Skip to main content

Dla większości piłka reprezentacyjna zakończyła się wraz z ostatnim gwizdkiem meczu Mołdawia – Polska. Jednak po drugiej stronie Oceanu cała zabawa tak naprawdę się dopiero rozpoczyna. Gold Cup CONCACAF rusza najbliższej nocy i przez kilka najbliższych tygodni wyłoni najlepszą drużynę w Ameryce Północnej oraz Środkowej. Turniej rusza w USA i to gospodarze będą jednym z głównych faworytów.

To już 17. edycja mistrzostw kontynentu odbywającego się pod nazwą Gold Cup. Oczywiście wcześniej także odbywały się mistrzostwa Ameryki Północnej, jednak w innej formie oraz pod inną nazwą. Od 1991 roku odbyło się szesnaście turniejów, w których zobaczyliśmy trzech zwycięzców. Bez niespodzianek: osiem triumfów dla Meksyku, pięć dla USA i tylko jeden dla Kanadyjczyków. Żadna inna drużyna nie była w stanie zwyciężyć w tym turnieju. Nie zrobiła tego nawet Brazylia, która była dwukrotnie zapraszana na turniej i dwukrotnie przegrywała w finale – 1996 i 2003.

Warto dodać, że sześć ostatnich turniejów to wygrane na zmianę:

2011 Meksyk
2013 USA
2015 Meksyk
2017 USA
2019 Meksyk
2021 USA

Zatem teraz wychodziłoby, że to znowu Meksykanie sięgną po kolejny triumf. W historii Cold Cup CONCACAF tylko trzy razy doszło do serii. W latach 1993-1998 Meksykanie trzykrotnie sięgnęli po złoto i to jedyny hat-trick w historii. 2005 i 2007 to triumfy Amerykanów, na które Meksykanie odpowiedzieli błyskawicznie, w dwóch kolejnych edycjach – 2009 i 2011.

Amerykański turniej
Mimo że to mistrzostwa kontynentu, to są rozgrywanie niemal wyłącznie na amerykańskiej ziemi. Jedynie dwa finały oglądaliśmy w Mexico City na Estadio Azteca. Tak było w 1993 i 2003 roku. Zresztą ten pierwszy finał zgromadził rekordową – jak do tej pory – liczbę kibiców. Na legendarnym obiekcie w stolicy Meksyku pojawiło się wówczas 130 tysięcy kibiców! Dzisiaj to niemożliwe ze względu na ograniczoną pojemność, ale wtedy takie liczby jeszcze były osiągalne.

Tym razem 14 miast będzie gościło rozgrywki na piętnastu stadionach. Houston jako jedyne posiada dwa stadiony, na których zobaczymy zmagania najlepszych piłkarzy tego regionu świata. Wśród stadionów jest bardzo duży mix. Pojawią się obiekty znane z NFL i największe amerykańskie giganty. Poczynając od 18-tysięcznego Fort Lauderdale na Florydzie, a kończąc na AT&T Stadium w Arlington w Texasie, którego pojemność to aż 80 tysięcy widzów. Jednak to nie tam odbędą się dwa najważniejsze mecze. Turniej rozpoczniemy na słynnym Soldier Field w Chicago, a zakończy się na SoFi Stadium w Inglewood w Kalifornii. Warto dodać, że wśród miast gospodarzy jest także jeden kanadyjski rodzynek – Toronto ze swoim BMO Field.

W Meksyku tradycyjny chaos
Jedno jest pewne przy okazji reprezentacji Meksyku – musi być jakiś skandal. Były panienki zapraszane w trakcie mundialu, były zamieszania wokół federacji, a teraz na kilka dni przed turniejem pracę stracił… dotychczasowy selekcjoner. Argentyńczyk Diego Cocca objął posadę na początku tego roku, gdy zmienił Gerardo Martino po nieudanym dla Meksykanów mundialu w Katarze. Tam nie udało się wyjść nawet z grupy, co było sporym zawodem dla kadry El Tri, wszak wcześniej przez wiele turniejów z rzędu zawsze dochodzili przynajmniej do 1/8 finału.

