Jeśli ktoś ma w tym sezonie zagrozić Manchesterowi City, to w zgodnej opinii ekspertów będzie to albo Arsenal, albo Manchester United. Dziś dwaj pretendenci zmierzą się w bezpośrednim starciu na The Emirates. Początek o 17:30.
Arsenal na pewno nie miał prawa narzekać na terminarz na starcie rozgrywek. Podopieczni Mikela Artety grali kolejno z Nottingham, Crystal Palace i Fulham. W dwóch pierwszych spotkaniach udało się zaliczyć skromne zwycięstwa, ale Fulham okazało się niewygodnym rywalem. Ekipa z Craven Cottage urwała Kanonierom punkty, remisując 2:2. Fani The Gunners nie mogą więc być w pełni zadowoleni ze startu sezonu.
To samo tyczy się Manchesteru United. Czerwone Diabły zaczęły od wygranej z Wolves, ale mecz zapamiętany został z fatalnego „babola” sędziów, którzy nie podyktowali ewidentnego rzutu karnego dla „Wilków” w doliczonym czasie gry. Ta wygrana zespołu Erika ten Haga była mocno szczęśliwa. W drugiej kolejce Red Devils przegrali z Tottenhamem 0:2, co potwierdzało niezbyt wysoką formę zespołu z Old Trafford. W ostatni weekend Man Utd pokonało 3:2 Nottingham, choć po czterech minutach kibice przecierali oczy ze zdumienia – w „Teatrze Marzeń” grano spektakl, jakiego nikt się nie spodziewał, a Nottingham prowadziło 2:0!
Arsenal i Manchester United dzieli więc dziś raptem jeden punkt, ale do formy obu drużyn można mieć zastrzeżenia – chyba większe w przypadku drużyny ten Haga, która dość szczęśliwie wygrała oba mecze. Arsenal w meczu z Fulham był wyraźnie lepszy, dominował na boisku przez niemal całe spotkanie, ale dwa momenty nieuwagi kosztowały wicemistrza Anglii utratę dwóch bramek.
W ubiegłym sezonie bezpośrednie potyczki Kanonierów i Czerwonych Diabłów rozstrzygały się na korzyść gospodarzy. Na Old Trafford United wygrali 3:1. Dublet zanotował Marcus Rashford. W rewanżu Arsenal wygrał na The Emirates 3:2, a gola na wagę wygranej w końcówce strzelił Eddie Nketiah.
Statystyki przemawiają dziś za Arsenalem, który dobrze radzi sobie w domowych meczach z United – pięć ostatnich to cztery zwycięstwa i remis. Końcówka wieloletniej kadencji Arsene’a Wengera w północnym Londynie to czasy, gdy Arsenal miał duży problem w meczach z innymi ekipami z Big Six. Ten okres już minął i dziś to właśnie Kanonierzy wydają się najpoważniejszym kontrkandydatem dla Man City – w zeszłym sezonie długo na prowadzeniu w tabeli był właśnie zespół z The Emirates, jednak końcówka rozgrywek należała do obrońców tytułu.
Obaj szkoleniowcy nie mogą dziś wystawić najsilniejszych jedenastek. W drużynie Artety zabraknie przede wszystkim Jurriena Timbera, który zerwał więzadła w kolanie. Najpoważniejsze ubytki po stronie gości to Raphael Varane, Luke Shaw i Mason Mount.