Pucharowy środek tygodnia niemal w całej piłkarskiej Europie. Nie inaczej we Włoszech, gdzie we wtorek i środę odbędą się pierwsze mecze półfinałowe Coppa Italia. W nich przedwczesny finał oraz… sensacyjna para.
Puchar Włoch to dość specyficzne rozgrywki. Niby szansa dla mniejszych jest, ale tak naprawdę czysto matematyczna. Najlepsi są rozstawieni w dalszych rundach, zazwyczaj grają u siebie z niżej notowanymi rywalami. Krótko mówiąc szansę na niespodzianki i sensacje zredukowane do minimum. W tym roku nie mamy ekipy z Serie B na tym etapie, ale czerwona latarnia ligi tuż przed finałami to już anomalia, jak na włoskie warunki.
Wtorek 21:00, Juventus – Inter
Patrząc na obie pary, zdecydowanie przedwczesny finał. Jednocześnie mowa o rewanżu za poprzednią edycje, gdy Inter wygrał po dogrywce 4:2 w finałowym spotkaniu. To był jeden z lepszych finałów ostatnich lat, bowiem Inter prowadził 1:0, później przegrywał 1:2, a w dogrywce kunsztem wykazał się Ivan Perisić dwukrotnie pokonując Mattie Perina. Teraz kto jest faworytem? W tabeli ligowej wyżej Inter, ale tylko o sześć punktów, co jest… słabym wynikiem pamiętając o 15 punktach kary dla Starej Damy. Dodatkowo w zdecydowanie lepszej dyspozycji Juve, które w wygrało pięć ostatnich gier na wszystkich frontach, w tym potyczkę ligową z Nerrazzuri. Co ciekawe Juve ma świetny bilans na przestrzeni ostatnich trzynastu gier. Mowa o jednym remisie, jednej porażce i aż jedenastu wygranych! Gdyby nie kara, dzisiaj ekipa Maxa Allegriego byłaby na czele peletonu “goniącego” Napoli i raczej nie martwiła się o udział w europejskich pucharach na przyszły sezon. W tym momencie wcale nie jest to pewne. Jeśli liga zakończyłaby się tak, jak wygląda obecnie, a ktoś z duetu Cremonese – Fiorentina zgarnie Puchar Włoch, wówczas Wojciecha Szczęsnego i spółki nie zobaczymy w żadnym z pucharów jesienią 2023/2024.
W Interze ostatnio zgadza się tylko jedna rzecz – awans do 1/4 finału Ligi Mistrzów. Pokonali, a raczej wymęczyli 1:0 w dwumeczu z Porto i teraz czeka na nich… kolejny portugalski zespół – Benfica. Jednak trudno mówić o dobrych humorach, skoro w lidze zdobyli 3 punkty w pięciu ostatnich grach! Polegli z Bolonią, Spezią(!), Juventusem oraz Fiorentiną. W tych spotkaniach strzelili zaledwie jednego gola, gdy Romelu Lukaku pokonał z rzutu karnego Bartłomieja Drągowskiego. Co ciekawe kilkadziesiąt minut wcześniej ta sama sztuka nie udała się Lautaro Martinezowi, którego jedenastkę w świetnym stylu “wyjął” polski golkiper. Inter zjechał już na czwarte miejsce, a przecież za nimi Roma z takim samym dorobkiem punktowym – 50 – oraz Atalanta z dwupunktową stratą. Dorzućmy goniący Juventus i ich sytuacja wcale nie jest różowa.
Tym bardziej, że coraz głośniej mówi się, że Simone Inzaghi może grać o posadę! Oczywiście trudno spodziewać się zwolnienia po ewentualnym przegranym pierwszym meczu. Z drugiej strony władze Nerrazzurich będą chciały ratować sezon, bowiem nadal jest szansa na dwa trofea oraz bezpośredni awans do Ligi Mistrzów. Oczywiście trudno sobie wyobrazić wygraną w LM, chociaż droga do finału wydaje się być naprawdę atrakcyjna. Teraz Benfica, potem ktoś z dwójki Milan/Napoli. To ogromna okazja dla wszystkich czterech ekip z tej połówki drabinki.
