trwalszego w kadrze.
Młodzieżówki zrobiły swoje
Przerwa na kadrę to jednak nie tylko pierwsza reprezentacja. To także szerokie grono drużyn młodzieżowych. Dwie z nich walczyły o przepustki na Euro i je wywalczyły! Wszystko to się wydarzyło we wtorek. Jako pierwsi na boisko wyszli starci, ekipa Marcina Brosza. Biało-czerwoni przegrywali z Serbami już 0:2, a drugiego gola stracili grając w przewadze. Ostatecznie doprowadzili do remisu w Rącznej, który okazał się zwycięski. W tym samym czasie Izrael tylko zremisował na stadionie Garbarni Kraków z Łotwą 1:1, zatem 5 punktów Polaków wystarczyło do awansu. Finałowy turniej odbędzie się w lipcu na Malcie.
Dwie godziny później do gry przystąpiła najmocniejsza w ostatnim czasie reprezentacja, czyli kadra rocznika 2006 – U17. Podopieczni Marcina Włodarskiego mieli nieco łatwiej, bowiem nie musieli wygrywać swojej grupy. Na Euro U19 jedzie tylko osiem ekip, a na turniej dla dwa lata starszych zawodników szesnaście. To nie zmienia faktu, że biało-czerwoni znajdą się na obu turniejach. Ekipa U17 pokonała Czechów w meczu otwarcia, a na koniec rozbili Słowacje 5:0! Po drodze minimalna porażka z gospodarzem – Portugalia 0:1 – i można świętować. Finałowe rozgrywki już za półtora miesiąca, w połowie maja, rozpoczną się na Węgrzech.