Diego Cocca zawinił kompromitacją w półfinale Ligi Narodów CONCACAF, gdy Meksyk przegrał 0:3 z USA. Nie pomogła nawet wygrana w meczu o trzecie miejsce – 1:0 nad Panamą. Poleciał zatem trener oraz dyrektor drużyn narodowych Rodrigo Ares de Parga. Tego ostatniego zastąpił szybko Juan Carlos Rodriguez, który jednocześnie wybrał błyskawicznie następce. Jaime Lozano objął pierwszą kadrę, ale to pierwszyzna przy pracy reprezentacyjnej dla niego. Dotychczas największym jego sukcesem był brązowy medal Igrzysk Olimpijskich z kadrą U23 podczas turnieju w Tokio dwa lata temu. Czy długo wytrwa na stanowisku? Może się okazać, że wyleci… lada moment, gdyby El Tri słabo poszło podczas najbliższego turnieju.

Przetrzebione składy
Jeśli ktoś liczył na największe gwiazdy piłki z tego regionu, to musi się obejść smakiem. Faworyci wysyłają składy mocno przetrzebione ze swoich topowych zawodników. W Kanadzie nie uświadczymy Alphonso Daviesa, ale to tylko wierzchołek nieobecnych. Cyle Larin, Atiba Hutchinson czy Jonathan David to najgłośniejsze nazwiska, których zabraknie. Ten ostatni zresztą już niedługo może być bohaterem najdroższego transferu w historii kanadyjskiej piłki. Napastnik Lille już teraz jest wyceniany na 50 milionów euro, a po strzeleniu 24 goli w Ligue1 taka cena nie może dziwić. Tym bardziej że jego poprzednik w barwach Les Dogues – Victor Osimhen – udowodnił, że napastnicy z Lille mają symbol jakości!

Amerykanie mają zaledwie pięciu graczy z Europy, w tym większość takich, którzy nie przekroczyli jeszcze dziesięciu występów w kadrze. W ogóle w całym składzie takich piłkarzy jest aż czternastu, co oznacza, że dla większości to pierwszy tak duży turniej. Największa gwiazda? Matt Turner z Arsenalu wśród bramkarzy czy DeAndre Yedlin wśród graczy z pola. Kogo nie ma? Sergino Desta, Antonee Robinsona, Westona McKennie, Yunusa Musaha, Giovanniego Reyny, Luki de la Torre, Tylera Adamsa, Christiana Pulisica czy Timothy’ego Weaha oraz Folarina Baloguna. Lista nieobecnych baaaardzo długa.

Na pewno lepiej pod tym względem wyglądają Meksykanie. Tutaj oczywiście drużyna oparta na piłkarzach występujących w Lidze MX, ale kadrę otwiera gwiazda wszystkich wielkich turniejów – Guillermo Ochoa. Golkiper Salernitany ma już na swoim koncie 137 występów dla kadry El Tri i nie zamierza się zatrzymywać. 38-latek goni pierwszego Andresa Guardado, ale trudno będzie dojechać aż do 179 meczów dla kadry, jakie rozegrał do tej pory pomocnik Betisu, który jest zresztą rówieśnikiem Ochoy. Znanych nieobecnych jednak także brakuje: Hirving Lozano, Raul Jimenez, Jesus Corona, Hector Herrera, Hector Moreno czy Nestor Araujo.

Największym pechowcem przy okazji Gold Cup jest Keylor Navas. Lider i gwiazda kadry Kostaryki nie wystąpi na turnieju po raz… szósty z rzędu! Wydawało się, że po dwunastu latach wróci w końcu na turniej. Niestety, kolejka kontuzja przeszkodziła w grze i jego nie zobaczymy, co oczywiście stanowi ogromne osłabienie bramki Kostarykańczyków.