Środa 21:00, Cremonese – Fiorentina
Żeby ktoś sto lat myślał, to nie byłby w stanie przewidzieć takiej pary w półfinale Coppa Italia. Najgorsza ekipa Serie A, która lada moment wróci w szeregi drugoligowców podejmuje Fiorentinę. Obecność Violi to niespodzianka, chociaż rok temu także byli na tym szczeblu rozgrywek. Ekipa z Cremony to już gigantyczna sensacja. Tym bardziej gdy popatrzymy, kogo wyeliminował po drodze beniaminek. W lidze tylko jedno zwycięstwo, a w Pucharze Włoch już cztery i jest chrapka na kolejne. O ile pokonanie Ternany czy Modeny nie było jakimś wielkim sukcesem, a i tak było okupione trudnymi przejściami, najpierw 3:2, a potem 4:2 po dogrywce. Jednak prawdziwe schody rozpoczęły się w 1/8 finału, gdzie czekało Napoli. Lider Serie A kilka dni po zlaniu Juventusu 5:1, totalnie zlekceważył Cremonese wystawiając rezerwowy skład i przegrał po rzutach karnych. Rundę później Cremonese ograło… Romę, która była później także ich jedynym – jak dotąd – ligowym skalpem. Wydaje się zatem, że nie licząc potencjalnego finałowego rywala, najtrudniejsze już za nimi.
Cremonese tak naprawdę nie ma nic do stracenia. W lidze praktycznie pewny spadek. Musiałby się wydarzyć cud, by uratowali się przed degradacją mając 12pkt straty do 17. Spezii przy dziesięciu kolejkach do końca. Oczywiście były cudowne przypadki Frosinone czy Salernitany w ostatnich latach, ale tutaj nie ma zbyt wielu symtpomów, że mogłoby dojść do powtórki z rozrywki. Zostaje więc Coppa Italia i rywalizacja z Fiorentiną.
Dla Violi to jedna z kilku przepustek w kierunku europejskich pucharów w przyszłym sezonie. W teorii mogą liczyć jeszcze na ścieżkę ligową, lecz ta jest najtrudniejsza oraz najmniej zależna od nich. W Coppa Italia pozostały trzy mecze, zaś w Lidze Konferencji Europy pięć. Wszystko to przy scenariuszu, gdy pokonają wszystkich swoich rywali. Przypomnijmy, że już w kolejny czwartek Fiorentina przyjedzie do Poznania na pierwszy mecz ćwierćfinałowy w LKE i będzie faworytem tej pary. Najlepszym wyznacznikiem będzie obecna seria drużyny Vincenzo Italiano – osiem kolejnych wygranych we wszystkich rozgrywkach oraz dziesięć gier bez porażki, w których tylko raz zremisowali. Po drodze rozbili Bragę 4:0 na wyjeździe, ograli także tuzy w lidze – 2:1 z Milanem czy ostatnie 1:0 nad Interem na San Siro!
Rok temu Fiorentina pokonała Napoli i Atalantę na wyjazdach w drodze do półfinału Coppa Italia. Teraz droga była znacznie łatwiejsza, bowiem wystarczyło ograć Sampdorię oraz Torino, a ostatnim – przed ewentualnym finałem – przeciwnikiem jest czerwona latarnia ligi. Łatwiejszej drogi w najbliższych latach raczej mieć nie będą, zatem wyjście jest jedno – awans do finału. Z pewnością już pierwszym meczem będą chcieli zrobić duży krok w tym kierunku.
***
Rewanżowe mecze odbędą się w ostatnim tygodniu kwietnia, tuż przed majówką. Wtedy poznamy skład finału, który tradycyjnie odbędzie się 24 w Rzymie na Stadio Olimpico.