Coraz mocniejsza Jamajka
Co ciekawe naprawdę nieźle wygląda kadra Jamajki, grupowego rywala USA. The Reggae Boyz dysponują coraz głośniejszymi nazwiskami, do których teraz dołaczy znany z boisk Premier League Demarai Gray. Za kilka dni będzie obchodził 27. urodziny i z tej okazji doczeka się premierowego występu w kadrze. Dotychczas liczył na szansę w barwach Anglii, ale najwyraźniej porzucił te marzenia i dołaczył do reprezentacji prowadzonej przez islandzkiego szkoleniowca Heimira Hallgrimssona. Towarzystwo ciekawe: Leon Bailey, Michail Antonio, Bobby Reid, Ethan Pinnock czy Shamar Nicholson. Wydaje się zatem, że mogą być czarnym koniem nadchodzącego turnieju i liczyć na coraz więcej w kontekście chociażby kolejnych wielkich imprez.

Nie zabraknie oczywiście piłkarskiej egzotyki, jak choćby drużynę Saint Kitts and Nevis. Trudno mówić o rozpoznawalnych twarzach, skoro nadal najbardziej znanym sportowcem z tej wyspy jest były sprinter Kim Collins, mistrz świata na 100 metrów z 2003 roku z Paryża.

Jako Polacy lubimy zawsze polskie akcenty i takowe również zobaczymy na amerykańskich boiskach. W reprezentacji Haiti wystąpi urodzony w Danii Jeppe Simonsen z Podbeskidzia oraz były gracz krakowskich klubów Wilde-Donald Guerrier. Dominick Zator z Korony Kielce pojawił się z kolei w składzie Kanadyjczyków, gdzie widnieje także nazwisko Milana Borjana, który swego czasu bronił bramki kieleckiego klubu, a od kilku lat jest podstawowym bramkarzem Crvenej zvezdy Belgrad.

Kto faworytem?
Patrząc na wyniki ostatniej Ligi Narodów można powiedzieć, że Amerykanie. Jednak, jako się rzekło kadry są zupełnie inne i brakuje bardzo wielu piłkarzy, którzy jeszcze przed chwilą grali w reprezentacjach USA, Kanady czy Meksyku. To może zmienić obraz całej sytuacji. Wydaje się, że największą głębie składu zachowali Meksykanie. Z drugiej strony własne ściany pomagać będą gospodarzom. Oczywistym jest zatem, że te dwie reprezentacje będą głównymi faworytami. Jednak liczymy na jakieś niespodzianki. Za takową można byłoby uznać strefę medalową ze strony Jamajki. Personalnie to naprawdę coraz mocniejsza kadra i powinni wykorzystać nieobecności wielu reprezentacji.

Format
Start już najbliższej nocy. Meczem otwarcia spotkanie grupy A: USA – Jamajka. Oprócz tych ekip w grupie są jeszcze Trynidad i Tobago oraz Saint Kitts i Nevis. To właśnie dwie pierwsze drużyny będą faworytami do zajęcia dwóch miejsc dających przepustki do 1/4 finału. W pozostałych grupach sytuacja wygląda następująco. Grupa B: Meksyk, Haiti, Honduras i zaproszony Katar. Wydaje się to najbardziej wyrównana grupa, ale oczywiście Meksyk będzie faworytem. W grupie C mamy Kostarykę, Panamę, Salvador i Martynikę. Dwie pierwsze reprezentacje także prawdopodobnie zobaczymy w 1/4 finału, podobnie jak Kanadyjczyków, faworytów grupy D. Wraz z nimi zagrają Kubańczycy, Gwadelupa oraz Gwatemala. Piłkarsko to chyba najsłabsza spośród wszystkich grup.

Drabinka jest tak ułożona, że jeżeli dwóch głównych faworytów wygra swoje grupy, to spotka się najwcześniej w wielkim finale, na co zapewne liczą organizatorzy, chcąc przyciągnąć, jak najwięcej ludzi. Dla Amerykanów to także idealna okazja na testy przed organizacją mundialu za trzy lata, do spółki z Meksykiem i Kanadą.

Related Articles